Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Była dumna ze swego fakultetu, zapominając w tym momencie, że przecież nie zrobiła nic dla jego zwycięstwa. Następnego dnia nie poszła na (trening do Sofiji Kartasz, ale też nie poszła i do Maksymowa. I dopiero na trzeci dzień po długich wahaniach i rozterkach zdecydowała się zatrzymać Mykołę Dmytrowicza w korytarzu uniwersyteckim. Trener spojrzał na dziewczynę ze zdziwieniem i niezbyt przyj aźnie, kiedy jednak zobaczył, jak drżą jej lusta, powiedział: — Wejdźmy do mego gabinetu. Drżąc na całym ciele Nina dokładnie zamknęła za sobą drzwi, podeszła do Maksymowa i nie wycierając łez, jakie płynęły jej po policzkach, powiedziała: — Mykoło Dmytrowiczu, ja już więcej nie będę.,? ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DZIEWIĄTY Nad Moskwą przeszła wczesna kwietniowa burza. Umyta wiosennym ciepłym deszczem i burzliwie płynącymi strumieniami iwody stolica od razu zazieleniła się na wszystkich bulwarach, parkach i stadionach. Kiedy ziemia trochę podeschła, Fiodor Iwanowicz 330 331 Karcew nie tracąc ani dnia wyprowadził swoich sportowców na stadion. Co innego trening w sali albo nawet na stadionie, kiedy boisko pokryte jest śniegiem, a zimny dysk przymarza do rąk, a zupełnie co innego, gdy przebija się i pnie do słońca trawa, a wszystko wokół -— drzewa, ptaki, ludzie ¦— nabrzmiewa wiosenną prężnością i siłą. Karcew stwierdził, że praca w sali, na zaśnieżonym stadionie i za miastem na nartach nie poszła na marne. Tak, w tym roku można oczekiwać rekordów i od Wołoszyny, i od Korszunowej. Oto stoją naprzeciw siebie i lekko, jakby się bawiąc, przerzucają się dyskiem. Wołoszyna nieco pochyliła się, dokonała nagle obrotu i dysk leci jak ptak na środek boiska. Ponad pięćdziesiąt metrów. Olga Korszunowa podnosi krążek i dokładnie, może tylko zbyt gwałtownie, odrzuca go — też chyba więcej niż pięćdziesiąt metrów. „Gdyby przy obrotach nie podnosiła tak wysoko ręki, dysk upadłby znacznie dalej" — pomyślał Karcew, śledząc uważnie każdy ruch sportsmenek. Wiedział, jak wiele jeszcze drobnych usterek przeszkadza Oldze Korszunowej w zbliżeniu się do rekordu, a może nawet w pobiciu go. Trudno nawet sobie wyobrazić, jak daleko poleciałby dysk, gdyby zostały usunięte wszystkie mankamenty techniczne. Żeby jednak je usunąć, trzeba je dobrze poznać. Niektóre z nich trudno nawet dostrzec okiem, ruchy dyskobolki są bowiem błyskawiczne. „Trzeba je zarejestrować na taśmie filmowej" — pomyślał Karcew. I na następny trening razem ze sportsmenkami wszedł na stadion operator, postawił swój aparat na mocnym trójnogu w pobliżu koła rzutów. — Gotowe, proszę zaczynać. Wołoszyna zdjęła dres i weszła do koła. Korszunowa patrzyła na nią z zachwytem. W szortach i czer- 332 wonej koszulce czempionki Olga Borysowna wyglądała prześlicznie. Każdy mięsień jej ciała, silny i harmonijnie rozwinięty, gotów był do zmagania. Nad szerokimi, silnymi ramionami dumnie uniesiona głowa o pysznych, czarnych włosach. Piękne, wypielęgnowane ręce jeszcze luźno trzymają dysk, jednak zgrabne nogi są już nieco napięte, mięśnie nabrzmiewają siłą. — Proszę rzucić z całej siły — zawołał Karcew. Daleko w polu dostrzegła czerwoną chorągiewkę wyznaczającą jej dotychczasowy rekord. Dlaczego Karcew wetknął ten proporczyk właśnie dziś? Czyżby sądził, że operator będzie miał szczęście sfilmować jej nowy rekord? Czując całkowitą równowagę i wewnętrzny spokój Wołoszyna na moment zastygła, jak zawsze koncentrując wszystkie swe siły na małym, ciężkim dysku, którego zimny metal chłodził jej dłoń. Potem zrobiła krok do przodu, zamach w obrocie tak dokładny, że wydawał się aż powolny — i już leci w powietrzu mały krążek. — Jeszcze raz — poprosił operator. Nie interesowało go, gdzie dysk upadł, Karcew spojrzał jednak i stwierdził, że do rekordu brakowało metra. — Proszę rzucić ponownie z całej siły. Tylko niech się pani rozluźni, bo napięcie powoduje błędy techniczne i gorszy wynik. Wołoszyna raz jeszcze posłała w pole dysk, potem jeszcze raz — teraz krążek upadł za chorągiewką. Olga Korszunowa pomknęła do niego, chwyciła dysk i powróciła z nim do koła. — Olgo Borysowno, jakieś pięćdziesiąt centymetrów za chorągiewką! — zawołała z emfazą. Wołoszyna uśmiechnęła się. Dobrze znała swoje 333 możliwości i wiedziała, że nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. W milczeniu włożyła miękki dres, odczuwając przyjemne ciepło w całym ciele. — A teraz pani — powiedziała. Korszunowa drgnęła. Właściwie po co się denerwo-wać? Chyba dlatego, że w oddali sterczy w zieleni ten czerwony proporczyk, który chciałoby się przeskoczyć. — Proszę rzucać — usłyszała komendę Karcewa, a zaraz potem szum kamery filmowej. Rzucała trzy razy, ale za każdym razem dysk upadał przed chorągiewką. — Robi pani za niski przysiad —¦ zauważyła Woło-szyna. Korszunowa rzuciła raz jeszcze, biorąc pod uwagę wskazówkę koleżanki, i tym razem dysk upadł bardzo blisko chorągiewki. Dziewczyna spojrzała z wdzięcznością na Wołoszynę. Tak może doradzić tylko prawdziwa przyjaciółka. A kiedyś jej się wydawało, że Wołoszyna nie jest jej przychylna. Może się wówczas myliła, a może teraz coś się zmieniło? — Dziękuję — powiedział operator, składając statyw. — Ten film przyniesie korzyść nie tylko wam... — No, dziewczęta, zobaczymy, czy rzeczywiście jesteście takimi mistrzyniami — powiedział na drugi dzień Karcew, sadowiąc się w głębokim fotelu. To, że nazwał Wołoszynę i Korszunowa „dziewczętami" świadczyło, iż stary trener jest w bardzo dobrym nastroju. Siedziały w salce projekcyjnej czekając, aż technik założy taśmę. Wreszcie zgasło światło, ekran rozjaśnił się. Olga Borysowna stała w kole, potem w zwolnionym tempie widać było jej ruchy. Operator kręcił film z przyspieszoną szybkością, obecnie był on odtwarzany normal- nie, każdy ruch był rozłożony na kadry, w zwolnionym tempie można było zauważyć każdy szczegół. Fiodor Iwanowicz chciał najpierw obejrzeć cały film. Bardzo uważnie śledził wszystkie trzy rzuty Wo-łoszyny i nie znalazł żadnych błędów, nie licząc drobnych usterek, wynikłych z podniecenia. — Jaka pani piękna! — zawołała Korszunowa z zachwytem. —- Przyszliśmy tu popracować, a nie prawić sobie komplementy — upomniał surowo Karcew. Teraz Korszunowa zobaczyła siebie. Olga na ekranie zrobiła pierwszy ruch i Olga w sali projekcyjnej zrozumiała, że nie musi się tego wstydzić. Wołoszyna śledziła z napięciem każdy zwolniony ruch przyjaciółki, dostrzegając jej błędy. Musi doprowadzić jej technikę do absolutnej perfekcji. — Jeszcze raz —¦ powiedział Karcew, kiedy króciutki film się skończył. — Będziemy teraz, zatrzymywać taśmę..