Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Długie godziny krzyczała i się skarżyła, aż naraz zapadła w domu śmiertelna cisza. Moja ciotka stanęła obok mnie. - Twoja matka zemdlała. Coś ty jej zrobiła? Weszłam do pokoju, gdzie kobiety położyły matkę na kanapie. Prawie się nie poruszała. Już od dawna miała kłopoty z ciśnieniem, a teraz obciążenie stało się najwyraźniej za duże. Wezwałyśmy lekarza. - Musi pani coś wypić i wziąć tabletki - powiedział. Ale matka nie chciała. - Niech mi pan pozwoli umrzeć! Urodziłam dziwkę! -bełkotała. Lekarz zabrał matkę do kliniki. - Co z ciebie za córka! To twoja wina, że się pochorowała! - zarzuciła mi ciotka. Nie miałam sił. Nie czułam się winna, bo przecież stale mówiłam, że nie chcę wyjść za Salmana. Ale tyle wrogości, tyle nienawiści ze wszystkich stron. Nikt tu nie stanął III w mojej obronie, a moi przyjaciele w Austrii byli oddaleni o szesnaście godzin lotu samolotem. Nie miałam pojęcia, co będzie dalej. Poszłam do kuchni, żeby się w spokoju zastanowić. Byłam w Pakistanie i nikt nie chciał mi pomóc. Ale za mąż za mojego kuzyna nie wyjdę. Bo wtedy rodzice mnie tu zostawią i resztę życia spędzę w Lahaurze, w kuchni domu przy bocznej ulicy, na której moja stopa nigdy nie stanie. Nie mogłam pozwolić, żeby tak wyglądało moje życie, miałam całkiem inne plany- skończyć szkołę, potem może studiować i pokazać wszystkim, na co mnie stać. Nie chciałam zniknąć w masie, jak moje kuzynki i ich matki, którym zależało tylko na tym, żeby broń Boże nie zwracać na siebie uwagi. Ale jak miałam to zrobić? Z rodzicami nie mogłam rozmawiać, bo oni widzieli tylko tyle, że nie jestem taka, jakby chcieli. Wszystko, co mi jeszcze w Linzu obiecywali w obecności pracowników socjalnych w noclegowni, nagle stało się nieważne. Byli wściekli, agresywni i najwyraźniej gotowi na wszystko. Do pewnego stopnia nawet ich rozumiałam. Wychowali się w innym świecie, gdzie liczyły się zupełnie inne wartości, i po prostu nie potrafili pojąć wielu rzeczy, które mnie emocjonowały i zajmowały. Ich zdaniem, ściągnęłam na nich hańbę, która być może przylgnie do nich na zawsze. Moj a matka straciła twarz przed swoją siostrą, a mój ojciec, dla którego honor, moralność i szacunek były jeszcze ważniejsze, wyszedł przed swoim ojcem na nieudacznika. Akurat mój ojciec! Człowiek, który sam zawsze musiał walczyć o uznanie i miał nadzieję, że dzięki sukcesowi w Europie zdobędzie je nie tylko u sąsiadów, lecz przede wszystkim u własnego ojca. I właśnie jego wystawiłam na pośmiewisko. III A może rzeczywiście byłam wszystkiemu winna? Może powinnam była się po prostu podporządkować? W ciągu tych kilku minut spędzonych w kuchni uświadomiłam sobie, że z mojej sytuacji nie ma wyjścia. Moje życie jest zmarnowane, cokolwiek się stanie. Jeśli wyjdę za Salmana, spędzę resztę życia na pakistańskim podwórzu za domem, a jeśli tego nie zrobię, tak zrażę sobie rodziców, że nasze stosunki na zawsze zostaną zniszczone. W tym momencie mój wzrok padł na ciężki, spiczasty nóż leżący koło zlewu, którym ciotka dzieliła duże kawałki mięsa. Słyszałam w kuchni, jak moi krewni krzyczą i pomstują. Matka była w szpitalu. Przeze mnie. Ojciec gdzieś przepadł bez śladu, ale to i tak nie miało znaczenia, bo on też by mi i go nie pomógł. Chwyciłam za nóż. W tym momencie wpadł do kuchni Salman. Gdy mnie zobaczył, rzucił się na mnie i przewrócił mnie na podłogę, wytrącając mi nóż z ręki. Nie musiał nic mówić, jego przerażony wzrok w zupełności wystarczał. Łzy wściekłości i rozpaczy napłynęły mi do oczu. - Salmanie, zrozum, proszę, że cię nie kocham. Przykro mi. Ale nigdy nie wyjdę za mąż za mężczyznę, którego nie kocham. Dla pakistańskiej kobiety to oczywiście zupełnie niemożliwe, żeby po prostu odtrącić narzeczonego - inaczej niż dla mężczyzny, bo nawet jeśli rodzice już mu wybrali żonę, on może nie zgodzić się na ślub. Coś takiego przytrafiło się nawet jednej z moich kuzynek. Po pierwszym spotkaniu ten, któremu była przyrzeczona, stracił ochotę do ożenku. Czy Salman nie mógłby po prostu zrobić tak samo? - Naprawdę mi przykro, Salmanie, ale nie mogę sobie wyobrazić, żebym kiedykolwiek była dla ciebie dobrą żoną. III Po tym, co się stało, nigdy cię nie pokocham. Czy właśnie tego chcesz? Dlaczego nie powiesz swojemu ojcu i mojej matce, że nie chcesz się ze mną ożenić? Patrzył na mnie bez wyrazu. - Bo cię kocham. Kocham cię i ty też się tego nauczysz. Wziął nóż i wyszedł z kuchni. Dzisiaj jestem pewna, że najprawdopodobniej nic bym sobie wtedy nie zrobiła. Nie byłabym do tego zdolna, nie tylko dlatego, że islam zabrania samobójstwa. Nie zrobiłabym tego, bo jeszcze nie skończyłam ze swoim życiem i skrycie wciąż miałam nadzieję znaleźć jakieś rozwiązanie. Ale dobrze pamiętam to uczucie bezsilności, jakie mnie wtedy opadło. Jeszcze dzisiaj te wspomnienia regularnie powracają - na przykład, gdy widzę w kolejce Turczynkę, która krzyczy na swoje dziecko. Albo gdy oglądam film o jakimś muzułmańskim kraju, czytam w gazecie reportaż lub gdy w indyjskiej restauracji poczuję intensywny zapach curry. I nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się te wspomnienia całkiem wytrzeć z pamięci. Jeszcze tego samego wieczoru zwolnili matkę ze szpitala. Sprawiło mi niewymowną ulgę, że czuła się lepiej i nie musiała zostać tam na noc. Ciotka i kuzynki zaprowadziły ją do pokoju i położyły na kanapie. Wkrótce usnęła, ale nawet jak już słyszałam, że chrapie, nie chciały mnie do niej wpuścić. - Daj spokój, Sabatina. Tylko ją jeszcze bardziej zdenerwujesz - powiedziała ciotka. Następnego dnia rano matka mogła już wstać