Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Później, podróżując tą trasą, widziałem wszystko na przemian raz w łagodnych, jasnych barwach, raz skąpane we krwi - to kolejna sztuczka historycznego widzenia świata, bezlitośnie rozdartego między dobrem a złem, wojną i pokojem. Ilekroć wyobrażałem sobie najazd otomanów na krainy nad-dunajskie czy wcześniejsze wtargnięcie ze wschodu hord Hunów, zawsze miotały mną sprzeczne uczucia: z jednej strony widziałem oczyma duszy odciętą głowę wwożoną z rykiem triumfu i nienawiści do obozowiska, a z drugiej turecką staruszkę, która czule ubiera wnuczka w cieplejsze ubranie, gładzi go po twarzy i sprawdza, czy jedzenie nie jest za gorące. Ale wszystkie te refleksje stanowiły dla mnie jeszcze przyszłość, i podczas naszej podróży samolotem żałowałem tylko rozciągających się w dole widoków, nie wiedząc, jakie naprawdę są ani do jakich rozmyślań w przyszłości mnie skłonią. Helen bardziej zaprawiona w takich wyprawach, które nie robiły na niej większego wrażenia, po prostu usnęła. Przez dwa wieczory, do późnych godzin nocnych, przy restauracyjnym stoliku w Stambule, pisaliśmy mój referat na konferencję w Budapeszcie. Musiałem przyznać, że moja wiedza o walkach Vlada z Turkami wzrosła niepomiernie, lecz wciąż było tego mało. Miałem nadzieję, że z sali nie posypią się pytania dotyczące moich na wpół wyuczonych wiadomości. Pozostawałem pod wrażeniem ogromu wiedzy, jaką Helen samodzielnie zdobyła o Draculi, kierowana jedynie zwodniczą nadzieją, że kiedyś weźmie na ojcu srogi odwet. Kiedy jej głowa opadła mi na ramię, pozwoliłem, by tak spoczywała, a jednocześnie starałem się nie wdychać zapachu... węgierski szampon?... jej włosów. Helen była bardzo zmęczona. Siedziałem sztywno wyprostowany, kiedy spała. Budapeszt, oglądany z okien taksówki, którą jechaliśmy z lotniska, wywarł na mnie kolosalne wrażenie. Helen wyjaśniła mi, że zatrzymamy się w hotelu nieopodal uniwersytetu, po wschodniej stronie Dunaju, w Peszcie. Nieoczekiwanie zwróciła się do kierowcy z prośbą, by przejechał z nami trochę wzdłuż rzeki, zanim wysadzi nas przed hotelem. Najpierw jechaliśmy jeszcze pełnymi dostojeństwa, dziewiętnaste- i dwudziestowiecznymi ulicami, wzdłuż których ciągnęły się budynki stanowiące wprost fantazję art nouveau lub olbrzymie, niewiarygodnie wiekowe drzewa, a następnie otworzył się przed nami widok na Dunaj. Był olbrzymi - nie spodziewałem się takiego ogromu. Jego brzegi spinały trzy wielkie mosty. Po naszej stronie rzeki kłuły niebo nieprawdopodobne, strzeliste, neogotyckie wieże i majaczyła kopuła budynku parlamentu. Po drugiej stronie rzeki wznosiły się, pośród zieleni drzew, ogromne mury zamku królewskiego i wieże średniowiecznych kościołów. Sama rzeka była szeroka, szarozielona, jej toń, marszczona lekkimi podmuchami wiatru, lśniła w promieniach słońca. A nad kopułami, budynkami i świątyniami rozciągało się bezkresne, niebieskie niebo, nadając wodzie różnorodne barwy. Spodziewałem się, że uroda Budapesztu zaskoczy mnie, że będę to miasto podziwiać. Nie spodziewałem się jednak, iż wzbudzi we mnie również zgrozę i strach. Odniosłem wrażenie, że miasto to przyjęło cechy wszystkich najeźdźców i sprzymierzeńców, zaczynając od Rzymian, a kończąc na Austriakach (albo też na Sowietach - pomyślałem, przypominając sobie gorzkie uwagi Helen), a jednocześnie całkowicie się od nich różniło. Nie było ani Zachodem, ani Wschodem jak Stambuł, ani też, ze względu na gotycką architekturę, nie należało do północnej Europy. Uwięziony w ciasnocie taksówki podziwiałem cały splendor miasta. Helen również wyglądała przez okno, choć po chwili odwróciła się w moją stronę. Musiała zobaczyć malujący się na mej twarzy zachwyt i podniecenie, gdyż wybuchnęła dźwięcznym śmiechem. »Widzę, że podoba ci się nasze małe miasteczko - powiedziała z lekką ironią, pod którą jednak wyczułem rozpierającą ją dumę. Nieoczekiwanie zniżyła głos. - Czy wiesz, że Dracula jest tutaj jednym z naszych? W roku tysiąc czterysta sześćdziesiątym drugim został uwięziony przez króla Macieja Korwina w odległości trzydziestu kilometrów od Budy*, gdyż zagrażał interesom Węgier w Transylwanii. Korwin traktował go jednak bardziej jak gościa niż więźnia i dał mu za żonę kobietę pochodzącą z węgierskiego rodu królewskiego, choć nikt dokładnie nie wie, kim była ta druga żona Draculi. Okazując swą wdzięczność, Vlad przeszedł na wiarę katolicką i małżonkom zezwolono zamieszkać na jakiś czas w Peszcie. A kiedy tylko Dracula został wypuszczony na wolność...« »Pozwól, że sam dopowiem. Natychmiast udał się na Wołoszczyznę, tam najszybciej, jak zdołał, przejął tron i wyrzekł się katolicyzmu«. »Generalnie masz rację - przyznała. - Zaczynasz rozumieć naszego przyjaciela. Jego największym pragnieniem było przejęcie i utrzymanie wołoskiego tronu«. Taksówka stanowczo za wcześnie zatoczyła pętlę i wróciła do starej, oddalonej od rzeki części Pesztu. Tam jednak odkryłem nowe cuda, na * Tak naprawdę to w lochach zamku królewskiego w samej Budzie. których widok dosłownie zaparło mi dech: zdobione balkonami kawiarnie imitujące chwałę Egiptu i Asyrii, przelewające się ulicami tłumy przechodniów, las żelaznych ulicznych latarni, mozaiki, postacie aniołów i świętych, królów i cesarzy kute w marmurze i brązie, skrzypkowie w białych koszulach grający na rogach ulic. »Jesteśmy na miejscu - oświadczyła nieoczekiwanie Helen. - To dzielnica uniwersytecka. Tam znajduje się biblioteka. - Wyciągnąłem szyję, by popatrzeć na ładny, klasyczny budynek z żółtego kamienia. -W wolnej chwili zwiedzimy ją... i tak zresztą muszę coś w niej sprawdzić. A to nasz hotel, tuż za Magyar utca - za ulicą Węgierską. Zresztą wystaram ci się o plan miasta, żebyś nie musiał błądzić«. Szofer postawił nasze bagaże przy eleganckiej, patrycjuszowskiej fasadzie budynku z szarego kamienia. Podałem Helen dłoń, pomagając jej wysiąść z samochodu. »Wiedziałam od początku - burknęła. - Zawsze uczestników konferencji kwaterują w tym hotelu«. »Wygląda całkiem sympatycznie« - bąknąłem. »O, nie jest tak źle - odparła z przekąsem. - Polubisz szczególnie panujący tam chłód, zimną wodę w kranach i puszkowane fabrycznie jedze-nie« - odparła, wręczając kierowcy zapłatę za kurs. »Myślałem, że węgierskie jedzenie jest przepyszne