They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

By ułatwić jej przejście przez kryzys, zaczął opowiadać o fremeńskich dzieciach szukających tyczkami piaskopływaków na krańcach oaz. - Ale ja jestem Atrydką - powiedziała. - Przekazy Ustne nie pozostawiają co do tego wątpliwości - rzekł. - Więc mogę od tego umrzeć. - To jest próba. - Zrobiłbyś ze mnie prawdziwą Fremenkę?! - Jak inaczej mogłabyś nauczać swoich potomków, jak tutaj przeżyć, po tym, jak mnie już tu nie będzie? Zdjęła maskę i przysunęła twarz na odległość dłoni od jego twarzy. Dotknęła palcem jednego ze zwiniętych fałdów kaptura Leto. - Pogładź go lekko - powiedział. Jej ręka usłuchała nie głosu, ale jakiejś wewnętrznej siły kierującej Sioną. Precyzyjne ruchy palców wzbudziły jego własne wspomnienia, coś, co przechodziło z pokolenia na pokolenie... informacje zarówno prawdziwe, jak i fałszywe. Obrócił głowę tak daleko, jak tylko mógł, jak najbliżej jej twarzy. Na brzegu fałdy pojawiły się bladoniebieskie krople. Widział pory skóry na jej nosie, język poruszający się gdy piła. Po chwili cofnęła się - nie nasycona w pełni, ale wiedziona ostrożnością i podejrzeniem, podobnie jak w swoim czasie Moneo. "Jaki ojciec, taka córka." - Jak długo potrwa, zanim to zacznie działać? - zapytała. - To już działa. - Chodzi mi o... - Około minuty. - Nic ci nie jestem za to winna! - Nie będę się domagał żadnej zapłaty. Założyła maskę na twarz. Widział, jak jej oczy zachodzą mgłą. Nie pytając o pozwolenie, poklepała go w przednią część grzbietu, chcąc schronić się przed chłodem, jak co dzień. Nie sprzeciwiał się. Ułożyła się wygodnie jak w ciepłym hamaku. Spoglądając w dół, mógł ją zobaczyć. Oczy Siony były otwarte, lecz dziewczyna nie widziała już, co się wokół niej dzieje. Jej ciałem targnął nagły wstrząs i zaczęła drżeć jak małe, umierające zwierzątko. Wiedział, co się z nią dzieje, lecz nie mógł nic na to poradzić. W jej świadomości nie pozostanie ślad obecności wspomnień przodków, ale na zawsze już Siona zapamięta pewne obrazy, dźwięki i zapachy. Będą tam polujące maszyny, woń krwi i wnętrzności, przerażeni ludzie kryjący się w okopach, świadomi tylko tego, że nie mogą uciec... podczas gdy ruchome mechanizmy cały czas przybliżają się, coraz bliżej i bliżej... głośniej... głośniej! Wszędzie, gdzie szukała, było to samo. Nie ma ucieczki. Czuł, jak uchodzi z niej życie. "Walcz z ciemnością, Siono!" To jedyne, co robili Atrydzi. Walczyli o życie. A teraz ona walczyła o istnienia inne niż jej własne. Wyczuwał jednak wygasanie... straszliwy odpływ sił żywotnych. Zstępowała coraz głębiej w ciemność, o wiele głębiej niż ktokolwiek inny. Zaczął kołysać ją łagodnie. To albo wątła nić jej determinacji, a może oba te czynniki naraz, przeważyło szalę. Wczesnym popołudniem dygoczące ciało Siony pogrążyło się w stan przypominający normalny sen. Tylko gwałtowne westchnienia zdradzały od czasu do czasu powracające echa wizji. Kołysał ją delikatnie, przetaczając się z boku na bok. Czy mogła powrócić z tych głębin? Wyraźne znaki powrotu Siony do życia upewniały go, że tak się stanie. Obudziła się późnym popołudniem. Nagle ogarnął ją spokój, zmienił się rytm oddechu. W pewnej chwili otworzyła oczy. Spojrzała na niego, potem wytoczyła się z zagłębienia i stanęła, oparłszy się o Leto plecami, przez godzinę prawie nie odzywając się, zatopiona w myślach. Niegdyś Moneo zachował się podobnie. Był to rodzaj reakcji nie pojawiający się wcześniej u Atrydów. Niektórzy z ich poprzedników głośno dawali upust swym żalom. Inni cofali się ze wzrokiem utkwionym w Leto, zmuszając go, by podążał za nimi. Niektórzy siadali, tępo wpatrując się w ziemię. Nikt z nich jednak nie odwrócił się do niego plecami. Leto przyjął ten nowy schemat jako oznakę nadziei. - Zaczynasz mieć pewne pojęcie, jak daleko sięgają korzenie mojej rodziny - powiedział. Odwróciła się ku niemu, ale nie spojrzała mu w oczy. Czuł jednak, że jego słowa dotarły do niej, że uświadamia sobie to, co niewielu tylko ludzi było zdolnych pojąć - iż jego pojedyncza wielość czyniła całą ludzkość jego rodziną. - Mogłeś ocalić mych przyjaciół w lesie - wypomniała mu. - Ty również mogłaś to zrobić. Zacisnęła pięści i podniosła je do skroni, wpatrując się w niego. - Ale ty wiesz wszystko! - Siono! - Musiałam się dowiedzieć tego w ten sposób? - szepnęła. Milczał, zmuszając ją, by sama odpowiedziała sobie na to pytanie. Trzeba było sprawić, by zrozumiała, że podstawa jego świadomości opiera się na filozofii Fremenów i że - jak potworne maszyny z jej apokaliptycznej wizji - drapieżnik mógł podążyć za każdym pozostawiającym ślady stworzeniem. - Złota Droga - wyszeptała. - Czuję ją. - Spojrzała na niego oskarżycielskim wzrokiem: - To okrutne! - Walka o życie zawsze jest okrutna