Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Derora nie brała pod uwagę tego, że mógłby nie posłuchać jej rozkazów. - Więc to jest twoje ostatnie słowo? - warknął Hyron. Jestem tu dozorcą, Danior nie stanowi już problemu; znajduje się pod moją opieką. Pozostaje jeszcze sprawa waszych Jeźdźców-zwierzołaków. Jeśli Kompania nie potrafi zapanować nad ich okrucieństwem, musicie odejść. Powietrze zafalowało i Hyron zniknął. - Ale ty, panie - Beval zwrócił się do szamana - nie jesteś jak inni Jeźdźcy-Zwierzołacy. To ty szkoliłeś młodego Aureka. Chętnie udzielę ci gościny, jeśli zechcesz zostać. Mógłbyś pomóc mi wychowywać dawnego Daniora, by rozwijał się prawidłowo. Huran potrząsnął głową. - Aurek, jak się wydaje, odnalazł własną ścieżkę. Ale jeśli myślisz, że to moja zasługa, mylisz się. Każdy człowiek w Kompanii jest mi drogi jako szczenię spod mego dachu i, jak widzieliśmy, im również potrzebna jest pomoc w wychowaniu. Nie mogę ich zostawić. - A Aurek? - spytał Beval. Derora odwróciła się i zamarła w bezruchu. - Jest teraz szamanem, to Moc go prowadzi powiedział Huran. Tylko od niego zależy czy odejdzie, czy zostanie. - Jestem jednorękim mężczyzną - powiedział Aurek. - Jaką ścieżkę może wybrać taki jak ja? Z pewnością nie ma dla mnie miejsca pomiędzy Zwierzołakami... a wy, panie, pani., jaki pożytek moglibyście mieć z kaleki? Łzy wymknęły się spod powiek, a potem potoczyły po policzkach. Po raz pierwszy w życiu nie wstydził się ich. Derora uklękła przy nim, przesuwając kota na swe kolana, by stał się dla niego poduszką. Łzy dziewczyny spadały na twarz Aureka i mieszały się z jego łzami. - Muszę być głupsza, niż ojciec czasem mówi. A moje pragnienia są skromne. Nie chcę żadnego innego czy lepszego mężczyzny. Beval podszedł do nich, trzymając coś w ręce. - Kiedy twoje rany się zagoją powiedział, pokazując zręcznie wyrzeźbioną drewnianą rękę - dopasuję ją do twojego ramienia. Moja córka - tak, moje dziecko, śledziłem was - powiedziała ci, że jestem twórcą żywych rzeczy. Skoro potrafiłem naprawić wypaczony umysł Daniora, z pewnością dam sobie radę również ze zrobieniem ci nowej ręki. Więc gniew Bevala też był testem; jedynym, jaki Aurek zdał. - Jesteś pewien, że nie zmienisz zdania? - spytał Beval. - Straciłbyś do mnie szacunek, gdybym opuścił tych, których Moc pozwoliła, bym się nimi opiekował powiedział szaman. - Proszę cię, odeślij mnie do nich. - Jak chcesz rzekł Beval. Podniósł rękę i narysował w powietrzu skomplikowany znak. Huran naśladował jego ruchy. Obydwa znaki zajarzyły się szafirowo, a potem zbladły. - Idź z mym błogosławieństwem i ochroną - powiedział Beval. Ręczę, że zaprowadzisz tych, którymi się opiekujesz, do bezpiecznego domu. Postać Hurana znikała bardzo wolno, jakby nie chcąc odejść. Przez chwilę Aurek widział zarysy drzew prześwitujące przez jego postać. Zaszlochał, odwracając twarz. Derora ujęła w dłonie jego głowę i zmusiła go, by na nią spojrzał. Światło, jakie zabłysło w jej oczach, sprawiło, że pomyślał, iż nigdy już się nie będzie smucił. POSŁOWIE Nawet teraz, w ćwierć wieku po tym, jak wkroczyłam w światy wymyślone przez Andre Norton, nie mogę opanować tego dreszczu emocji, który towarzyszy zwykle odkrywaniu nowych rzeczy, a jednocześnie czuję się tak, jakbym wracała do rodzinnego domu, i mam ochotę powtórzyć radosny okrzyk Mirandy z Burzy: "O, nowy wspaniały świecie, który masz takich ludzi!" To odkrycie było niespodzianką; wszystko, co miało miejsce później, stanowiło logiczne rozwinięcie, włączając w to umieszczenie w Świecie Czarownic postaci przeze mnie stworzonych, których imiona pochodzą z księgi imion dostarczonej przez samą Andre Norton. Ponieważ "imię jest rzeczą, a prawdziwe imię jest prawdziwą rzeczą" (aksjomat, który można odnieść równie dobrze do Świata Czarownic, jak i do Ziemi; jeśli nie wierzycie, to wymieńcie szybko jakieś inne Czarownice niż panie z Domu Tregartha!), imiona, które wybrałam, wydawały się mieć własne charaktery. I kiedy już "ożyły ", powiedziały mi, jakie to opowiadanie ma być