Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Wielki kanclerz hrabia Bestużew i jego żona traktowali hrabiego Lynara jak członka rodziny i niezwykle go fetowali. Nie zyskało to jednak jego uznania, gdyż było śmieszne. Jeszcze jedna rzecz ciążyła na nim, a mianowicie żywe wciąż wspomnienia o niezwykłej przyjaźni jego brata z księżniczką Anną142, którą złożono z regencji. Gdy hrabia Lynar przyjechał, od razu zaczął zabiegać o zamianę Holsztynu na hrabstwo oldenburskie. Wielki kanclerz hrabia Bestużew wezwał do siebie pana Pechlina , ministra wielkiego księcia do zarządzania Holsztynem, i przedstawił mu propozycję hrabiego Lynara. Pechlin przekazał to wielkiemu księciu. Wielki książę gorąco kochał Holsztyn. Już w Moskwie powiadomiono go o nie zapłaconych długach księstwa, poprosił więc o pieniądze cesarzową, która dała mu niezbyt dużą sumę. Pieniądze te nigdy nie dotarły do Holsztynu, trzeba bowiem było zapłacić najpilniejsze długi Jego Cesarskiej Wysokości w ROSJI. Pan Pechlin przedstawił położenie pieniężne Holsztynu jako rozpaczliwe. Wiedział o tym dobrze, ponieważ wielki książę powierzył mu cały zarząd, sam zaś nie zajmował się tymi sprawami wcale lub zajmował niewiele, tak że pewnego razu wyprowadzony z cierpliwości Pechlin powiedział mu cicho: „Najjaśniejszy panie, zależy od władcy, czy uczestniczy 142 z księżniczką Anną - Anna Leopoldówna, księżna Meklemburg - Schwerin (1718-1746), regentka Rosji przy swoim małoletnim synu Iwanie VI w 1. 1740-1741. Złożona z regencji po przewrocie pałacowym dokonanym przez Elżbietę Piotrowną. 143 Pechlin, tajny radca, minister do spraw Holsztynu przy wielkim księciu Piotrze. w zarządzaniu swoim krajem, czy też nie uczestniczy, jeśli jednak nie miesza się do rządów, kraj rządzi się sam, ale rządzi się źle". Pechlin był bardzo niski i bardzo gruby. Nosił olbrzymią perukę, ale nie pozbawiony był zdolności ani rozeznania. W tej grubej i krótkiej postaci mieszkał subtelny i przenikliwy umysł. Oskarżano go wyłącznie o to że nie był zbyt oględny w wyborze środków. Wielki kanclerz hrabia Bestużew wiele mu zawierzał i miał za zaufanego człowieka. Pechlin wytłumaczył wielkiemu księciu, że wysłuchanie warunków to jeszcze nie zawarcie umowy, a zawarcie umowy to jeszcze nie przyjęcie warunków, i że zawsze, skoro to uzna za potrzebne, będzie mógł zaprzestać pertraktacji. Wreszcie skłoniono go pomału do wysłuchania propozycji duńskiego posła, co stanowiło początek negocjacji. Były one wielkiemu księciu niemiłe i powiedział mi o tym. Gdy mnie, wychowaną w zastarzałej niechęci Domu holsztyńskiego wobec Danii, na domiar jeszcze przekonano o szkodliwości dla wielkiego księcia i dla mnie projektów hrabiego Bestużewa, nie mogłam mówić o tych pertraktacjach inaczej niż ze zniecierpliwieniem i niechęcią. Usiłowałam odwieść od nich wielkiego księcia, jak tylko mogłam. Słyszałam zresztą o tym wyłącznie od niego, choć nakazano mu, aby dochował w tym względzie najściślejszej tajemnicy, zwłaszcza wobec dam. Sądzę, że to ostrzeżenie tyczyło głównie mnie, okazało się jednak nieskuteczne, ponieważ Jego Cesarska Wysokość niezwłocznie mi wszystko opowiadał. Im dalej postępowały pertraktacje, w tym lepszym i korzystniejszym świetle starano się przedstawić je wielkiemu księciu. Widziałam często, że był zachwycony przyszłymi nabytkami, po czym zachwyt mijał, a pojawiał się żal za tym, co wypadało utracić. Gdy tylko zaczynał się wahać, bieg pertraktacji umyślnie zwalniano, zanim nie wynaleziono jakiejś nowej zachęty i nie przekonano go, że zysk będzie po jego stronie. Na początku wiosny rozkazano nam przenieść się do Letniego Ogrodu i zamieszkać tam w niedużym domu zbudowanym przez Piotra I, z którego wychodziło się wprost do ogrodu. Nie było wówczas jeszcze ani kamiennego nabrzeża, ani mostu na Fontance. W tym domu spadło na mnie nieszczęście najcięższe z tych, jakie dotknęły mnie za panowania cesarzowej Elżbiety. Pewnego ranka zawiadomiono mnie, że cesarzowa odwołała z mojej służby mego starego kamerdynera Timofieja Jewrieinowa. Uczyniono to pod pretekstem sprzeczki, w jaką Jewrieinow wdał się w goto walni z lokajem podającym nam kawę. Wielki książę przechodził właśnie obok i słyszał częściowo ich wymysły