Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Takie przynajmniej wrażenie odniósł Chancellor. Wstał z fotela i wyciągnął dłoń. * Witaj w domu, Ulsterze. To dla ciebie początek nowego życia. * Tak, myślę, że masz rację. Nie zmienię się z dnia na dzień, ale początek już jest zrobiony. Elizabeth Scarlatti trzasnęła dłonią o biurko. - Przykro ci? Przykro? Nie zwiedziesz mnie ani na chwilę. Jesteś nieprzytomny ze strachu, i słusznie! Ty cholerny głupcze! Ty ośle! Myślałeś, że co robisz? Że to zabawa? Dziecinne igraszki?! Ulster zacisnął palce na oparciu sofy, na której siedział, i powta- rzał nieustannie w myśli: "Heinrich Kroeger, Heinrich Kroeger". * Ulster, żądam wyjaśnień! * Powiedziałem ci. Nudziło mi się. Po prostu mi się nudziło. * Jak głęboko w tym siedzisz? * O Chryste! Wcale. Dałem trochę pieniędzy na towar, i tyle. Na dostawę. To wszystko. * Komu dałeś pieniądze? * Takim jednym. Facetom, których spotykałem w klubach. * Kryminalistom? * Nie wiem. Zresztą kto teraz nie jest kryminalistą? Tak, chyba tak. Dlatego z nimi zerwałem. Całkowicie! * Czy kiedykolwiek coś podpisywałeś? * Jezu, nie! Myślisz, że zwariowałem? * Nie. Myślę, że jesteś głupi. "Heinrich Kroeger, Heinrich Kroeger." Ulster Scarlett wstał z sofy i zapalił papierosa. Podszedł do kominka i wrzucił zapałkę między trzaskające polana. - Nie jestem głupi, mamo - powiedział z naciskiem. Elizabeth puściła mimo uszu jego sprzeciw. * Dawałeś tylko pieniądze? Nie wplątałeś się nigdy w żadną awanturę? * Nie! Oczywiście, że nie! * Więc kim był ten kapitan statku? Ten, którego zamor- dowano? * Nie wiem! Słuchaj, przecież ci mówiłem. Przyznaję, że tam byłem. Kumple powiedzieli, że oglądanie rozładunku towaru jest podniecające. Ale to wszystko, przysięgam. Były kłopoty. Załoga zaczęła rozróbę, więc odjechałem. Zabrałem się stamtąd, jak tylko mogłem najszybciej. * I nic więcej? Na tym koniec? * Tak. Co chcesz, żebym zrobił? Mam się z tego powodu zastrzelić? * To się raczej nie zdarzy. - Elizabeth obeszła biurko dookoła i zbliżyła się do syna. - A co z tym małżeństwem, Ulster? Też z powodu nudy? * Myślałem, że mnie pochwalisz. * Nie wiedziałam, że moja pochwała czy dezaprobata ma dla ciebie jakieś znaczenie. * Ma. * Podoba mi się panna Saxon, choć z innych powodów, niż myśli Chancellor. Wygląda mi na uroczą dziewczynę... Za to nie jestem pewna, czy ty mi się podobasz... Kochasz ją? Ulster Scarlett spojrzał na matkę uśmiechając się niefrasobliwie. * Myślę, że będzie dobrą żoną. * * Skoro unikasz odpowiedzi... A czy ty będziesz dobrym mężem? * Ależ mamo, przeczytałem w "Vanity Fair", że jestem najlepszą partią w całym Nowym Jorku. * Dobrzy mężowie i najlepsze partie to często pojęcia wzajem- nie się wykluczające... Czemu chcesz się ożenić? * Jestem już w takim wieku, że chyba powinienem... - Przyjęłabym taką odpowiedź od twojego brata. Od ciebie nie. Scarlett odsunął się od matki i podszedł do okna. Nadeszła chwila, którą zaplanował i do której się przygotowywał. Musiał to teraz dobrze rozegrać. Pewnego dnia Elizabeth zorientuje się, jak bardzo się myliła. Nie był głupi, był genialny. * Próbowałem wyjaśnić Chancowi. Spróbuję i tobie. Na- prawdę chcę się ożenić. Chcę się czymś zająć... Zapytałaś, czy kocham tę dziewczynę. Myślę, że tak... że ją pokocham. Po- winienem wreszcie uporządkować swoje życie. - Odwrócił się od okna i stanął twarzą w twarz z matką. - Chciałbym poznać wszystko, co dla nas zbudowałaś. Chciałbym dowiedzieć się, czym jest rodzina Scarlattich. Zdaje się, że wszyscy to wiedzą oprócz mnie. To punkt wyjścia, mamo. * Tak, to punkt wyjścia. Powinnam jednak cię ostrzec. Kiedy mówisz o firmie Scarlatti, nie łudź się, że twoje nazwisko daje ci prawo do zarządzania nią. Będziesz musiał wykazać swoją wartość, zanim złożę w twoje ręce jakąkolwiek odpowiedzialność czy władzę. W tej kwestii Scarlatti to ja. * Oczywiście. Zawsze dawałaś nam to jasno do zrozumienia. Elizabeth Scarlatti okrążyła biurko i usiadła w fotelu. - Nigdy nie twierdziłam, że nic się nie zmienia. Wszystko się zmienia Możliwe, że masz zdolności. Jesteś synem Giovanniego Scarlatti, a on był geniuszem... Być może zrobiłam głupstwo zmieniając ci nazwisko. Ale wtedy wydawało mi się to słuszne