They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Statystyczna szansa zgonu była w tym pierw-ss.ym przypadku nawet wyższa. „Przeżyć chorobę epidemiczną, będąc zarażonym, równało się czynowi bohaterskiemu, ale i śmierć od choroby była rodzajem bohaterskiej śmierci" — pisze nie bez racji publicysta współczesny1, przypominając niedawną przecież przeszłość. Istotnie, porównanie odpowiednich danych szacunkowych 2 wskazuje, że są one co najmniej po- dobne. Jeśli przyjąć za Sorokinem, że straty wojenne w XIX wieku wynosiły około 1,5 procent całej populacji europejskiej, okazać by się mogło, że śmiertelność wskutek epidemii nie była mniejsza, w niektórych krajach zaś przewyższała nawet zdecydowanie śmiertelność „wojenną". Przyjmuje się np. że we Włoszech w ciągu XIX wieku zginęło podczas wojen około 66 tys. żołnierzy, ale w czasie jednej epidemii cholery w 1867 roku zmarło około 130 tys. Włochów. Straty wojenne Francji w okresie pomiędzy rokiem 1850 a 1879 (wojna we Włoszech, krwawa wojna krymska, wojna z Prusami, rzeź komunardów w Paryżu) oblicza się na około 210 tys. zabitych i rannych, ale jedna epidemia cholery w latach 1853—1854 zabrała przeszło 130 tys. istnień ludzkich. W roku 1866 zmarło w Królestwie Pruskim na cholerę (zawleczoną przez pielgrzymów z Mekki do Suezu, a stamtąd do Europy) około 115 tys. ludzi. W wojnie prusko-austriadriej, która toczyła się wprawdzie tylko dwa tygodnie, straty obu wojujących stron były równo trzy razy mniejsze. Nawet wojna prusko-francuska 1870—1871, gdzie .zginęło około 128 tys. Niemców daje się z tym porównać. Przykładów odnalazłoby się bez trudu więcej, lecz nie samo porównanie liczbowe wydaje się w tym miejscu ważne. Sądzę, że istotniejsze będzie pytanie nie o rozmiary, lecz o kwalifikację strat ludzkich. Gdyby zająć się dokładniejszą analizą późniejszych, tj. dwudziestowiecznych opinii zbiorowych, dałoby się zapewne potwierdzić, że nie było to najważniejsze kryterium oceny wojny, przynajmniej tak długo, póki przeważały pierwiastki ideowo-moralne. Wątek wojny jako zbiorowej rzezi eksponował wyraźniej dopiero dziewiętnastowieczny pacyfizm. Wypadłoby się jednak niestety zgodzić z pesymistyczną oceną Carla Schmitta, iż pacyfizm dziewiętnastowieczny — i jego przedłużona wersja w naszym stuleciu —¦ nie były „polityczne" ani nie przy- 244 czyniły się poważniej do konstruowania sądów teoretycznych, opartych na zasadzie pomiaru. Wiek XX, ściślej, doświadczenia pierwszej wojny światowej zmieniły pogląd na sprawę. Po wojnie pojawiły się i rozpowszechniły wspomniane już wcześniej symbole zbiorowej ofiary. Kult zmarłych za sprawę całej zbiorowości przestał być osobistą sprawą rodzin zmarłych i uzyskał rangę zbiorowego — państwowego symbolu. Spróbujmy wyrazić to jaśniej, pozostając w zgodzie z uczynionymi przed chwilą spostrzeżeniami. Śmierć najbliższych pozostawała doświadczeniem najcięższym, choćby ją osładzała świadomość moralnej słuszności i legitymował etos wolnościowy lub patriotyczny. Poczucie żałoby zbiorowej to nie to samo. Być może wyraża się ono wtedy, kiedy jest się głęboko przekonanym, iż „śmierć jednego z nas umniejsza nas wszystkich", lub kiedy przyjmuje się jako dyrektywę piękne słowa osiemnastowiecznego angielskiego poety Johna Donne'a: „Nie pytaj, komu bije dzwon; bije on tobie" — słowa powszechnie znane, spopularyzowane tytułem głośnej powieści Ernesta Hemingwaya. Lecz nie należy sięgać zbyt wysoko, jako że groziłoby to oderwaniem się od masowych, a empirycznie sprawdzalnych zjawisk kulturowych. Sądzę, że zrozumienie znaczenia strat wojennych i posługiwanie się nimi jako miernikiem wojny wynikało przede wszystkim z solidarności grupowej i z poczucia zagrożenia, iż następny konflikt zbrojny może przynieść po prostu ciężkie wyniszczenie i podważy pozycję zajmowaną dotąd przez grupę- We Francji lat dwudziestych i trzydziestych, gdzie kult ofiar pierwszej wojny światowej był szczególnie silny (i szczególnie zinstytucjonalizowany), zjawisko takie dałoby się szczególnie wyraźnie potwierdzić w opiniach zbiorowych. Niemniej nie wynikało stąd wcale, że należy fenomen wojny mierzyć w sposób tak dokładny, aby 245 uzyskane pomiary pozwoliły wyciągnąć kategoryczne wnioski na przyszłość. Próby tego rodzaju pojawiły się najpierw w krajach anglosaskich. Tam też nauka przeszła od dokładnej statystyki wojennej do konstrukcji bardziej wyspecjalizowanych, nie lękając się wniosków pro futuro, W KRĘGU „FIZYKI SOCJALNEJ" Wzorów myślenia dostarczyła zapewne ekonometria — nauka, która zrodziła się dopiero u schyłku XIX stulecia, ale rozwijała się szybko za sprawą szkół Karola Mengera i Vilfreda Pareto. Z ekonometrii można było przejmować wartości konkretne i mierzalne, uznane w powszechnym odczuciu za sprzyjające lub niesprzyjające konfliktowi. Kierunek, jaki się stąd wywodził, nazwany później „politykometrią" (K. Boulding) lub „fizyką socjalną" (A. Rapoport) bierze zapewne początek od pionierów statystyki wojennej, Pitirima Sorokina i Quincy Wrighta. Jednakże prawdziwym prekursorem operacjonalnego pojmowania różnych aspektów wojny był brytyjski uczony Lewis Fry Richard-son, matematyk i psycholog z wykształcenia, najbardziej jednak znany w... meteorologii.* Kariera jego była nietypowa. Richardson posiadł wysokie stopnie naukowe i był członkiem prestiżowych towarzystw naukowych, lecz nie związał się * L. F. Hichardson (1331—1953) dal się właśnie najpierw poznać jako autor książki o przepowiadaniu pogody metodami numerycznymi (Wea.ther Predlction by Numerlcal Process, 1922)