They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Naturalnie Durqvartz okazał się nadzwyczaj wdzięcznym słuchaczem, szczerze podzielającym wiele wątpliwości starszego projektanta Remmuerisha i kiedy wreszcie dotarli do konarowej osady, która na holomapce Petra oznaczona była jako New Cheshire, Petro był już dla Hannibale „jak rodzony brat, któremu bez obaw może powierzyć każdy, nawet największy sekret". Ostatni akt dramatu rozpoczął się od bójki z watahą miejscowych złodziejaszków, jedynego zdarzenia, którego Durqvartz vel Hossan nie zaplanował, ale które i tak, koniec końców, obróciło się na jego korzyść. W zamieszaniu poturbowani zostali obydwaj, Remmuerish jednak przeżył to znacznie dotkliwiej. Wychowany w unikającym przemocy społeczeństwie Wierzchołka przez kilka następnych dni nie mógł otrząsnąć się z szoku po tym incydencie i Petro zaczął się już obawiać najgorszego. Do momentu kiedy Hannibale podszedł do niego któregoś wieczora i konfidencjonalnym szeptem poprosił o rozmowę w cztery oczy, z dala od ponurych braci van Graer. - Tutaj nikt nas nie podsłucha - rzekł Durqvartz, zamykając drzwi swojego prywatnego gabinetu. - A tak w ogóle, to przydałoby się zmienić opatrunek. Pokaż no... - Daj spokój, nie teraz - żachnął się Remmuerish, chociaż głęboka szrama na czole, pamiątka po nożu jednego z napastników w istocie domagała się nowej porcji bandaży. - W tej chwili mam poważniejszy problem niż te zadrapania. - A mianowicie? - Petro popatrzył na inżyniera z nagłym niepokojem. - To. - Hannibale dotknął palcem swojej potylicy. - Moje archiwum. Ono i Enrike to wszystko, co jeszcze ma dla mnie jakieś znaczenie w życiu. Syna nieomal straciłem, a teraz boję się, że lata mojego wysiłku też mogą przepaść. Przecież wystarczy, żeby ktoś stuknął mnie trochę mocniej w głowę, i po sprawie! Petro, ty nawet sobie nie wyobrażasz, co by to była za strata! - Domyślam się, po tym, co mi mówiłeś... - powiedział Durqvartz ostrożnie. - Ach, to, co już wiesz, to nawet nie jest jedna tysięczna całości! - zakrzyknął Remmuerish z emfazą. - I kiedy pomyślę, że całą moją pracę może zniweczyć jakiś jeden głupi wypadek! O siebie nie dbam, ale archiwum jest cenniejsze ode mnie i dlatego chciałbym, żebyś je ode mnie przejął. Na wypadek gdyby... no, rozumiesz... - Dla ciebie wszystko, mój przyjacielu - odrzekł Petro, ledwie powstrzymując się od wydania tryumfalnego okrzyku. - Sam jednak mówiłeś, jak dobrze jest ono zabezpieczone. - To prawda - przyznał Hannibale. - Do tego stopnia, że nawet ja mam ostatnio problemy z dodaniem nowych wpisów. Przeklęty mnemon zaraził się chyba moją chorobliwą podejrzliwością! Ale wciąż jeszcze można go zahibernować, nawet na kilkanaście godzin. To powinno w zupełności wystarczyć, żebyś zdążył przerzucić z niego wszystkie dane gdzie indziej. - No cóż, spróbować możemy - powiedział Petro z wahaniem, którego w rzeczywistości nie było w nim za grosz. - Mój brat to maniak na punkcie techniki i w swojej pracowni na pewno ma wszystko, co trzeba. A kiedy chciałbyś, żebyśmy to zrobili? - Im szybciej, tym lepiej - odparł Hannibale zdecydowanym tonem. - Nawet teraz? - Tak. Te kilkanaście minut, w czasie których naiwny Remmuerish przekazywał instrukcje, były dla Durqvartza jednymi z najdłuższych w życiu. Wytrzymał jednak cierpliwie, a potem przeprowadził inżyniera do małego operatorium. Na widok pomieszczenia wyglądającego jak jakaś archaiczna sala tortur Hannibale poczuł mimowolne mrowienie w kręgosłupie, ale zimny ryj iniektora ze środkiem usypiającym uprzedził jakiekolwiek pytania. Remmuerish osunął się wprost w ramiona Petra, który przeniósł go ostrożnie na operacyjną ławę, po czym, przysunąwszy stojący w rogu pracowni rejestrator, bez zwłoki przystąpił do otwierania mnemonu. Kiedy jednak dotarł w końcu do jego wnętrza i oszacował ilość zawartych w nim danych, mina mu zrzedła. Było jasne, że rejestrator nie da rady przyjąć archiwum. Nawet pojemność typowej kopiarki dusz byłaby za mała dla takiego morza informacji! Zirytowany Petro odsunął trójnóg z rejestratorem. Cóż, nie było nad czym deliberować; archiwum musiało na razie pozostać w głowie Hannibale. A to oznaczało, że zamiast kilkudziesięciu minut czystej, przyjemnej roboty, znowu przez parę ładnych godzin trzeba się będzie babrać w galarecie. Klnąc dosadnie dla poprawy nastroju, Durqvartz przygotował cały potrzebny sprzęt - bufor filtrujący z zestawem sprzęgieł, czytniki, zawiesinę chirurgiczną z manipulatorem, dukty kwantowe i tym podobne drobiazgi - po czym z rezygnacją zabrał się do roboty. Stosunkowo najszybciej poszło mu z ekstrakcją i zmatrycowaniem świadomości Remmuerisha, ale to zawsze lubił i miał w tym wprawę. Nieco więcej czasu zabrało mu skopiowanie z niej wybranych aspektów, które po odpowiednim wzmocnieniu, doprawieniu i ostatecznym formatowaniu wprowadził z powrotem do wyczyszczonego mózgu Hannibale. W ten sposób posłuszna, całkowicie podporządkowana Durqvartzowi żywa przechowalnia jego nowego skarbu była praktycznie gotowa, i na tym w zasadzie można było poprzestać. Petro uważał się jednak za artystę i nie mógł odmówić sobie paru ostatnich „pociągnięć pędzla" w rodzaju diabolicznie przyciemnionych rogówek, podkręconej ekspresji genów, odpowiadających za syntezę hormonów wzrostu, czy zestawu implantów behawioralnych. - Jeszcze imię przydałoby ci się wymyślić jakieś nowe... - mruknął Petro, spoglądając na nieruchome ciało eks-Hannibale - ..