Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Threepio natychmiast odszukał w pamięci wszystkie zarejestrowane obrazy, na których w ciągu ostatnich kilku dni widział Leię razem z księciem Isolderem. A było ich dosyć dużo: trzy kolacje dzień po dniu, zebrania rady, w trakcie których oboje omawiali potencjalne trudności w negocjowaniu warunków porozumienia między Ver- pinami a Barabelami, zwykłe spacery we dwoje czy wreszcie tańce na przyjęciach u jakiegoś niższego rangą dygnitarza. - No cóż, generale - powiedział. - W ciągu pierwszego dnia, jaki spędzili razem, Isolder trzymał się od księżniczki w przeciętnej odległości zero koma pięćset sześćdzie- siąt dwie tysięczne decymetra. Sądzę jednak, że ten dystans zaczyna się z każdym dniem coraz bardziej kurczyć. Powiedziałbym, że oboje naprawdę stają się sobie coraz bliżsi. - Na ile bliżsi? - zapytał Han. - W ciągu ostatnich ośmiu standardowych godzin oboje stykają się ze sobą przez prawie osiemdziesiąt sześć procent czasu - rzekł Threepio, czując, że jego czujniki pod- czerwieni rejestrują lekką zmianę koloru skóry Hana. Krew z pewnością uderzyła do głowy generała. Musiał być mocno wzburzony. - Bardzo przepraszam, nie chciałem sprawić panu przykrości - dodał natychmiast. Han wychylił czarkę mocnego koreliańskiego rumu. Ponieważ w ciągu ostatnich kilku minut była to już druga, Threepio szybko ocenił masę ciała Hana oraz procentową zawartość czystego alkoholu w rumie i na tej podstawie doszedł do wniosku, że Han jest trochę bardziej niż średnio nietrzeźwy. Mimo to jedynym przejawem zatrucia alko- holem było nieznaczne spowolnienie tempa mowy. Han tymczasem położył dłoń na metalowym ramieniu robota. - Jesteś dobrym androidem, Threepio - powiedział. - Niewiele androidów lubię tak jak ciebie. Powiedz mi, co byś zrobił, gdyby jakiś androidalny książę chciał odebrać ci siłą kobietę, którą kochasz? Czujniki Threepia zarejestrowały podejrzanie dużą zawartość alkoholu w oddechu Hana i android odchylił się do tyłu w obawie, by jego mikroprocesory nie uległy znisz- czeniu. - Pierwszą rzeczą, jaką bym zrobił - oświadczył - byłaby ocena szans przeciwnika. Później zastanowiłbym się, czy mogę dać swojej wybrance coś, czego nie da jej mój rywal. Każdy dobry doradca udzieliłby panu takiej samej rady. - Mhm - mruknął Han. - Co zatem, twoim zdaniem, mam dać Leii takiego, czego me da jej książę Isolder? - No cóż... zastanówmy się - zamyślił się Threepio. - Isolder jest niezwykle boga- ty, hojny, uprzejmy i grzeczny, a poza tym, przynajmniej według standardów ludzkich, bardzo przystojny. Tak więc problem sprowadza się do tego, aby znaleźć coś, co prze- mawia na pana korzyść. Threepio poświęcił kilka chwil na przeszukiwanie swoich zbiorów danych, prze- grzewając przy okazji obwody kontrolne pamięci. - Ojejku! -jęknął w końcu. -Teraz rozumiem, na czym polega pana problem! No cóż, sądzę, że w tym wszystkim ogromne znaczenie odgrywa więź emocjonalna. Jestem pewien, że Leia nie zapomni o panu tylko dlatego, że w jej życie wkroczył nagle jakiś inny człowiek! - Kocham ją! - rzekł Han z całą stanowczością. - Kocham ją bardziej niż własne życie. Kiedy dotyka mnie, czuję... sam nie wiem, jak to wyrazić. - Czy kiedyś powiedział pan jej o tym? - zapytał Threepio. - Jeszcze nie - westchnął Han. - Wiesz, nie bardzo wiem, jak jej to powiedzieć. Pomóż mi; jesteś przecież androidem-doradcą. - Nalał sobie jeszcze jedną czarkę rumu i zaczął wpatrywać się w nią smutnym wzrokiem. - Czy wiesz, jak mam to powiedzieć? Znasz może jakieś pieśni albo poematy?- W rzeczy samej! Mam w zasobach pamięci mnóstwo arcydzieł z ponad pięciu milionów światów. A oto jeden z moich ulubionych. Pochodzi z Tchuukthai: Shah rupah shantenar shan erah pathar thulath entarpa Uta, emarrah spar tane arratha urr thur shaparrah Uta, Uta, sahyarahhhh harahh sahvarauul e thutha res tatra hah durrrr... Han wsłuchiwał się w łagodną melodię słów, miękko układające się tony... - To bardzo piękne - stwierdził, kiedy android skończył