Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Ale Brown Kulas chciał mieć absolutną pewność. Jeśli Tyler kiedykolwiek jeszcze zjawi się na tej platformie odpalania, będzie martwy. Brown Kulas zszedł w dół do samolotu. - Uważam, że dla naszego wspólnego bezpieczeństwa powinniście nauczyć mnie obchodzenia się z pistoletem maszynowym Thompsona - powiedział Larsowi i Snithowi, nie ujawniając im jednak swych faktycznych zamiarów. Zgodzili się z nim, że będzie to słuszny krok. Terl wielokrotnie powtarzał, że podczas transfrachtu nie wolno strzelać z broni palnej, ale kogo to wzruszało? Dwa pistolety maszynowe! Użyje dwóch pistoletów maszynowych... Przez całą drogę powrotną do Denver Brown Kulas planował, w jaki sposób tego dokona. 3 Niewielki szary człowiek obserwował dziwny antyczny pojazd ziemski, który krążył w przestrzeni o parę mil powyżej jego orbity. Już przed miesiącem "połączone siły" otrzymały nauczkę, by zostawiać w spokoju takie pojazdy. Pułkownik Rogodeter Snowl - będący już w niełasce za próby ukradkowego porwania ziemskiego notabla i odcięcia ich od potencjalnych łupów zaatakował swym statkiem klasy Vulcor, waląc ogniem ze wszystkich miotaczy, taki pojazd, który wykonywał właśnie identyczną misję. Dziwny ten pojazd zgrabnie wywinął się spod ataku, odskakując w bok. Po czym wypuścił serię dziwnych przedmiotów w stronę statku Snowla. Snowl wyprowadził statek na orbitę parkingową zaintrygowany, co to za przedmioty. Wysłał kilku członków załogi na zewnątrz, by przeprowadzili inspekcję kadłuba, a oni - ku swemu przerażeniu - wykryli dwadzieścia samoprzyczepnych min magnetycznych ciasno przywierających do powłoki statku. Ziemski pojazd najwidoczniej zaminował ich cały statek. Snowla jeszcze bardziej zaambarasowało odkrycie, że miny nie eksplodowały. Miały zapalniki ciśnieniowe. Oznaczało to, że ciśnienie powietrza spowoduje ich eksplozję, jeśli jego statek znajdzie się na wysokości stu tysięcy stóp nad powierzchnią planety. Każdy z dowódców pospiesznie rozkazał sprawdzić swój statek czy też nie złapał jakiejś miny. Nic nie wykryli, więc oznaczało to, że jeśli się tylko zaczęło ścigać ten pojazd ziemski, wówczas wyrzucał on na trajektorię pościgu obłok minowy. Bardzo zniechęcające! Zostawili go więc w spokoju. Pojazd ziemski miał z boku olbrzymie drzwi i mnóstwo różnych dźwigów. Niewielki szary człowiek nie był ani saperem, ani ekspertem wojskowym, ale pojazd najwyraźniej zbierał kosmiczne szczątki. Nie używał dźwigów, więc wewnątrz drzwi musiał mieć wielki magnes. Najwidoczniej wykryli coś na swych ekranach - niedawno przeszła przez ten system wielka i niezwykła kometa pochodząca z jakiegoś innego systemu i orbita pełna była jakichś dziwnych szczątków, które od czasu do czasu rozbijały się o ekrany antymeteorytowe większości ich statków. I wtedy ten ziemski pojazd wyruszał w przestrzeń, dostosowywał swą prędkość do prędkości obiektu - wiele z nich miało prędkość rzędu dziewiętnastu mil na sekundę - a potem nagle rzucał się w bok. Oczywiście, magnes wewnątrz drzwi pojazdu chwytał obiekt. Niewielki szary człowiek uważał, że było to dość interesujące. Zupełnie jak koliber polujący na owady, którego kiedyś widział: wisiał nieruchomo nad kwiatem, potem nagle odskakiwał w bok lub w górę. Niewielki szary człowiek bezskutecznie czekał na wiadomość, ale jak dotąd nie otrzymał żadnej. I prawdopodobnie nie otrzyma jej jeszcze przez parę miesięcy. Żaden nowy kurier nie przybył do niego, co oznaczało, że tej planety jeszcze nie znaleziono. Było to bardzo męczące. Jego niestrawność znów zaczęła dawać o sobie znać