They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Jeśli koniecznie chce, niech sobie wejdzie, proszę bardzo, ale ona już się postara, aby czuł się winny jak wszyscy diabli, że zakłóca jej spokój, takiej chorej i tak okropnie wyglądającej. Zwinęła się w kłębek na nie rozesłanym łóżku, ze znalezioną w pokoju książką w dłoni. Nie wiedziała, kto ją tam zostawił. Był to zbiór nudnych, nieznośnie sentymentalnych wierszy, ale chwilowo niczego innego nie miała pod ręką. Wolała nie ryzykować schodzenia do gabinetu Anthony'ego, gdzie mieściła się niewielka biblioteka. Przekartkowała tomik i stwierdziła, że nie nadaje się do czytania. Same głupstwa, a konkretnie — same miłosne sonety. W innych okolicznościach być może wzbudziłyby jej zainteresowanie, ale dziś nie była w romantycznym nastroju. Co to, to nie. Nie odkładając książki, jęła się zastanawiać, czy jej choroba winna potrwać jeden, czy może dwa dni. Dobrze byłoby zapewnić sobie jutro trochę spokoju, choćby po to, żeby pozbierać myśli, zapanować nad uczuciami... W tym momencie otworzyły się drzwi sypialni i stanął w nich Anthony. Szczęściem Roslynn nadal trzymała w dłoni książkę i mogła udawać pogrążoną w lekturze. Gorzej, że Anthony'ego niełatwo było nabrać. - Wspaniałe przedstawienie, moja droga - stwierdził z nieprzeniknionye wyrazem twarzy. - Czy wymyślenie tego zajęło ci cały dzień, czy też doznałaś przypływu natchnienia, kiedy opuścili cię Hawke i jego szczeniak? Ponieważ Roslynn nie bardzo wiedziała, co tu mają do rzeczy ptaki i psy, udała, że nie słyszy pytania. - Prosiłam, żeby mi nie przeszkadzano. - Wiem, kochanie. - Anthony zamknął drzwi. Jego uśmiech wydał się Roslynn niepokojąco chłodny. - Ale mężowi wolno przeszkadzać żonie; zawsze, wszędzie i w taki sposób, w jaki zechce. Powiedział to tak, że Roslynn się zarumieniła, co oczywiście nie umknęło jego uwagi. - Chyba masz gorączkę - powiedział, zbliżając się do łóżka. — I nic dziwnego, włożyłaś na siebie górę ubrań. A może się przeziębiłaś? Raczej nie, bo zapomniałaś uszczypnąć się w nos, żeby był czerwony. Pozostaje więc ból głowy, bo niedaje widocznych objawów, nieprawdaż? Jego docinki wprawiły ją w taką wściekłość, że na chwilę wypadła z roli obłożnie chorej. - Drań! Nie przejąłbyś się, gdyby naprawdę bolała mnie głowa! - Bo ja wiem? - mruknął, siadając na krawędzi łóżka. Uśmiechnął się zadowolony, że zmusił ją do rezygnacji z tak starannie przygotowanego fortelu. - A boli cię? - Tak! - Kłamczucha. - Uczę się od mistrza w łgarskim fachu. - Doskonale. - Roześmiał się. - Zastanawiałem się właśnie, w jaki sposób poruszyć ten temat, ale ty zrobiłaś to za mnie. - Jaki temat? - A jakiż by? Czy będziemy się teraz bawić w rozmowę głupiego z głuchym? - W nic nie będziemy się bawić. A ty wyjdziesz z tego pokoju. Oczywiście nie wyszedł. Zresztą nawet na to nie liczyła. Oparł się wygodnie na łokciu i z irytującą uwagą przyglądał jej się przez chwilę. Niespodziewanie wyciągnął rękę i zerwał Roslynn czepek z głowy. - Tak już lepiej - mruknął, bawiąc się tasiemkami i popatrując na rudozłote loki okrywające jej ramiona. -Wiesz, jak uwielbiam twoje włosy. Domyślam się, że włożyłaś czepek, żeby zrobić mi na złość? - Pochlebiasz sobie. - Może - odparł łagodnie. - A może znając kobiety wiem, jakim torem biegną ich myśli, gdy chcą się zemścić za urojone krzywdy. Chłód, ironia, separacja od stołu i łoża. Jak dotąd nie zabraniasz mi korzystać z jadalni, ale z czasem dojdziesz pewnie i do tego. Cisnęła w niego książką. Uchylił się zgrabnie. - Jeśli masz ochotę na odrobinę przemocy, kochanie, to wybrałaś odpowiedni moment. Jestem w takim nastroju, że gdybym dzisiaj znalazł Camerona, najpierw bvm sukinsyna zastrzelił, a potem zadawał pytania. Więc nie kuś losu, złotko. Powiedział to tak spokojnie, że nie wyczuła groźby ukrytej w jego słowach. Zanadto była zajęta poskramianiem własnych emocji. Nie uświadamiała sobie, że nigdy się tak nie zachowywał. Czy był spokojny i opanowany, czy wściekły - po prostu nie wiedziała. - Czy zechcesz wyjść? — spytała ostro. - Jeszcze nie jestem gotowa z tobą rozmawiać! - Właśnie widzę. - Rzucił czepek na środek pokoju. -Ale prawdę mówiąc, nie dbam o to, czy jesteś gotowa, czy nie, moja droga. Nagle pochyli się ku niej, wyciągając ramiona. Próbowała go odepchnąć, ale szybko pokonał jej opór, obezwładnił twardym uściskiem. - Przypomnij sobie, Roslynn, jaki był pierwszy z twoich warunków przedślubnych. Zażyczyłaś sobie mieć ze mną dziecko. Zgodziłem się na to i chcę dotrzymać swoich zobowiązań. - Zgodziłeś się też na drugi warunek: że zachowasz swoje kochanki. I tu także dotrzymujesz swoich zobowiązań. Ale kłamstwa, którymi zwiodłeś mnie już po ślubie, wszystko zmieniły. Teraz Roslynn nie miała wątpliwości, że doprowadziła go do furii