Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Wrócili przeto wszyscy pod te drzwi i Jip zajrzał przez dziurkę od klucza. Ale widocznie coś musiało stać wewnątrz i zasłaniać otwór, nie dojrzał więc nic. Stali tak kołem, rozważając co dalej robić, gdy nagle odezwała się sowa: - Pst! Słuchajcie! Mam wrażenie, że wewnątrz jest ktoś! Zamilkli na chwilę. Potem doktor powiedział: - Musiałaś się omylić, Tu-Tu. Ja nic nie słyszę. - Ja słyszę na pewno - oświadczyła sowa. - Cicho! O, znowu. Czy nie słyszycie? - Nie, ja nie słyszę - odparł doktor. - A co takiego słyszysz? 84 ii- - Słyszę jakiś szelest, jak gdyby ktoś wkładał rękę do kieszeni. - Ale to przecież w ogóle nie sprawia żadnego szelestu - powątpiewał doktor. - Tego nie mogłaś tu za drzwiami usłyszeć. - Wybacz pan, ale ja mogę to usłyszeć - odrzekła Tu-Tu. - Powiadam panu, że za tymi drzwiami jest ktoś, kto wkłada rękę do kieszeni. Wszystko sprawia hałas - o ile oczywiście ma się dość wyczulone ucho. Nietoperze na przykład słyszą,, jak kret przebiega w podziemnym chodniku - i wmawiają sobie, iż mają czuły słuch. My, sowy, jednak potrafimy słuchając jednym tylko uchem, rozpoznać barwę młodego kota jedynie po sposobie, w jaki trzaska w nocy jego na-elektryzowana sierść. - Zdumiewasz mnie - powiedział doktor. - To ogromnie zajmujące. Nastaw jeszcze raz ucha i powiedz mi, co ten człowiek tam robi. - Nie wiem jeszcze dokładnie, czy to mężczyzna. Może to kobieta. Podnieś mnie pan nieco, abym mogła podsłuchać przez dziurkę od klucza, potem /araz powiem panu dokładnie. Doktor podniósł sowę i przytrzymał ją tuż pod d/iurką. Po chwili sowa rzekła: - Teraz trze sobie policzek lewą ręką. Jest to mała i\'ka i mała twarz. Równie dobrze może to być kobieta - nie! Teraz odgarnia sobie włosy z czoła... To jednak jest mężczyzna. - Kobiety czynią to także niekiedy - zauważył dok-lor. - To prawda - przytaknęła sowa. - Ale gdy to czy- 85 nią, ich długie włosy sprawiają zupełnie inny szmer... Pst! Pilnujcie, aby to prosię-wiercipięta zamilkło wreszcie. Wstrzymajcie na sekundę oddech, abym mogła dobrze słyszeć. To, co teraz chcę uczynić, jest rzeczą bardzo trudną - a te straszne drzwi są takie grube! Pst! Bądźcie wszyscy cicho - zamknijcie oczy i wstrzymajcie dech! Tu-Tu nachyliła się i nadsłuchiwała długo z natężoną uwagą. W końcu zwróciła się do doktora i powiedziała: - Ten człowiek tam jest bardzo nieszczęśliwy. Płacze. Postanowił jednak nie płakać głośno i nie siąkać nosa, abyśmy nie usłyszeli, że płacze. Ale słyszałam całkiem wyraźnie, jak łza spadła mu na rękaw. - Skąd wiesz, że to łza? Może to kropla wody, która spadła na niego z sufitu? - spytało Geb-Geb., - Pfe! Jakaż to nieświadomość - parsknęła wzgardliwie Tu-Tu. - Kropla wody spadająca z sufitu robi dziesięć razy tyle hałasu. - Jeśli ten biedak tam zamknięty jest istotnie nieszczęśliwy - powiedział doktor - to musimy koniecznie wejść do środka i zobaczyć, co się z nim dzieje. Podajcie mi siekierę, rozbiję drzwi. PLOTKARKI OCEANU Prędko przyniesiono siekierę i doktor wybił w drzwiach otwór dostatecznie wielki, aby dostać się do wnętrza. Najpierw nic nie widział, tak ciemno było w pokoju, zaświecił więc zapałkę. Pokój był bardzo mały, bez okna i o niskim suficie. 86 Całe umeblowanie składało się z jednego tylko krzesła. Dokoła ścian stały wielkie beczki przyśrubowane do podłogi, aby nie staczały się na siebie podczas chwiania i kołysania statku. Nad beczkami na drewnianych hakach wisiały cynowe dzbany różnej wielkości. Mocna woń wina przesycała cały pokój. W środku zaś, na podłodze, siedział mały, może ośmioletni chłopa-c/,ek i płakał gorzko. - Oświadczam wam, że to jest piwnica z winem tych korsarzy - szepnął Jip. - Tak! Piękne mi wino - powiedziało Geb-Geb. -Sam zapach przyprawia o zawrót głowy. Malec zląkł się najwidoczniej obcego człowieka, który stał przed nim, i tych wszystkich zwierząt, które gapiły się weń przez wybity w drzwiach otwór. Ale zaledwie przy świetle zapałki ujrzał twarz Jana Dolittle, przestał natychmiast płakać i podniósł się. - Ty nie jesteś żadnym z tych korsarzy, prawda? -/a pytał. A gdy doktor potrząsnął głową i roześmiał się serdecznie i głośno, chłopaczek uśmiechnął się również, podszedł do doktora i podał mu rękę. - Śmiejesz się jak przyjaciel - rzekł - a nie jak korsarz. Czy nie mógłbyś mi powiedzieć, gdzie jest mój wujek? - Niestety nie - odparł doktor