They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

- Zamówiłem obiad do pokoju, więc proszę mi przynieść przy okazji adresy wymienionych osób, naturalnie oprócz tych tam dokerów - poprosił cudzoziemiec. Otrzymawszy owe adresy kupiec włożył do żółtej skórzanej torby pokaźną paczkę włoskich banknotów i pod wieczór wybrał się do portu. W głębi, za nabrzeżem, gdzie wyładowywano z przycumowanych okrętów towary kolonialne, widać było na bliższej redzie statki gotowe już do odpłynięcia. Kupiec zasięgnął informacji co do rejsów i dowiedział się, że duński bryg „Król Olaf po północy podnosi kotwicę i że najbliższy port, do jakiego zawija, to Calais. Kapitan „Króla Olafa” był akurat na brzegu. Dymiąc fajką prosto w nos rozmówcy, wysłuchał bardzo uprzejmej prośby signora Albantiego i ofiarował mu miejsce na pokładzie. Przyszły pasażer „Króla Olafa” wyraził swą zgodę, z góry zapłacił kapitanowi i ruszył dalej wzdłuż nabrzeża, wypatrując katolickiej kaplicy, którą opisał mu dokładnie służący w oberży. Na zachodzie zbierały się ciemne deszczowe chmury. W szarej mgle zamigotały żółte plamy światła portowych latarni. W tylnych okienkach za kaplicą, ledwo widocznych spoza przesłony mgły i ciemnozielonych gęstych krzaków ogródka, też ukazało się ciepłe złote światło. Był to odblask świec w pokojach mieszkalnych kapelana. Okna samej kaplicy były ciemne. Signor Albanti rozejrzał się - wokół nie było żywego ducha. Obszedł kaplicę i nabrawszy garść żwiru cisnął nim leciutko w oświetlone okna, po czym otulił się szczelniej płaszczem, naciągnął kaptur na głowę i postał jeszcze chwilę pod oknem obserwując je spod oka. Gdy zauważył, że firanka w oknie drgnęła, odwrócił się i wolno poszedł w stronę bramy wyjściowej z portu. W ciszy wieczora signor Albanti usłyszał za sobą skrzypnięcie otwieranej furtki. Jakaś ledwo widoczna we mgle postać w szerokim kapeluszu i czarnych szalach zatrzasnęła za sobą furtkę i spiesznym krokiem ruszyła w kierunku odległej bramy portowej, śladem człowieka w kapturze... 239 Kupiec zwolnił kroku. Gdy mijał latarnię, znaczącym gestem wyjął spod płaszcza żółtą, płaską torbę. Mnich przeszedł obok niego... Poznał żółtą torbę i znajomy płaszcz z kapturem. Ojciec Benedykt wiedział już, że to Luigi Grinelli, tajny wysłannik ojca Fulvia z Wenecji. Teraz mnich szedł wolno, nie spiesząc się z przejściem tego ostatniego, nie oświetlonego odcinka pomiędzy latarnią i bramą w portowym ogrodzeniu, wiodącą na ulicę. Usłyszał za sobą lekkie, szybkie kroki i jego ręka poczuła przelotne dotknięcie chłodnych palców trzymających skórzaną rączkę torby. Torba ta momentalnie i niepostrzeżenie znikła pod habitem mnicha. Człowiek w płaszczu szybko, nie oglądając się, poszedł naprzód, minął halabardnika przy bramie portowej i zniknął we mgle. Mnich nie zmienił obranego kierunku i długo jeszcze szedł ciemną, bezludną Charge Street, ściskając pod habitem skórzaną torbę. Doszedł wreszcie do ponurego budynku, gdzie mieścił się przytułek, i zapukał do drzwi bocznej oficyny. Odźwierny otworzył drzwi i burknął gniewnie: „Czego?”, ale gdy poznał gościa, powiedział grzecznie: - A, to ksiądz dobrodziej. Sieroty nie mogą się już księdza doczekać. Proszę bardzo. Dobry pasterz obszedł wszystkie sypialnie przytułku, porozmawiał z tym i owym ze starszych wychowanków, pobawił się z młodszymi, rozdał całą torebkę słodyczy... Szeroko po całym Bultonie rozchodziła się fama o miłosiernym sercu tego kapłana. Zarząd przytułku chętnie podtrzymywał legendę o „naszym świętym”, podnosiła bowiem reputację sierocińca, którego wychowankowie byli mizerniejsi i bledsi od kościanych figur w katolickiej kaplicy. Spełniwszy swój chrześcijański obowiązek ojciec Benedykt zapragnął chwilę odpocząć. Jedna z dam-patronek sierocińca, małżonka bultońskiego pedagoga, mrs Chiswick, poprosiła ojca na górę, gdzie usiadł sobie cichutko w przytulnym saloniku. Gdy został sam, wyjął z zanadrza żółtą skórzaną torbę, znalazł wsuniętą tam w pośpiechu kartkę papieru i przeczytał „Jestem śledzony. Poprzedni sposób doręczania nie jest bezpieczny. Proszę być z odpowiedzią dziś o dziesiątej wieczór na drugiej ławce po prawej stronie od wejścia na Oldport Square. Proszę potwierdzić odbiór dwu i pół tysiąca skudów. Nie zdążyłem ich wymienić na banknoty angielskie. Opuszczam Bulton bezzwłocznie