Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
— Zginął nagłą śmiercią — odpowiedział Griffith — lecz na to my, marynarze, musimy być przygotowani. — I mamy niejedną okazję na to przygotowanie — dorzucił kapelan cicho, pokornie i bodaj nieśmiało. Umierający spojrzał bystro na obu i podjął nagle: — To było szczęście kapitana i chyba to grzech zazdrościć człowiekowi szczęścia. Co do przygotowania zaś, pastorze, to rzecz wasza. Nie ma czasu do stracenia, a więc im prędzej do tego przystąpicie, tym lepiej. I proszę bez zbędnego zachodu, bo ze wstydem muszę wyznać, iż nietęgi byłem w naukach. Jeśli zdolalibyście zapewnić mi na tamtym świecie koję marynarską, jaką zajmowałem na tym okręcie, to w sam raz byłoby dla mnie. Wprawdzie duchowny przyjął to niezwykłe ograniczenie swej roli z pewnym niezadowoleniem i zaskoczeniem, lecz uległ wnet wobec prostoduszności, z jaką żeglarz wypowiedział swe życzenia. Po dłuższej chwili kapelan rzekł: — Nie godzi się człowiekowi mierzyć boskiego miłosierdzia i cokolwiek bym uczynił, panie Boltrope, nie będzie to miało najmniejszego wpływu na moc ostatecznego wyroku. Com na ten temat powiedział wczorajszej nocy, macie świeżo w pamięci, a nie widzę powodu dziś przemawiać inaczej. — Nie wszystko, co się odczytuje na logu, pozostaje w głowie — odparł szturman — a jeśli coś spamiętałem, to dla tej prostej przyczyny, że człek lepiej pamięta własne myśli niż myśli bliźniego. I właśnie przypominam sobie, panie Griffith, co miałem panu zameldować. Jeden z pocisków czterdziestodwufuntowych z trójpokładowca przeciął najmocniejszy w świecie łańcuch kotwiczny z taką łatwością, z jaką stara niewiasta przecina nożyczkami zbutwiałą nić. Bądź pan łaskaw nakazać jednemu z mych zastępców, by zajął się naprawą kabla. — Nie myśl pan o tym - rzekł Griffith. — Bądź pewien, że zrobimy wszystko, co trzeba. Sam tego przypilnuję. Nie troszcz się pan o to i zajmij się ważniejszymi sprawami, — Wszelako — odparł Boltrope z uporem — sądzę, że im rzetelniej człowiek spełnia swe obowiązki na tym świecie, tym łatwiej będzie mu uporać się z nowymi na tamtym. Otóż właśnie wczorajszej nocy pastor wystąpił z nauką, że mniejsza, jak człowiek postępuje, byleby ulżył swemu sumieniu, podnosząc je fałami i obracając brasami wiary. Tego nie godzi się kazać na okręcie, bo w ten sposób popsuje się najlepszą załogę. — Ach, nie, nie, kochany panie Boltrope, całkiem źle mnie zrozumiałeś! — zawołał kapelan. — W każdym razie... — Być może, sir — przerwał łagodnie Griffith — nasz prawy Dawid i tym razem lepiej tego nie zrozumie. Czy nie ciąży ci jakakolwiek ziemska troska, Boltrope? Nie chcesz nikomu przekazać swych życzeń lub zarządzić swą własnością? — Wiem, że ma matkę — ozwał się półgłosem Barnstable. — Nieraz mówił mi o niej podczas nocnych wacht. Sądzę, że musi żyć jeszcze. Szturman słyszał dobrze, co mówią jego młodzi przyjaciele. Trzymany w ustach tytoń przepychał z policzka w policzek długo i bardzo kunsztownie, co świadczyło, że był bardzo wzruszony. Obskubywał zmartwiałą skórę u palców jednej szerokiej ręki, która tak jak i druga traciła już swą ciemną barwę i przybierała szary odcień znamionujący bliskość zgonu. W końcu ozwał się: — Tak, moja stara matka wciąż się trzyma, czego o jej synu, Dawidzie, nie da się powiedzieć. Ojciec poszedł na dno z „Susan and Dorothy", gdy się rozbiła za przylądkiem Cod, przypomina pan sobie, panie Barnstable? Byłeś ,pan wtedy wyrostkiem ruszającym z wyspy na rejsy wielorybnicze. No, więc od czasu tego sztormu ja dbałem o pomyślne wiatry dla matki, choć mimo to wiodło się jej nie najlepiej i nieraz przeżyć musiała złą pogodę i dostawała skrócone racje. — I chciałbyś, żebyśmy przekazali jej wiadomość o tobie? — spytał przyjaźnie Griffith. — Wiadomości — podjął szturman coraz bardziej ochrypłym i urywanym głosem — nigdy nie przekazywaliśmy sobie dużo, a to z powodu, że matka nie przywykła ich otrzymywać, a ja przesyłać. Lecz gdyby kto z panów przejrzał rejestr okrętowy i przekonał się, ile tam zapisano na moje imię, a zadał sobie trochę trudu, by oddać to staruszce, to znajdzie ją zakotwiczoną po zawietrznej domu, o, tu mam jej adres, Nr 10, Cornhill, Boston. Dbałem, żeby miała dobrą, ciepłą koję, zważywszy, że niewieście osiemdziesięcioletniej należy się to bardziej niż kiedykolwiek w życiu. — Sam to zrobię, Dawidzie! — zawołał Barnstable tłumiąc wzruszenie. — Odwiedzę ją natychmiast po rzuceniu kotwicy w Bostonie, a ponieważ zarobku nie możesz mieć dużo, podzielę się z twoją matką zawartością własnej sakiewki. Szturman był głęboko wzruszony tą szlachetną obietnicą, co zdradzało konwulsyjne drganie muskułów jego wysmaganej wiatrami twarzy. Upłynęła dłuższa chwila, nim zdołał opanować drżenie głosu. — Wiem, że zrobiłbyś to, Dick, wiem dobrze - wykrztusił wreszcie. — Wiem, iż oddałbyś ostatnią koszulę, żeby wspomóc matkę kamrata, ale bogaty ojciec cię nie wspiera i zbyt często miewasz pustki w kieszeni. A zwłaszcza gdyś się teraz ożenił, przyda wam się każdy zbędny cent. — Ale ja posiadam majątek — rzekł Griffith — i jestem bogaty. — O tak, słyszałem, że mógłby pan wystawić fregatę i zaopatrzyć ją we wszystko z własnej kieszeni. — A ja ci daję słowo oficera floty — ciągnął młody marynarz — że nie zbraknie jej niczego, nawet opieki i uczuć synowskich. Boltrope jakby się dusił. Próbował się podnieść, lecz opadł ciężko na posłanie. Konał może o parę chwil wcześniej wskutek tych głębokich i niezwykłych wzruszeń, które nim wstrząsały i domagały się wyrażenia słowami. — Boże, odpuść mi moje winyl — rzekł w końcu. — A zwłaszcza żem szemrał nieraz na dyscyplinę. Pamiętajcie o najlepszej kotwicy i topenantach dolnych rej i, i, on to zrobi, Dick, on to zrobi! Rzucam cumy życia i niech Bóg wam błogosławi i da pomyślne wiatry na pełnym morzu i wodach przybrzeżnych. Szturmanowi poplątał się język, lecz satysfakcja odbiła się w rysach nagle ściętych i zastygłych. Griffith kazał przenieść ciało do kabiny szturmana i z ciężkim sercem wyszedł na górny pokład