X

They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

- Kolega, kt�ry si� w to bawi, pewnie zapomnia� regularnie za�ywa� lekarstwa. Blizna po tatua�u nie wysy�a�a �adnych ostrze�e�, ale Lars czu� na karku i plecach zimne dreszcze. W jaskini panowa�a mroczna, ponura aura. �ciekaj�ca po �cianach woda zdawa�a si� szepta� trwo�nie. Gdzie� w g��bi, jakby odbite od sklepienia, odleg�e i ciche jak tchnienie, dochodzi�y echa krzyk�w czy zawodze�. Przez kr�tk� chwil� Bergowi zdawa�o si�, �e to lamentuj� duchy zamordowanych, kt�rych czerepy tak okrutnie zbezczeszczono. Zadr�a�. Uni�s� g�ow� i zobaczy� wlepione w siebie, pa�aj�ce w�ciek�o�ci� �lepia. By�y szkar�atne jak krew, a ich rozszerzone, puste niczym przestrzeliny �renice nie pozwala�y oderwa� wzroku, hipnotyzowa�y. Cofn�� si� odruchowo, potkn�� o p�czkuj�cy stalagmit, chocia� m�zg ju� zd��y� zrozumie�, �e to tylko rysunek na kamieniu. Jarz�ce si� czerwone �lepia spogl�da�y nienawistnie ze �cian, g�az�w, z�om�w skalnych. Czai�y si� wsz�dzie. Lars nie m�g� pozby� si� wra�enia, �e go obserwuj�. Niczym milcz�cy, pe�ni pogardy stra�nicy, czekaj�cy na jeden fa�szywy ruch ofiary. Kt�rej czaszka do��czy do kolekcji, ozdobiona martwymi myszami albo kulkami z ka�u, pomy�la�. Ale blizna na ramieniu milcza�a. Odgarn�� w�osy z czo�a. - Czy mo�esz gdzie� tu by�, Wilhelmie Stern? - spyta� p�g�osem. Odpowiedzia�a tylko cisza. Nigdzie nie dostrzeg� nawet �ladu poszukiwanego naukowca. Ani jakiejkolwiek �ywej istoty. Jaskini� zamieszkiwa�y jedynie widma i ko�ci. Nie mia� specjalnej ochoty zapuszcza� si� w g��b licznych korytarzy i odn�g, lecz dla przyzwoito�ci postanowi� sprawdzi� g��wn� sal� groty. Odwr�ci� si� i w�a�nie wtedy zza za�omu wysz�o martwe ko�l�. Zamiast racic mia�o ludzkie d�onie i stopy. - Jezu Chryste - szepn�� Berg. K�zka wspi�a si� na tylne nogi. �ebek przekrzywi� si� na bok, ukazuj�c rozwart�, czerwon� szram� poder�ni�tego gard�a. �ci�te jak galareta, wywr�cone bia�ka oczu gapi�y si� bezmy�lnie w przestrze�. Martwa koza ogl�da�a pejza�e krainy �mierci. Pier� i brzuch zwierz�cia pokrywa�a warstwa zrudzia�ej, skrzep�ej krwi zlepiaj�cej sier��. Zesztywnia�y pysk z wyszczerzonymi, ��tymi z�bami nie porusza� si�, jednak ko�l� przem�wi�o. - Wielkie jest imi� tego, kt�ry w�ada duszami. Pan, kr�l i w�adca, o Czerwonych Oczach - wyg�osi�o niskim, pozbawionym emocji g�osem. Zatupa�o sztywnymi n�kami i ci�ko upad�o na bok. Berg odwa�y� si� wzi�� oddech. Koza le�a�a bez �ycia. Nic nie wskazywa�o, �e przed chwil� objawi�a talent oratorski. Lars pomy�la� �eby tr�ci� cia�o butem, ale stwierdzi�, �e jednak nie ma ochoty. Nie chcia�, �eby popisa�o si� jeszcze jak�� sztuczk�. Na przyk�ad splun�o jadem albo zamieni�o si� w co� jeszcze bardziej paskudnego. - Pi�kne powitanie - szepn��. - I znamienne. Czy mi si� zdaje, czy by�o tam co� o duszach? Min�� szerokim �ukiem cia�o kozy i ruszy� dalej. Z lekkim niepokojem zastanawia� si�, czy zwierz� by�o czym� w rodzaju drogowskazu, czy raczej stra�nikiem. A mo�e po prostu zast�powa�o wycieraczk� z napisem �Witamy�? - Diabli wiedz� - mrukn�� i dawno nie by� tak pewien swojego zdania. Jaskinia zw�a�a si� nieco, lecz wci�� pozostawa�a na tyle przestronna, �eby swobodnie ni� w�drowa�. Teraz dos�ownie z ka�dego wyst�pu ska�y spogl�da�y nienawistne, szkar�atne �lepia. Bergowi przypomina�y napisy na �cianach Absu. Pa�a�y tak� sam� czyst� ��dz� mordu. - Zabijemy ci�, je�li zdo�amy - zdawa�y si� szepta�. Kark i ramiona Larsa pokry�a g�sia sk�rka, chocia� wcale nie zrobi�o si� zimniej. Mia� wra�enie, �e kroczy korytarzem, pod pe�nym pogardy i w�ciek�o�ci wzrokiem ukrytej w mroku publiczno�ci. Brni�cie w g��b jaskini z czasem zacz�o sprawia� coraz wi�ksz� trudno��. Z�omy skalne i zwaliska kamieni utrudnia�y marsz. Teraz grota zw�a�a si� wyra�nie. Nagle Berg przystan��. Drog� odgradza�y dwa ogromne, upstrzone wizerunkami oczu g�azy. Do�em wyp�ywa� strumie�, nios�c dziwnie zrudzia��, m�tnaw� wod�. A w�sk� szczelin�, przez kt�r� mo�na si� by�o przecisn��, odgradza�a kotara z ludzkich ko�ci. Piszczele, podudzia i kr�gi wisia�y nanizane na linki na kszta�t bambusowej zas�ony. Berg zawaha� si�. Do diab�a, pomy�la�. To chyba dobry moment, �eby zawr�ci�. Jednak spoza upiornego parawanu da� si� s�ysze� cichy szmer. Co� jakby szlochanie, a mo�e szept. Lars nie by� w stanie stwierdzi�. Ponura atmosfera groty przyt�acza�a go. By� podenerwowany i czujny. Mi�nie karku i ramion mia� napi�te jak spr�yny, po plecach przebiega�y raz za razem dreszcze, w skroniach �omota�a krew. Najch�tniej znalaz�by si� z powrotem w koi. Blizna na ramieniu nie przesy�a�a �adnych sygna��w o niebezpiecze�stwie, a to niepokoi�o Berga jeszcze bardziej. Nabra� g��boko powietrza. - �ycie Grabie�cy to pasmo parszywych zlece� - szepn�� do siebie i ostro�nie odsun�� kotar�. Ko�ci zaklekota�y sucho. Na ziemi siedzia� taki sam stw�r, jakiego Lars spotka� w piwnicach Domu Wieczno�ci. Zwr�ci� w stron� Grabie�cy w�ski pysk z pe�nymi wyczekiwania, przenikliwymi oczami. - Samotno�� jest przejmuj�ca pod gwiazdami, w�drowcze - powiedzia� - je�li nie staje si� wi�zieniem. Berg przeszed� na drug� stron� zas�ony z ko�ci. Dopiero teraz zobaczy�, �e stworzenie siedzi w ciasnym kr�gu, wyrysowanym na kamieniach ciemnym, na wp� zatartym barwnikiem, prawdopodobnie krwi�. Przysun�� si� nieco bli�ej. Jasne, blade oczy �ledzi�y go z napi�ciem. Nie wiedzia�, czy stworzenie jest wrogiem, czy sprzymierze�cem, lecz jego bracia, kt�rych spotka� do tej pory, okazywali si� zwykle pomocni. - Szukam Wilhelma Sterna - zaryzykowa�. - Wiesz mo�e, gdzie go znajd�? Stw�r wyda� przeci�g�y skowyt, przypominaj�cy chichot. - Stern od lat gryzie piach, w�drowcze. Szkoda zachodu. Lars mia� si� cofn��, ale zatrzyma�o go pe�ne napi�cia spojrzenie zwierza. Z w�skiego pyska wysun�� si� j�zor i nerwowo oblizywa� paskudnie ludzkie usta. - A jego dusza? - szepn�� Berg. - Co si� sta�o z jego dusz�? Stw�r zako�ysa� �bem. Wida� by�o, �e ogarnia go wielkie podniecenie. Pysk wykrzywi� spazmatyczny grymas. - Ja! - zaskowycza�. - O tak, w�a�nie ja! - Co �ty�? - nie zrozumia� Lars. - Wewn�trz - sykn�� potw�r. Grabie�cy zdawa�o si�, �e ma nagle powa�ny problem z artykulacj� s��w, jakby mowa sprawia�a mu b�l. - W�drowcze, wewn�trz! Berg z trudem prze�kn�� �lin�. - Ty jeste� Wilhelmem Sternem? - spyta� wstrz��ni�ty. Zwierz j�kn�� g�ucho, z rozpacz�. - Wewn�trz - powt�rzy� chrapliwie, niemal niezrozumiale. - Prosz�. Berg odetchn�� g��boko. W nag�ym ol�nieniu przypomnia� sobie, co us�ysza� od takiego samego stwora w Domu Wieczno�ci. - Dusza Sterna jest w tobie? - spyta�. Stworzenie zamkn�o oczy. - Tak - wyszepta�o. W jego dziwnym, �piewnym g�osie brzmia�o wielkie wzruszenie. - Wewn�trz. - Czy kto� ci� wi�zi? Pysk stwora wykrzywi� si�, b�ysn�y k�y. - On - warkn��. - O Czerwonych Oczach