Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Znalazłem ją pomiędzy malwami - wyjaśnił Kuba. - Pomiędzy...? Ją? - pan Perkins niemal stracił mowę, co zdarzało mu się niezmiernie rzadko. - Wygląda, że to ona, prawda? Pan Perkins wpatrzył się w buzię niemowlęcia i nie odzywał się przez dłuższą chwilę. Na koniec poprawił spodnie od piżamy (a była to jego specjalna Piżama poetycka), odchrząknął i powiedział: - Bardzo milutka. W tym momencie drzwi domu otworzyły się z trzaskiem i na progu stanęła ciotka Agata. - Perkins! Kuba! Co tam wyprawiacie we dwójkę? Kuba i pan Perkins spojrzeli na siebie z przestrachem. - Jaki stan pogody? - zapytał Kuba. Był to ich sposób wymieniania informacji o nastroju ciotki Agaty. - Wiatr umiarkowany, niekiedy porywisty - mruknął pan Perkins, a do ciotki Agaty powiedział: - Mamy coś dla ciebie, moja droga! Kuba ruszył markotnie za panem Perkinsem, tuląc zawiniątko, jakby próbował uchronić je nawet przed umiarkowanym wiatrem. - Nie rób „biiip”! - szepnął nad falbaniastym uszkiem. - Proszę cię, tylko nie rób „biiip”! Gdy pan Perkins i Kuba z zawiniątkiem pojawili się w drzwiach, panna Muggins i panna Skiwy były już w kuchni. Panna Skiwy obierała ziemniaki, a panna Muggins nakrywała do stołu. - No więc? - burknęła ciotka Agata. - O co chodzi? Pan Perkins usunął się na bok i Kuba stanął twarzą w twarz z ciotką Agatą. Fryzura ciotki, zwykle przypominająca odwrócone rożki waflowe do lodów, wyglądała dzisiaj jak niedbale sklecone ptasie gniazdo. Pojedyncze kosmyki sterczały na wszystkie strony, zjeżone pod wpływem złego humoru. - No więc... - zaczął Kuba nerwowo - no więc... chyba chodzi o dziecko. - Chyba chodzi o... Co ty wygadujesz, chłopcze? Niech no spojrzę! Ciotka Agata zerknęła do zawiniątka, jakby bojąc się dotknąć jego zawartości. - Oczywiście, że chodzi o dziecko! - powiedziała tak ostrym tonem, że niemowlę natychmiast otworzyło oczy. - Skąd je wziąłeś, Kuba? Musisz czym prędzej je zwrócić! - N-n-n-nie mogę - wyjąkał Kuba. - Bo znalazłem ją... - Sądzimy, że została porzucona - przerwał mu pan Perkins. Wiedział, że nie jest to dobry moment (ani nastrój) na wzmiankę o malwach. Jeszcze nie teraz. - Potrzymam ją, dobrze? - zapytała panna Muggins, przejmując zawiniątko od Kuby i opadając na fotel, w którym rozsiadał się pan Perkins, ilekroć pałaszował herbatniki. Z niemowlęciem w ramionach wyglądała tak swojsko jak skrzypaczka ze skrzypcami albo kaczka z kaczęciem. Wszyscy stłoczyli się wokół fotela i obserwowali, jak panna Muggins odwija lekki, biały materiał. - JoJoJ - gruchała panna Muggins. - Czy to nie śliczna dzidzia? - Urocza - przyznała panna Skiwy. - Faktycznie, jest całkiem ładna - potwierdził z dumą Kuba. - Fantastyczne paluszki - powiedział pan Perkins, łaskocząc małą w stopki. - Musimy zawiadomić policję - oświadczyła ciotka Agata. Panna Skiwy szybciutko postawiła czajnik na ogniu. Pan Perkins usadowił ciotkę Agatę na krześle, przyniósł sweter i troskliwie narzucił go jej na ramiona. - Czy nie moglibyśmy zatrzymać jej na troszkę? - zapytała tęsknie panna Muggins. - Choćby na dzień lub dwa? - Wykluczone! - warknęła ciotka Agata, strząsając sweter. - Dziecko niewątpliwie do kogoś należy. Zresztą, opieka nad małymi dziećmi jest szalenie kosztowna. Choćby przez dzień lub dwa. Potrzebne są pieluchy... - Pieluszki! - zagruchała panna Muggins. - ... koce, wózki, łóżka dziecinne - wyliczała ciotka Agata. - Koce, wózki, łóżka - powtarzała z namysłem panna Skiwy. - Kocyki, wózeczki, łóżeczka - gruchała panna Muggins. - Doprawdy! - krzyknęła ciotka Agata. - Obie jesteście nie do zniesienia! Perkins, połącz no się z posterunkiem. - A jeżeli nikt się po nią nie zgłosi? - odezwał się Kuba cichutko. Dziecko zamachało do niego rączkami, jakby już zdecydowane, do kogo ono samo powinno się zgłosić. Kuba wziął je od panny Muggins. Przytuliło się do niego. W kuchni zapadło milczenie. Wszyscy myśleli o domach dziecka, sierocińcach i niechcianych dzieciach. Kuba wspominał czas, gdy jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym i gdy sądził - dopóki nie zjawiła się ciotka Agata - że pozostanie bezdomny. Ciotka Agata spojrzała na zawiniątko w ramionach Kuby. Dziecko spróbowało się uśmiechnąć. Uśmiech był nowiutki i chwiejny. - Jaka słodka! - wykrzyknęli wszyscy (z wyjątkiem ciotki Agaty) zgodnym chórem. - To nie nasze zmartwienie - oznajmiła ciotka Agata, odwracając się, jakby ten uśmiech ją uraził. - A teraz, czy któreś z was mogłoby zrobić coś pożytecznego? Będziemy musieli przyszykować dziecku miejsce do spania - naturalnie, tylko do przybycia policji. Sama zadzwonię na posterunek, kiedy już napiję się porządnej, mocnej herbaty. Kuba został z niemowlęciem pośrodku kuchni, a wszyscy inni rzucili się do pracy. Pan Perkins wyciągnął dolną szufladę z kredensu, panna Muggins przyniosła koce i stary, puchaty szal i razem wyścielili nimi szufladę tak, że zrobiła się wygodna jak poranne bambosze