Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
A dużo można było zobaczyć. Na wprost podestu, niemal na jego wysokości, wisiał w hallu wielki żyrandol, a dalej nad frontowymi drzwiami znajdowało się półokrągłe okno o kolorowych szybkach. Kiedy słońce stało nisko, promienie wpadały przez okienne szybki i rozpryskiwały się w kryształach żyrandola na tysiące drżących plamek czerwieni, zieleni i złota. Drzwi frontowe były szerokie i masywne, osadzone w rzeźbionych framugach z ciemnego lśniącego drzewa. Z hallu na prawo i lewo prowadziły drzwi do saloniku, bawialni i jadalni, a przechyliwszy się przez poręcz można było zobaczyć w głębi również i drzwi do kuchni. Same schody stanowiły jeden z najładniejszych elementów domu. Nie były specjalnie szerokie, ale zrobione z tego samego ciemnego lśniącego drzewa, z bogato rzeźbionymi poręczami. Na końcu każdej kondygnacji znajdowały się bardzo ozdobne słupki. Rzeźba ich wyobrażała grubą winorośl pnącą się ku górze, gdzie znajdowała się wielka drewniana kula, a po obu stronach winorośli drewniane tłuste kupidynki wspinały się na palce i dotykały kuli pulchnymi paluszkami. Ojciec Dawida powiadał, że ta poręcz jest bardzo oryginalna i na swój wiek w doskonałym stanie. Zaledwie w kilku miejscach widać było w drzewie odpryski czy pęknięcia, a jednemu kupidynkowi, tu na podeście, brakowało głowy. Dawid sięgnął ręką i pomacał miejsce, gdzie powinna się znajdować głowa kupidyna. - Kto to zrobił? - spytała Amanda. - Nie wiem - odparł Dawid. - Nie my. To się musiało stać bardzo dawno temu. Widzisz, ktoś wypolerował to miejsce, z którego się odłamała, i powlekł politurą. - Myśmy tego nie zrobili - zapewniała ją Janie. - To ktoś inny. Ale czemu oni jej nie przykleili z powrotem, Dawid? Czemu on nie ma głowy? Czy miał kiedy głowę? - Na pewno miał - Dawid westchnął. - Przecież wszystkie pozostałe mają. Uważaj! Janie właziła wszystkim na nogi i palce, by przejść do kupidyna bez głowy. Kucnęła tak, że niemal dotykała go nosem. - Biedny, kochany kupidynek - zaczęła melodramatycznie. Dawid już wiedział, co będzie dalej. Janie przechodziła fazę rozsmakowywania się w makabrze. - Biedny mały kupidynek - mówiła. - Bawił się rozkosznie ze swoimi małymi braciszkami, a tu nagle przyszedł taki wielki wygłodniały olbrzym ze straszną, ogromną siekierą i łups... - Zamknij się, Janie - zawołał Dawid dostatecznie głośno, by ją zagłuszyć, bo Blair i Tesser robili już wielkie oczy. - I biednemu małemu kupidynkowi główka spadła z szyjki... - podjęła natychmiast Janie. - Janie! Zamknij się! - wrzasnął Dawid. - Nie słuchaj, Tesser, wcale tak nie było. - A jak było? - spytała Ester. - Po prostu inne kupidynki wzięły tę głowę i schowały dla kawału. - Nic podobnego - zaprotestowała Janie. - To był ten wielki ol... - Słuchaj, Janie - Dawid złapał ją za ramiona, przewrócił na wznak, siadł na niej okrakiem i zatkał jej usta. Czasami był to jedyny sposób, by zmusić Janie do słuchania. - Słuchaj, Janie. Zabrali mu głowę i schowali dlatego, że za wiele mówił. Tak to bywa, kiedy ktoś za dużo gada. Janie przestała bełkotać i zamknęła usta, a Dawid nagle uprzytomnił sobie, że niemal zapomniał o Amandzie, która siedziała i patrzyła. Zerknął na nią, puszczając Janie, ale niewiele mu to dało. Amanda siedziała w dalszym ciągu z podbródkiem wspartym na pięści, przyglądając się im wszystkim. Bardzo to było tajemnicze, że się nigdy nie wiedziało, co ona myśLi