Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Dotyczy to właściwie tylko IV i V pola, gdyż u nas w dalszym ciągu obowiązuje Lagersperre. Z powodu kwarantanny na III polu kontynuowanie robót polecono Zelentowi, który w ciągu dwóch tygodni doprowadził do końca prace w trzech blokach: 14, 15 i 16. W każdym bloku zainstalowano osiem misek klozetowych, wymurowano betonowe koryta z wodą spływającą z otworów symetrycznie umieszczonych w rurze wodociągowej, przeprowadzonej nad umywalnią. Wszystko to jest oddzielone od sali jadalnej murowaną ścianką. Z drugiej strony sala ta jest odizolowana od sypialni drewnianym przepierzeniem. Szeroka brama baraku została zabita deskami i uszczelniona. Z boku zrobiono wejście z normalnymi drzwiami i przedsionkiem. W tak opatrzonych blokach będzie można łatwiej przetrwać zimę. 213 W naszym pokoiku sypialnym mamy piecyk, na którym wieczorami przyrządzamy sobie jedzenie. Przeważnie smażone kartofle i smażoną cebulę. Noak sprowadza do nas na Stubendiensta swego znajomego ogniomistrza, Jana Małyszkę z Białegostoku. Ściele on łóżka, przynosi nam z bloku posiłki, sprząta pokój i smaży kartofle. Cały dzień siedzi w cieple. Rzecz jasna, traktujemy go jak kolegę, a nie jak służącego; jest to dobry przydział służbowy, lepszy niż praca na deszczu i mrozie lub w sąsiedztwie, pod kierownictwem Hes-sla. „Najlepsza siła biurowa", Knips, dostaje dreszczy, wmawia w siebie, że to grypa; na drugi dzień dreszcze ustępują, na trzeci pojawia się wysoka temperatura. Tyfus. Żałuję jego odejścia nie dlatego, by mi żal było z nim się rozstać, ale dlatego, że brak teraz bufora między Hesslem a mną. Zaczęto wydobywać z rowów trupy Żydów i palić je na stosach na otwartym polu. Krematorium ledwie może nadążyć z paleniem „normalnych ubytków". Obliczają, że palenie Żydów potrwa do marca 1944. Przy południowo-wschodnim wietrze nad całym obozem unosi się fetor rozkładających się trupów i swąd palonych kości, włosów, tłuszczu. Straszne powietrze, którym stale musimy oddychać. Kancelaria zajmuje prawie połowę bloku, jest więc bardzo duża. Siedzi nas tam pięciu. Jest tylko jeden piec. W czasie mrozów piec nie jest w stanie ogrzać sali. Ręce mam zupełnie sine, jakby odmrożone. Trudno w ciągu całych godzin wertować zgrabiałymi palcami kartoteki. Hessel od rana do wieczora siedzi w swoim pokoiku przy zamkniętych drzwiach i każe sobie rozpalać piec do czerwoności. Znów ma do mnie o coś pretensje i bije mnie w twarz, zresztą spotyka to każdego z nas po kolei; kto się znajdzie pod ręką, temu się dostaje. Kiedyś po takim incydencie przyszedł do mnie Olszański. Wyciąga rękę i mówi, że chce przeprosić za to, co o mnie myślał. Patrzę 214 zdziwiony, nie rozumiem, o co chodzi. Wyznaje mi, że bezpośrednio po jego przejściu z Hesslem na III pole ktoś mu doniósł, że jestem mężem zaufania i zausznikiem szefa kancelarii i należy przede mną mieć się na baczności. Ale obserwował mnie codziennie w kancelarii i przekonał się, że Hessel traktuje mnie tak samo, jak wszystkich innych i że nic mnie z nim nie łączy. Olszański mówi słabo po niemiecku i często nie rozumie, co mówi szef kancelarii. Prosi mnie teraz, bym przysłuchiwał się poleceniom wydawanym mu przez Hessla, a potem sporządzał odpowiednie pisma. Godzę się na to i załatwiam całą korespondencję wykraczającą poza szablon, którą on, Olszański, przedstawia następnie Hesslowi jako własną pracę. Wszelaki zachorował na tyfus, po nim technik Barański, Serafin, maszynista kolejowy zwany „Stryjkiem" — słowem cała ta paczka, która po odwszeniu spała w ślusarni. Zachorowali dokładnie w dwa tygodnie od daty pierwszego tam noclegu. Mnie i tym razem tyfus ominął. Dopiero przeczytawszy Totenmeldung Struczowskiego zdałem sobie sprawę, że powinienem był zachorować w kwietniu. Spaliśmy ze Struczowskim w jednym łóżku, odziedziczyłem po nim ciepły spencer, wymieniłem swój podarty koc na jego; wszy tam było co niemiara, ale jakoś mi się upiekło! Lipski już jest po tyfusie, podczas choroby odwiedzałem go kilkakrotnie. Knips również leży na naszym polu w 21 bloku. Przysłał do mnie kartkę z prośbą, żebym go odwiedził, bo w paczce przekazanej mu przez nas na rewir rzekomo brak cukru; prosi o żywność itp. Pokazuję jego kartkę kolegom i oznajmiam, że wezwanie to pozostawiam bez odpowiedzi. Pamiętając o setkach paczek skradzionych przez Knipsa różnym biednym, głodującym, porządnym ludziom, w pierwszym rzędzie tym, którzy byli nieobecni na polu, bo znajdowali się na rewirze, i z których niejeden już umarł z wycieńczenia — odmawiam tej szui udzielenia jakiejkolwiek pomocy, solidaryzuję się z ograbionymi kolegami. Niech wie, co znaczy być głodnym. Lagersperre skończyła się 25 listopada. Wreszcie nawiążemy kontakt ze światem. Dotychczas funkcję gońców, utrzymujących łączność z innymi polami i biurami, pełnili esesmani