They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Niemożliwe! Nigdy nie wychodziła po szóstej, ani zimą, ani latem. Prowadziła życie tak zdyscyplinowane, że wywołałoby uśmiech uznania na wargi kaprala musztrującego rekrutów. W końcu usłyszał w słuchawce trzask i już miał powiedzieć: „Cześć, mamo!" - gdy dobiegł go głos, który jawnie nie należał do matki, a co więcej, znajdował się w trakcie jakiegoś wywodu. Pomyślał, że włączył się omyłkowo w czyjąś rozmowę, i chciał odłożyć słuchawkę, gdy dobiegły go słowa: - To twoja dola. Sto tysięcy dolców. Musisz się tylko zgłosić po odbiór. Czekają na ciebie u Billy'ego. - A gdzie ten Billy? - zapytał drugi głos. - Na rogu Oak i Randall Street. Spodziewają się ciebie koło siód mej. Jake wstrzymał dech, żeby się nie zdradzić, gdy sięgał po bloczek przy telefonie i zapisywał: „Oak i Randall". - Skąd będą wiedzieć, że koperta jest dla mnie? - zapytał drugi głos. - Poprosisz o „New York Timesa" i zapłacisz banknotem studola- rowym. Facet wyda ci dwadzieścia pięć centów, tak jakbyś dał dolara. W ten sposób, gdyby w sklepie był ktoś obcy, nie będzie nic podejrze wał. Nie otwieraj koperty, dopóki się nie znajdziesz w bezpiecznym miejscu. W Nowym Jorku jest od groma ludzi, którzy by chętnie po łożyli łapę na stu patykach. I bez względu na wszystko, nie kontaktuj się ze mną więcej. Jeśli to zrobisz, nie taka dola poleci ci następnym razem. Rozmowa się urwała. Jake odłożył słuchawkę, zapominając zupełnie, że miał dzwonić do matki. Siedział zastanawiając się, co robić. Jeśli w ogóle coś. Jego żona Ellen zabrała dzieciaki do kina, jak często w soboty, i nie należało się ich spodziewać wcześniej niż koło dziewiątej. Zostawiła mu kolację 157 w kuchence mikrofalowej, wraz z notatką, ile minut ma ją gotować. Zawsze dodawał do jej instrukcji minutę. Niewiele myśląc, sięgnął po książkę telefoniczną i zaczął przerzucać stronice, aż trafił na B. Bi, Bil, Billy. Jest! 1127 Oak Street. Odłożył książkę, pomaszerował do swojej pracowni i jął na półce za biurkiem szukać atlasu Nowego Jorku. Znalazł go wciśnięty między „Pamiętnik Elisabeth Schwarzkopf', a „Jak po czterdziestce zrzucić dwadzieścia funtów". Sięgnął do indeksu i szybko znalazł Oak Street. Sprawdził namiary i wkrótce wodził palcem po kwadracie między odpowiednimi przekątnymi. Ocenił, że gdyby zdecydował się pojechać, dotarcie na West Side zajęłoby mu jakieś pół godziny. Popatrzył na zegarek. Była 6.14. Co mu przychodzi do głowy? Nie zamierza przecież tam jechać. A zresztą, nie ma stu dolarów. Wyciągnął portfel z kieszeni na piersi i przeliczył wolno: 37 dolarów. Poszedł do kuchni zajrzeć do pudełka Ellen z pieniędzmi na drobne wydatki. Było zamknięte, a nie pamiętał, gdzie chowa ona klucz. Wyjął śrubokręt z szuflady koło kuchenki i wyważył wieczko: następne 22 dolary. Spacerował chwilę po kuchni, zastanawiając się, co dalej. Potem poszedł do sypialni i przeszukał kieszenie wszystkich swoich marynarek i spodni. Jeszcze dolar 75 centów drobniakami. Z sypialni przeszedł do pokoju córki. Na toaletce stała jej skarbonka w kształcie komiksowego pieska Snoopy. Podszedł do łóżka, obrócił skarbonkę do góry dnem i wytrząsnął na kołdrę wszystkie monety: następne 6,75. Usiadł na łóżku, starając się gorączkowo zebrać myśli, aż przypomniał mu się banknot pięćdziesięciodolarowy, który zawsze trzymał na wszelki wypadek w prawie jazdy. Podliczył zdobyczną sumę: 117,50. Sprawdził godzinę: 6.23. Pojedzie, zobaczy. Nic więcej, obiecał sobie. Wyciągnął z szafy w hallu stary płaszcz i wysunął się na klatkę schodową, po czym starannie sprawdził, czy wszystkie trzy zamki są zamknięte. Nacisnął guzik windy, ale nic nie nastąpiło. Znowu zepsuta, stwierdził, i puścił się biegiem po schodach. Po drugiej stronie ulicy mieścił się bar, do którego często zaglądał, kiedy Ellen zabierała dzieci do kina. Barman powitał go uśmiechem. - To, co zwykle, Jake? - zapytał, zdziwiony trochę, że go widzi w ciężkim płaszczu, skoro musiał przejść tylko na drugą stronę ulicy. 158 - Nie, dziękuję - powiedział Jake, starając się nadać głosowi swo bodne brzmienie. - Chciałem tylko zapytać, czy nie masz przypad kiem banknotu studolarowego. - Nie przypuszczam - odparł barman. Jął przerzucać plik bankno tów, po czym obrócił się do Jake'a ze słowami: - Masz szczęście. Jest jeden. Jake wręczył mu pięćdziesiątkę, dwudziestkę, dwie dziesiątki i dziesięć dolarówek, a w zamian otrzymał studolarówkę. Złożywszy banknot starannie na czworo, włożył go do portfela, który wsunął z powrotem do wewnętrznej kieszeni marynarki, po czym wyszedł z baru. Minął dwie przecznice, nim dotarł do przystanku autobusowego. Może się spóźni i sprawa siłą rzeczy weźmie w łeb, pomyślał. Do krawężnika podjechał autobus. Jake wspiął się po schodkach, zapłacił za przejazd i usiadł z tyłu, wciąż niezdecydowany, co zrobi, gdy dojedzie na West Side. Był tak pogrążony w myślach, że przejechał właściwy przystanek i musiał wracać może z pół mili do Oak Street. Sprawdził numery. Do skrzyżowania z Randall miał do przejścia jakieś trzy, cztery przecznice. Stwierdził, że zbliżając się, coraz bardziej zwalnia kroku. Aż nagle, przy następnej przecznicy, zobaczył w połowie latarni biało-zieloną tabliczkę: „Randall Street". Rozejrzawszy się szybko po wszystkich czterech rogach, spojrzał na zegarek. Była 6.49. Obserwując bar Billy'ego z przeciwnej strony ulicy, zobaczył dwie osoby, jedną wchodzącą, drugą wychodzącą. Potem światło zmieniło się na zielone i Jake ruszył przez jezdnię za innymi przechodniami. Sprawdził jeszcze raz zegarek: 6.51. Zatrzymał się przy wejściu do Billy'ego. Za kontuarem układał gazety mężczyzna ubrany w czarną koszulkę i dżinsy. Miał może czterdzieści lat, jakieś metr osiemdziesiąt wzrostu i bary, jakie mógł sobie wyrobić jedynie ćwicząc parę godzin tygodniowo w siłowni. Koło Jake'a przesunął się klient i poprosił o paczkę marlboro. Kiedy mężczyzna za kontuarem wydawał mu resztę, Jake wszedł do środka i jął udawać zainteresowanie czasopismami na stelażu. Odczekawszy, aż klient odwróci się do wyjścia, Jake wsunął dłoń do wewnętrznej kieszeni, wyjął portfel i namacał banknot studolaro-wy