Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Tego dnia wydarzyło się coś, co miało radykalnie odmienić oblicze Polski. W Radomiu i Ursusie, fabryce ciągników na obrzeżach stolicy, wybuchł kolejny protest spowodowany podwyżką cen podstawowych artykułów. Po raz pierwszy jednak do demonstrujących robotników, domagających się praw i prześladowanych przez milicję, dołączyli intelektualiści, studenci i rolnicy. Powstał Komitet Obrony Robotników, działający na rzecz uwięzionych pracowników i ich rodzin. Założyciele Komitetu reprezentowali różne przekonania. Katolicy wystąpili wspólnie z niewierzącymi na potwierdzenie, że w imię solidarności i wspólnego dobra możliwe jest pokonanie ideologicznych barier i dawnych uprzedzeń. Społeczeństwo polskie, zwracając się przeciwko władzom, które zamiast reprezentować naród, reprezentowały partię, odnalazło własną siłę i podmiotowość. Dla wzmocnienia jedności dołączył do niego Kościół ze swym autorytetem moralnym. Podjął interwencję kardynał Wyszyński, apelując do rządu o zaprzestanie przemocy, aresztowań i postępowania karnego. Głos zabrał również kardynał Wojtyła, podkreślając, iż budowanie pokoju winno opierać się wyłącznie na poszanowaniu praw człowieka i narodu. Metropolita krakowski, choć nie brał bezpośredniego udziału w starciu, przekonywał, że naród polski, który tak długo walczył o swą suwerenność, tak bardzo cenił sobie demokrację i tak wiele wycierpiał podczas ostatniej wojny światowej, przelewając na wielu frontach krew w walce o wolność, pozbawiony został swych elementarnych praw. Jego słowa ukazywały wymiar etyczny rozgrywających się wydarzeń. Wyprzedzały rewolucję, która miała zrodzić się w Polsce kilka lat później z nadejściem „Solidarności". 9. Bunt młodych W1968 roku wybuchł protest młodzieży polskiej w Warszawie, po czym rozprzestrzenił się na cały kraj. Był ważnym etapem na drodze ku wolności, nawet jeżeli później interpretowano te wydarzenia tak, że prawdopodobnie u ich początków legła prowokacja tajnej policji, by wywołać bunt studentów i móc w następstwie zastosować represje, a także „wyrównać rachunki" w obrębie środowiska komunistycznego. Rewolucja 1968 roku nie powiodła się, gdyż młodzieży nie poparli robotnicy, główna siła polskiego społeczeństwa. Wręcz przeciwnie, często to właśnie oni, niewątpliwie manipulowani i zmuszani przez partyjnych agitatorów, wspierali milicję w jej działaniach. Kościół, a w szczególności kardynał Wojtyła, opowiedział się po stronie młodych. Wyraźnie podkreślał, że nie należało obarczać jej ciężarem odpowiedzialności za konflikty i protesty. Według niego winę powinno się przypisywać tym, którzy pozbawili młodych wolności i perspektyw na rozwój społeczny i kulturalny. Dzięki temu stanowisku Kościół nie stracił młodzieży, a wręcz ją pozyskał. Młodzi nie zatracili nadziei. Złożyli broń, lecz zachowali siłę ducha. Po niespełna dziesięciu latach doszło do wybuchu kolejnego wielkiego buntu młodych. Tym razem w zupełnie nowej scenerii. Nie w Warszawie, lecz w Krakowie, gdzie w znacznej mierze dzięki obecności autorytetu kardynała Woj tyły, młodzi pozostali wolni od manipulacji przez system. Ponadto, nie było już tych młodych, którzy określali się mianem „komunistów", gdyż stracili swoją wiarę w tzw. realny socjalizm i w to, że jest on w stanie doprowadzić do prawdziwego postępu społecznego. Metoda kardynała Karola Wojtyły okazała się zwycięską strategią. Zamiast otwartej walki z marksizmem, metropolita krakowski starał się osłabić go od wewnątrz poprzez konfrontację z rzeczywistością, jaką jest człowiek; poprzez konfrontację z „prawdą" o człowieku. Chciałbym pogłębić to zagadnienie. Działanie kardynała Wojtyły miało charakter czysto religijny i ewangeliczny. Próbował obudzić w młodych sumienie, wewnętrzną wolność, która wypływa z kontaktu z Bogiem i dialogu z Nim na modlitwie. Życie wewnętrzne i silny związek z Bogiem prowadzą w naturalny sposób do głębszego zrozumienia spraw społecznych, solidarności z bliźnimi, wrażliwości na cierpiących, pozbawionych wolności i podstawowych praw. Tak rodziła się opozycja duchowa i moralna. Karol Wojtyła nie był jej przywódcą politycznym, lecz jej Pasterzem. Głosił ewangeliczną zasadę: „Prawda was wyzwoli", przez co służył wolności człowieka. Inni mieli wyciągać praktyczne wnioski i je realizować. 7 maja 1977 w Krakowie, w jednej z kamienic, znaleziono ciało Stanisława Pyjasa, studenta współpracującego z KOR-em. Liczne rany na ciele i ogromna ilość krwi przeczyły wersji milicji, która twierdziła, że młodzieniec „spadł ze schodów", gdyż był „ kompletnie pijany". Na wiadomość o śmierci Pyjasa poszedłem pod bramę budynku, tam gdzie popełniono zbrodnię. Bo przecież była to zbrodnia! Dziś wszyscy wiedzą, że dokonano morderstwa na jednym z głównych działaczy krakowskiej opozycji. Wtedy, oczywiście, ludzie związani z systemem, odpowiedzialni za tę zbrodnię, nie przyznali się do popełnionego czynu. Pozostałem tam dłuższy czas, czego mi nie wybaczono. W drodze powrotnej na Franciszkańską byłem śledzony przez Służbę Bezpieczeństwa. W kurii arcybiskupiej, oprócz kardynała Wojtyły, zastałem też prymasa. Następnego dnia, z okazji uroczystości Świętego Stanisława, miała odbyć się procesja ku jego czci. Opowiedziałem o całym zdarzeniu, obydwaj byli poruszeni. Nie dowierzali, że można dopuścić się mordu na człowieku tylko dlatego, że działał w opozycji, a zatem był niewygodny. Wybuchło zbiorowe oburzenie