They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Spróbowałam do niej właśnie przemówić: - Z Murgenem będzie wszystko dobrze. - Shivetya przekazał mi wiedzę potrzebną do reanimowania Uwięzionych. - Ale zanim go obudzimy, musimy wydostać go z równiny. Podobnie ma się rzecz z pozostałymi. Rzekołaz wrócił ze swego obchodu. - Demoniczne jedzenie kończy się, Śpioszka. Wystarczy na wydostanie się z równiny i może jeszcze kilka posiłków, ale potem będziemy zdani na siebie. Albo szybko zdobędziemy coś od tubylców, albo będziemy musieli jeść psy i konie. - Aha, dobra. Wiedzieliśmy, że tak będzie. I tak poszło lepiej, niż oczekiwaliśmy. Czy ktoś pomyślał, żeby ukraść coś cennego z miejsca, w którym byliśmy? Ta uwaga ściągnęła na mnie szereg pozbawionych wyrazu spojrzeń. Wtedy zrozumiałam, że zapewne nikt inny nie zdawał sobie sprawy z istnienia skarbów, jakie odkryłam, ścigając Tobo aż do głębin ziemi. Chłopak pewnie rozgadałby wszystkim, gdyby to zapamiętał. Usta i tak nie zamykały mu się nawet na chwilę. - Kiedy dotrzemy na miejsce, będzie akurat pora żniw - poinformował mnie Łabędź. - Co? Wzruszył ramionami. - Po prostu wiem. Niewykluczone, że miał rację. - Niech wszyscy posłuchają. Odpocznijcie w nocy najlepiej, jak się da. Chcę, żebyśmy wyruszyli w drogę wcześnie rano. A nie wiadomo, co nas czeka na krańcu drogi. Ktoś warknął, że jeśli chcę, aby spał, dlaczego nie zamknę się i nie pozwolę mu zabrać się do roboty. Sama ledwie potrafiłam stłumić ziewanie, chociaż nie minęło wcale dużo czasu, odkąd obudziłam się przy tronie Shivetyi. Czułam, jak myśli wymykają mi się spod kontroli. Powiedziałam: - Zapomnijcie o wszystkim innym. Zamierzam pierwsza skorzystać z własnej rady. Gdzie jest miejsce, w którym mogę owinąć się kocami i lec, zanim stracę przytomność? Jedyne wolne miejsce znajdowało się na samym końcu obozu Kompanii. Wszyscy towarzysze mojej podniebnej przygody, oprócz Tobo, musieli przenocować właśnie tam. Wcześniej postanowiłam, że zjem jeszcze coś przed snem, jednak wyczerpanie wzięło górę, zanim przełknęłam choć trzy kęsy demonicznego jedzenia. Ostatnia moja myśl krążyła wokół kwestii, jak też Bóg mógł przeoczyć, że oto jedna z Wiernych przyjęła dar od jednego z Przeklętych. Interesujące ćwiczenie. Bóg wie wszystko. Stąd też, Bóg z góry musiał wiedzieć, co zrobi Shivetya, i pozwolił mu na to. Musiało zatem być zgodne z wolą Boga, byśmy skorzystali ze szczodrobliwości demona. A grzechem byłoby sprzeciwiać się Boskiej woli. 96 Miałam dziwne sny. Jakże mogłoby być inaczej. Czyż Shivetya nie gościł w mojej głowie? Czy nie znajdowałam się na nawiedzonej lśniącej równinie? Kamień pamięta. I kamień zechciał, abym się dowiedziała. Przebywałam naonczas w innym miejscu, w czasie, który nie był moim czasem. Byłam Shivetyą, a przynajmniej miałam udział w jego sposobie postrzegania świata, ze wszystkich stron naraz, bladą imitacją Boskiego Widzenia. Mogłam przebywać we wszystkich miejscach równocześnie, gdyż spojrzenie na posadzkę otaczającą tron zapewniało kontakt z całością mej domeny. Tak więc stawaliśmy się jednością w naszej wiedzy, pieśniarz i pieśń. Liczny oddział wędrował skroś mego oblicza. Postrzegałam czas inaczej niż śmiertelnicy, ale rozumiałam, że minęły wieki od czasu, kiedy miało to miejsce po raz ostatni. W pewnej chwili śmiertelnicy przestali przychodzić. A przynajmniej nie działo się to tak często jak ongiś. I nigdy nie było ich już tak wielu. We śnie zostało ze mnie dość Śpioszki, bym zidentyfikowała wspomnienia Shivetyi z nadejścia Uwięzionych, zanim jeszcze wpadli w pułapkę zastawioną przez Duszołap. Dlaczego demon chciał, abym te właśnie sceny oglądała? Znałam tę historię. Murgen kilkakrotnie mi ją opowiadał, chcąc koniecznie, aby trafiła do Kronik dokładnie w takiej formie, jakiej sobie zażyczył. Nie potrafiłam w wyraźny sposób wyczuć osobowości, w której zostałam zanurzona, jednak zdawałam sobie sprawę z delikatnej sugestii każącej mi porzucić ciekawość, zrezygnować z pytań, przestać identyfikować się z jednym punktem widzenia, pozwolić, by z pąka rozwinął się kwiat. Powinnam większą uwagę zwracać na zdolności Wujka Doja. W czasach takich jak te umiejętność odrzucenia własnego ja mogła okazać się użyteczna. Czas zdecydowanie inaczej płynął dla demona. Ale próbował dostosować swą wizję do umysłowości efemerycznego śmiertelnika, aby przekazać to, o co mu chodzi, aby dostarczyć informacji, która okaże się dla mnie użyteczna. Obserwowałam więc całą przygodę aż po wielką i rozpaczliwą ucieczkę, w której życie stracił Kubeł, Wierzba zaś otrzymał szansę przejścia do historii jako pionek w rękach zła. Ale nie potrafiłam tego zrazu pojąć, ponieważ wszystko to były wyłącznie bliższe szczegóły wydarzeń znanych mi wcześniej w ogólnym zarysie. Nie byłam jednak kompletnie głupia. Wreszcie załapałam. Pytanie to przyszło mi do głowy już wcześniej, nie sądziłam jednak, że ma wartość decydującą