Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Zawsze byłeś trudny do rozgryzienia - skomentował leprechaun. Pierwszy raz od wielu dni na twarzy Kelseya błysnął jeden z jego i^adkich uśmiechów. - Jestem z Tyl wyth Teg - wyj aśnił Mickey owi. - Czy nie ocze- kuj e się po mnie, że będę trudny? - Zawsze tego od ciebie oczekiwałem - ochoczo przytaknął Mic- key. ROZDZIAŁ 1f Siefczita Certowen Gdy zbliżyli się do zamku, wydał im się wspanialszy niż z plaży. Wysokie, krystaliczne mury przechodziły w jeszcze wyższe wie- życzki, wznoszące się spiralnie w niebo, a każdy ich skrawek migotał w porannym słońcu. Rozliczne załamania oraz kancia- ste kamienie odbijały światło w setkach kierunków, zmuszając Gary'ego i jego towarzyszy do mrużenia oczu przed palącym bla- skiem. Był to zamek dla dobrego króla, uznał Gary, nieodpowiedni dla złej wiedźmy. Jakże smutne było dla krainy Faerie, że Ceridwen nazwała Ynis Gwydrin swym domem. Towarzysze napotkali przy frontowej bramie Geeka, zerkające- go na nich podejrzliwie i rzucającego zaniepokojone spojrzenia na schowany miecz Kelseya. - Pani powiedzieć, że ja spotkać Tomcio i krasnolud - stwier- dził goblin. - Tylko Tomcio i krasnolud. - Poprosiła... powiedziała... żebyśmy wszyscy pomogli - odpo- wiedział Gary. Żółte oczy Geeka zmrużyły się z powątpiewaniem. - Odmówiliśmy, oprócz krasnoluda - łgał Gary. - Tak więc Ce- ridwen najprawdopodobniej nie powiedziała ci, że masz nas ocze- kiwać. Przemyśleliśmy to jednak i uznaliśmy, że lepiej będzie na- prawić ścianę, niż stawić czoła gniewowi Pani, gdy wróci ze swej wyprawy. - A jak ja was nie wpuścić, Ceridwen was ukarać? - spytał go- blin i wyglądało na to, że służalczemu potworkowi spodobał się ten pomysł. - W takim razie możemy równie dobrze cię zabić, ponieważ my i tak bylibyśmy zgubieni - stwierdził pewnym głosem Kelsey. - Przynajmniej trochę się zabawię, zanim gniew Ceridwen spa- dnie na mnie. - Dłoń elfa przesunęła się w stronę wiszącego u pasa miecza. Twarz Geeka zmarszczyła się na chwilę, po czym głupawo ski- nął głowąi pokazał gestem, aby szli za nim. - Dobra robota - Kelsey pogratulował Gary'emu, lecz to mina Mickeya, jaką skierował w stronę młodzieńca, wyrażaj ąca zarówno podziw, jak i zdumienie, była dla Gary'ego największym komple- mentem. Szli przez ogromną salę audiencyjnąoraz labirynt korytarzy o ścianach wyłożonych lustrami. Stropy znajdowały się dość wy- soko, choć Tomcio i tak musiał się schylać, a nawet czołgać w niektórych miejscach, by się przedostać. Gary wysunął się na prowadzenie, by przeprowadzić krótką pogawędkę z Geekiem i postarać się pozyskać zaufanie goblina, lecz Geek nie powie- dział zbyt wiele i więcej niż raz stwierdził, że nienawidzi smro- du ludzi. Wciąż podążali labiryntem - schodami w dół, później przez kil- ka pomieszczeń o nieregularnych kształtach, schodami w górę oraz kilkoma korytarzami. Gary podejrzewał, wiedząc jednocześnie, że nie tylko on ma takie odczucia, że Geek celowo prowadzi ich okrężną drogą, jakby starając się nie dopuścić, by zdołali zidentyfikować swoje położenie w zamku. Miało to sens -było mniejsze prawdo- podobieństwo, że zrobią coś złego, jeśli nie mogliby odnaleźć drogi powrotnej na zewnątrz. Weszli w końcu do pomieszczenia podobnie wyłożonego zwier- ciadłami jak korytarze, poza jedną ścianą, gdzie szkło było potłu- czone. Towarzysze byli dość zaskoczeni, widząc za popękanym fragmentem mur. Z każdego zakątka zamek wydawał się niemal przejrzysty, choć niezaprzeczalnie solidny. W jednym miejscu kamienie również były popękane - bez wątpienia Ceridwen chciała, by to miejsce zostało naprawione, ponieważ krasnolud nie był szklarzem. Za dziuraw ścianie znajdowało się kolejne pomieszczenie, za- stawione mosiężnymi piecami, na którego podłodze narysowano pentagram. Nawet Gary znał wystarczająco wiele legend na temat magii, by wiedzieć, że druga komnata służy do przywoływania cze- goś. Nie mógł powstrzymać się przed wzruszeniem ramion, zasta- nawiając się, jakąbestię Ceridwen mogła przyzwać i co za piekiel- ne stworzenie mogło tak roztrzaskać ścianę. Właśnie tutaj - wyjaśnił Geek. - Naprawić kamienie. Pani poło- ży na nie nowe szkło. - Gary chciał o coś zapytać goblina, lecz Geek obrócił się i natychmiast wyszedł, dając wyraźnie do zrozumienia, że czuł się w tym miejscu niezręcznie. - Sprowadziła wielkiego - skomentował Mickey, patrząc na roz- trzaskaną ścianę. - Wielkiego kogo? - ośmielił się zapytać Gary. - Demona, chłopcze - odpowiedział leprechaun. - Ceridwen zawsze zabawia się z demonami