They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Jedno jest wyjście, starodawnym zwyczajem odbyć |colloquium poufne, czyli bratnią rozmowę o królu, ale bez króla jegomości! Od razu zyskał popleczników. - Dobra rada. Niechaj będzie bratnia rozmowa. - Zwołać |colloquium i radzić. O królu radzić bez króla, w tym sęk. Zbledli w tej chwili oburzeni do żywego zwolennicy królewscy, mniej liczni na sali. Sama myśl zwołania tak zwanej bratniej rozmowy była haniebnym potępieniem króla. Zwoływano ją tylko za dawnych czasów, jedynie w chwili gdy cała szlachta i panowie chcieli ostatecznie upokorzyć majestat. Uchwały takiego zgromadzenia miały moc nawet bez zgody królewskiej. Było kilku, którzy próbowali przestrzec Izbę przed takim zamiarem, ale wrzawa zagłuszyła ich i nikt nie słyszał oponentów. Nad ławami unosił się jeden pospólny okrzyk: - Do króla na górę iść i dać ostateczną przestrogę. Jeśli nas choćby leżący w łóżku nie przyjmie, to zwołać bratnią rozmowę. - Do króla! Do króla! Już nikogo nie pytając pchali się ku drzwiom i szli tłumem po schodach i krużgankach aż pod drzwi królewskiej sypialni. Bardziej pyszałkowaci wepchali się ciżbą do komnaty, inni przystanęli w drzwiach i na korytarzu. W izbie było ciemnawo, bo opuszczono zasłony w oknach, by światło nie raziło chorego. Król leżał w łóżku mało widoczny pod uchylonymi firankami. Tuż obok wezgłowia królewskiego stał Ossoliński wyniosły jak posąg, z ręką wspartą na złoconych rzeźbach łoża. Na widok króla w białej koszuli z twarzą żółtą i cierpiącą deputaci nieco skonsternowani uciszyli się całkowicie. Stropiony marszałek koła poselskiego wysunął się niezgrabnie naprzód i zaczął cichym głosem: - Daruj nam, najjaśniejszy panie, że cię obłożnie chorego nachodzimy, ale wiedzie nas tutaj troska o miłą ojczyznę, o naszą Rzeczpospolitą. Władysław skinął dłonią. - Mów, z czym przychodzicie. Wyłożył marszałek pokrótce punkta propozycji sejmowej. - Prośbę ma Izba Poselska do waszej królewskiej mości, aby listy rozesłano na rozpuszczenie wojska, aby gwardia królewska umniejszona była, abyś Kozaków, wasza królewska, mość powstrzymał i nie używał do wojny i by buławę dać zacnemu panu Kalinowskiemu. Jak dotąd wszystko szło dość gładko marszałkowi, teraz dopiero głos mu zadrżał: - I by na ostatek wolno było sejmowi odbyć rozmowę bratnią w niebytności króla. Zrzuciwszy ten ciężar z serca odetchnął i patrzył w twarz króla. Władysław jak przed chwilą w czasie oracji marszałkowskiej tak i teraz miał opuszczone powieki. Milczał i nie otwierał oczu. Stankiewicz widział jednak, jak dolna szczęka króla skraca się i zaczynają drgać ścięgna na podgardlu chorego. Zdawało się w tej chwili, że albo król ku hańbie całego sejmu zemdleje z bólu, albo poderwie głowę i obrzuci deputatów wyzwiskami. Cisza w sypialni królewskiej nie trwała długo, ale mimo to zdawało się marszałkowi, że lada chwila ugną się pod nim nogi i omdleje nie ścierpiawszy królewskiego milczenia. Władysław IV otwarł oczy. - Niech kanclerz za króla odpowie. Ossoliński pochylił się do wezgłowia i z cicha zapytywał króla o wolę. Wystarczyło mu kilka słów informacji, bo już się odwrócił do stojącej ciżby i zaczął mówić: - Takie są słowa najjaśniejszego pana. Listy o rozpuszczeniu wojska już są rozesłane, a tak już zadość stało się pierwszej prośbie. O Kozakach król pomyśli i z hetmanem w tej sprawie się zniesie. Prawda to, że oni gotowali czajki, bo w paktach z Turczynem jest, by on nie trzymał z Tatarami budziackimi, a że w tym wykracza, zdało się go Kozakami postraszyć. Panu Kalinowskiemu król buławę polną, jak sejm to chce, oddaje. Gwardia królewska nie jest żadną konstytucją określona, więc król tak wiele jej będzie trzymał, ile potrzeba będzie wymagała. Na bratnią rozmowę król jegomość nie pozwala. Poza drzwiami, na krużganku, zaczęły się wśród szlachty szmery. Podsędek krakowski Mikołaj Kossakowski powiedział całkiem głośno: - Nie we wszystkim ustępuje król. Weźmy pakta konwenta i pójdźmy do prymasa. - Cicho! - skarcili go inni. - Nie tu sejm, ale na dole. Znów nastało kłopotliwe milczenie. Tym razem przerwał je Ossoliński: - Najjaśniejszy pan słabuje mocno. Niesposobny do dalszej rozmowy