Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Drugiego czy trzeciego dnia nad wieczorem, przyjechał do bateryi mojej jenerał Kościuszko i zsiadłszy z konia przystąpił do mnie z komplementem: — Miło mi jest bardzo ozdobić znakiem honorowym pierś oficera, którego osobiście lubię i szanuję. To mówiąc przypiął mi medal zloty na wstążce orderu S. Stanisława z napisem takim, jaki na późniejszym krzyżu wojskowym widzieć się daje: "Virtuti militari". Po wystaniu dni kilku w tej pozycyi i niewielkiej kanonadzie, ruszyliśmy dalej, ku owemu zapowiedzianemu punkto- wi, gdzieśmy się połączyć mieli z wojskiem litewskiem. Wspomnę tu jeszcze ubocznie o tem, że ojciec mój mimo wiedzy swej, przez kogoś na marszałka konfederacyi kijowskiej, został wskazany. Zapytany Raczyński, który już do konfederacyi wpływał, czy urząd ten przyjmie, upewnił, że go nieodmówi, wnioskując, ie ojciec skwapliwie się uchwyci różnych propozycyi pochlebnych, jakie przy konferowaniu mu dostojności marszałka, miano uczynić. Nie pomyślał snać o tem Raczyński, że ojciec mój, prócz urzędu, który od lat blizko trzydziestu piastował, przyjął także miejsce komissarza porządkowego wedle nowego prawa, i nie mógł obciążać się więcej. Z woli więc pana Potockiego i z ramienia jego zjechali do Januszpola, Moszczeński, nie pomnę podkomorzy czy chorąży bracławski, ksiądz oficyał Chołoniewski i książe Czetwertyński, którego imienia zapomniałem; w towarzystwie ich był i mój szwagier Raczyński. Wybrano do tej delegacyi ludzi wymownych, którzy przez dni kilka nalegali na ojca mego z propozycyami różnemi, ale wiek jego i zajęcia, przyjąć mu ich wzbraniały. Ostatecznie nastawał Raczyński sam, ale i 10 nic nie pomogło, i po kilkodniowych rozprawach, odjechali delegaci, a Potocki zawiadomiony o tem, przyjął na siebie tytuł marszałka konfederacyi Kijowskiej i z ramienia swego zastępcą wyznaczył Kalińskiego pisarza ziemskiego, czy grodzkiego kijowskiego. Miał to być człowiek ogromnej statury, ale nieproporcyonalnie małego umysłu i głowy; przysłowie ale pfu, co słowo powtarzał i mięszał je co chwila do wszystkiego. Niezmiennem się uśmiał, gdy jeden jurysta żytomierski, mający dar wielki do bardzo trafnego naśladowania drugich, opowiadał jak na pierwszej sessyi konfederacyi kijowskiej w 'Żytomierzu, mając już od Szczęsnego Potockiego upoważnienie do zastępowania go, zagaił rzecz temi słowy: — Dzięki opatrzności, ale pfu... żeśmy bałwany, ale pfu... burzliwego morza... ale pfu... przebyli... ale pfu. Pan wojski podolski, Złotnicki, żonaty z Lewandowską, dobrze już wówczas położony u Potockiego, był dowódzcą brygady nowo uformowanej złotej wolności i na Podolu dowodził. Był to mężczyzna słusznego wzrostu i postawy. Pierwszych dni lipca, ojciec mój przysłał do Kościuszki zręcznego posłańca, szlachcica, z ekspedycyą, w której był i list do mnie; dognał nas już po tamtej stronie Dubna. Jenerał wezwawszy mnie, po swojemu, oddając list począł żartować, narzekając niby na ojca mego, ale tak mówiąc to, przybrał minę poważną i surową, że w pierwszym momencie oniemiałem, nie pojmując co się stało. Dopiero, gdy spostrzegł jak to uczułem, rozweseliła się twarz Kościuszki, rozśmiał się, przeczytał mi kilka wyrazów z ojcowskiego listu i w odpowiedzi nań musiał ojcu nadmienić o tej facecyi swojej, bo gdy po kampanii powróciłem do domu, bardzo mile wspominał mi o tem i tak mnie polubił, że odtąd chciał mnie, ciągle mieć przy sobie, a nawet żądał bym w jednym z nim pokoju sypiał. Co też miało miejsce, aż do mojego wyjazdu do Petersburga. Nakoniec, przeszliśmy Bug i na lewym jego brzegu rozlokowaliśmy się; książe poruczył Kościuszce zająć pozycyą nad rzeką, i około Dubienki bronić przeprawy. Z czterma czy pięcia tysiącami potrzeba było opierać się daleko znaczniejszej sile, przeto musiał się Kościuszko oszańcowywać. Stanęły szańce na całej linii, nim nas atakować poczęto. Prawe skrzydło nasze oparte było o las nad granicą Galicyjską się rozciągający i tam bateryą moja lokowaną była. O czwartej godzinie rannej zaczęły się utarczki forpocztów naszych z kozakami, i Rossyanie upatrzonemi wprzód punktami przeprawiać się zaczęli. Bug stał wówczas bardzo nizko, jak powszechnie ta rzeka w lecie osychająca, pomimo więc usilności, przeprawiły się pułki, poczęły formować, i ogień z naszej strony odkryty trwał godzin kilka. Około godziny szóstej po południu, pułkownik strzelców konnych Palembach z pułkiem swoim przeszedłszy granicę Austryacką, wpadł na prawe skrzydło i gdy po za liniją naszą pędził, piechota stanęła naprzeciw, gdzie od fizyljera żołnierza kulą ugodzony upadł. Tymczasem zmierzchać poczęło, jenerał widząc, że granica Austryacka nie osłania i w porze nocnej może tamtędy znaczna się siła przeprawie, a wziąć nas we dwa ognie, nakazał odwrót i dość już ciemnym wieczorem ruszyliśmy dla połączenia się z kolumną naszą. Oprócz pułkownika Palembacha, zginął w tej rozprawie pułkownik od piechoty Zołotuchin