Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
.. I tak, i nie. Jeśli ma pan na myśli symptomy neurologiczne, to oczywiście. Jest w osłupieniu i ma konwulsje. – Czy to nie potwierdza wstępnej diagnozy? – Gdyby ta diagnoza była prawidłowa, to pacjentka już czułaby się lepiej, nie sądzi pan, doktorze? W pokoju zapanowała konsternacja. – Może źle ją leczymy. – Posłuchajcie – uspokoił ich Schein. – To cholernie osobliwy przypadek, więc nie śpieszcie się tak z robieniem sobie wyrzutów. Niełatwo cokolwiek ustalić bez szczegółowej historii choroby, bo musimy opierać się na domysłach. Przyjmijmy założenie, że to prawdopodobnie przypadek dla psychiatrów. Pacjentka z niewiadomych powodów pochłonęła ogromne ilości słonych potraw, po czym tak długo wymiotowała, aż znalazła się na granicy odwodnienia. Laboratorium to potwierdziło i stwierdziło hipematremię. Ta kobieta ma encefalopatię, zaburzenia umysłowe. Zaczęło się zapewne od zwykłego letargu, a skończyło na głębokiej śpiączce. Potem doszło do ostrej niewydolności nerek, kwasicy mleczanowej i napadów padaczki. – Rozejrzał się i zobaczył utkwione w sobie oczy. – Zmierzam do tego, że normalnie potrafimy się z tym wszystkim uporać za pomocą zwyczajnej kroplówki dożylnej. Ale w jej przypadku to na nic. Lekarze z oddziału pomocy doraźnej wymienili zawiedzione spojrzenia. – Więc skoro to nie śpiączka hiperosmotyczna, to co? – Nie wiem – wyznał Schein. – Ale przygotujcie się na najgorsze. To może być jeden z takich przypadków, kiedy robi się, co w ludzkiej mocy i nic. – Ma pan na myśli to, że nie da się jej wyleczyć? – Nie – odparł Schein z grobową miną. – Mam na myśli to, że w ciągu następnej godziny może być po niej. Dyskusję przerwało wejście pielęgniarki. Jacqueline znów miała atak. Szybko wrócili do chorej. Inna pielęgniarka już przygotowywała zastrzyk. – A jeśli valium jej nie uspokoi? Dostała już dilantin. – Macie amytal? – zapytał Schein. – Już go niosą z farmacji. – Będziemy musieli spróbować i tego. Schein cofnął się, złożył ręce na piersi i z niepokojem przyglądał się pacjentce. Wykorzystał już wszystkie sposoby znane z podręczników medycyny oraz kilka, które właśnie sam wymyślił. Miał świadomość tego, że inni na niego liczą i ta odpowiedzialność potęgowała w nim poczucie bezradności i osamotnienia. Przez następne pół godziny skoncentrował wszystkie wysiłki terapeutyczne na powstrzymaniu ataków padaczki, które stanowiły największe niebezpieczeństwo. W każdej chwili gwałtowne konwulsje, napinające ścięgna do granic wytrzymałości, mogły pozbawić pacjentkę dopływu tlenu, zupełnie jakby ktoś zamknął niewidzialny zawór. Mózg uległby uszkodzeniu, a nerki przestałyby funkcjonować, o ile wcześniej nie zatrzymałoby się serce. Początkowo amytal wydawał się działać, ale na krótko. Zwiększanie dawek było bronią obosieczną: zbyt mała ilość leku nie powstrzymywała konwulsji; zbyt duża groziła zatrzymaniem czynności oddychania. Dużo wcześniej umieścił pacjentkę pod respiratorem. Zaczynał dochodzić do wniosku, że jedynym ratunkiem byłoby przewiezienie jej do sali operacyjnej, gdzie zostałaby uspokojona potężną dawką barbituranu lub poddana narkozie. Ale wiedział, że nawet gdyby okazało się to skuteczne, nie można będzie stosować anestezji bez końca. Jednak przynajmniej chwilowo lepsze było takie rozwiązanie niż żadne. A potem, jeśli nie zdarzy się cud, życie nieznajomej, młodej kobiety zapewne wymknie mu się z rąk. Zadzwoniono z sali operacyjnej, że zespół będzie czekał za pięć minut. Kiedy sanitariusze przygotowywali pacjentkę do transportu, jej ciałem znów wstrząsnęły silne konwulsje. Jej zęby tak mocno zacisnęły się na rurce prowadzącej do tchawicy, że omal jej nie przegryzły. Schein ze współczuciem patrzył na wyginającą się w drgawkach kobietę i odliczał sekundy trwania ataku. Zastanawiał się, kiedy strumień drogocennego tlenu przestanie dopływać do jej mózgu i ten narząd zamieni się w bezużyteczny, martwy organ. ROZDZIAŁ 24 Dwa różne dźwięki brzmiały nieharmonijnie, wyraźnie oddzielając się od siebie. Dalekie trzaski przypominały odgłos zgniatania celofanu, a jednostajny grzmot – huk napływającej tunelem wody. Ale to ból sprawił, że Manley się ocknął