Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Tylko chcę ja od was jeszcze 20 rubli pożyczyć, bo chłodno się zrobiło, więc muszę ja w poniedziałek drzewa do pieca kupić. Dałem ja jej tamte pieniądze z wielką ochotą i tamto pytanie powtórzyłem. A ona powiada: — Czemu nie? Od tego przecież i jestem. Tylko teraz jestem bardzo zmęczona i spać mi się chce. Poza tym kolacja mi trochę zaszkodziła. Pożegnałem ja ją. W rączkę pocałowałem i bukiet wręczam. Ona zaś mówi: — Za kwiaty dziękuję. Obejdę się bez nich. Zwiędłe są już i trochę nieczyste. Weźcie je sobie na pamiątkę ode mnie. W ten sposób bardzo romantycznie pożegnaliśmy się. Umówiliśmy się, że w następną sobotę do innego kina pójdziemy. Słowem, wszystko się odbyło tak, jak w pięknym romansie z książki, albo jak na obrazie filmowym. Poszedłem ja do domu. Gdy ona światło zgasiła, to ja dla niej, według zwyczaju, na katarynce walca do snu zagrałem. A potem, to ja do drugiej w nocy różne pieśni o miłości, bardzo głośno i wzruszająco, śpiewałem. Wreszcie i ja spać poszedłem, ,ale usnąć ja długo nie mogłem. I tak myśląc doszedłem do przekonania, że jednak te burżujki są lepsze jak sowietki. Bo z naszą co?... Pójdziesz do kina, a z kina razem spać. No i po wszystkim. A tu dopiero trzeba nachodzić się, nawzdychać się, rąk nacałować się, dopóki co do czego dojdzie. Więc zrozumiałem ja, że jestem bohaterem bardzo romantycznej historii i wielkiego dla siebie szacunku nabrałem. Bo jeśli taka ważna persona mnie swymi uczuciami obdarzyła, to, rzecz jasna, nie byle kto jestem!... A jeśli ona bez ślubu nie zechce ze mną zadawać się, to co wówczas?... No, naturalnie, ożenię się z nią. Z wielką nawet moją przyjemnością. To dopiero byłaby odpowiednia dla mnie żona! Wszyscy nasi oficerowie takiej żoneczki by mnie zazdrościli! Ubrana jak laleczka, zgrabna, delikatna, kulturalna!... A Dunia?... Przypomniałem ja sobie. Cóż, Dunia to nie dla mnie para. Zresztą żadnej z nią miłości i nie było. Ot, nie mieliśmy co robić wieczorem, to poszliśmy razem spać, jak to zwykle bywa. Potem pomyślałem ja, że jednak trzeba Dunię natychmiast zawiadomić, żeby sobie mną głowy nie zawracała i na mnie nie czekała, bo zbyt pospolitą dla mnie jest osobą. Więc wstałem ja i światło zapaliłem. Dla większej energii trzy razy na katarynce marsza zagrałem i potem do pisania listu zabrałem się, bo się bałem, że do rana najlepsze myśli z głowy mi powylatują. ,,Szanowna Towarzyszko Dunia Iwanowna! Mam zaszczyt zawiadomić Was, że z naszej miłości nic w przyszłości nie będzie i być nie może, i proszę tego nawet nie oczekiwać, i takie głupstwa sobie z głowy na zawsze wyrzucić. Piszę to, jako twardy komsomołec i ideowy człowiek, po długim i poważnym namyśle. Nic nie mam przeciw Wam, jako personie, bo nawet owszem, trochę misie podobała. Lecz ze względu na moje wysokie stanowisko i ważne dla Związku Radzieckiego funkcje, nie mogę z byle kim się spoufałać. Jest rzeczą zrozumiałą i dla każdego mądrego człowieka naturalną, że dla mnie, jako oficera niezwyciężonej Armii Czerwonej, Wy jesteście osobistością zbyt niskiego pochodzenia i żadnej takiej kulturalności wcale nawet w sobie nie posiadacie. Ja bywam często na rozmaitych uroczystych zebraniach i zadaję się z nadzwyczaj znakomitymi indywidualnościami. Więc żonajest mi taka potrzebna, która by umiała należycie honor Armii Czerwonej oraz Związku Radzieckiego podtrzymywać. Wy zaś nawet przyzwoicie jeść nie umiecie, bo ciamkacie, chodzicie jak krowa, nos palcem wycieracie i należycie do elementu czarnoroboczego. Wskutek powyższego możecie mnie na pośmiewisko wystawiać i w mej osobie Czerwoną Armię poniżać. Poza tym jeszcze jedna rzecz mocno mnie się nie podoba. Wy Jak mi wiadomo dobrze, należycie do rodziny Morgałowa, który był, niewątpliwie, angielskim agentem, bo rozpowszechniał szkodliwe dla Związku Radzieckiego i Germanii wiadomości, jakoby między ty mi bratnimi narodami mogła być wojna. Ponieważ za tę zbrodnię wściekłego reakcjonistę faszystowskiego, Morgałowa i jego rodzinę, zesłano do łagru, to nie wypada mnie w żaden sposób utrzymywać łączności z rodziną (chociaż i bardzo daleką) pachołka imperialistycznego. Jako oficer muszę dbać o swój honor, opinię i moralność socjalistyczną. Wobec wszystkiego powyższego uprzejmie proszę raz na zawsze ode mnie się odczepić i przestać zawracać mi głowę listami. W przeciwnym razie będę musiał przypomnąć, komu się należy, o dalszych krewnych zezwierzęconego reakcjonisty i agenta kapitalistycznego, Morgałowa!!!... To znaczy o Was i o Waszej Szanownej Rodzinie. Komunistyczne pozdrowienie łączę i żegnam na zawsze. Kategorycznie. Młodszy lejtnant Armii Czerwonej, oraz ideowy komsomolec, Michaił Zubow". Że trzy razy ja ten list przeczytałem i każdorazowo coraz więcej mnie się podobał. Od razu widać z niego, że jestem osobą poważną i bardzo szanującą się. Dopiero teraz ja odetchnąłem swobodnie, bo drogę do miłości mam otwartą. Następnie zagrałem ja walca i z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku poszedłem spać. Oczywiście mógłbym ja nic do Duni nie pisać, bo skąd by ona o moim romansie z brużujką się dowiedziała. Ale, jako komunista, nie lubię kłamać i fałszywie postępować. l stycznia, 1941 roku. Vilnius. Wielkiemu Stalinowi hura! hura! hura! Wielkiemu Hitlerowi hura! hura! hura! Zagrałem ja dwa razy marsza na katarynce na cześć wielkich wodzów socjalistycznych narodów i zabieram się do pisania... po raz pierwszy w Nowym Roku. Życzeń ja specjalnych nie mam, bo, można powiedzieć, najgorętsze moje pragnienia i marzenia się spełniły. Dalsze zaś będą realizowane planowo, w miarę napływu gotówki. Mam ja, co prawda, uzbierane 1500 rubli, ale nie ruszam tych pieniędzy i każdego miesiąca dodaję jeszcze trochę. Postanowiłem ja zebrać większą sumę pieniędzy dla dobrego samopoczucia. Ale bardzo powoli to idzie. Jednak zebrać kapitał nie jest taką łatwą rzeczą, jak niektórzy to sobie wyobrażają. O wiele praktyczniej i prędzej jest drapnąć komukolwiek już zebrany. Ale na razie nic takiego mi się nie nadarzyło. Jednak nadziei na to nie tracę, szczególnie jeśli mądra, pokojowa polityka naszego towarzysza Stalina będzie szła nadal w tym kierunku i w takim tempie, jak od września 1939 roku. Bardzo jestem JEMU za to wszystko wdzięczny. A szczególnie cieszy mię ten demokratyczny instrument, katarynka. Również jestem wdzięczny Kolce, że mi go sprzedał. Tylko jedno mi się w nim nie podoba, że jest on zatwardziały kontrik.*) Przyszedł on do mnie kiedyś przy końcu grudnia i latarkę mechaniczną przyniósł na sprzedaż. Bardzo chytra sztuka. Można powiedzieć: cud techniki. Nawet baterii nie trzeba, tylko wąski metalowy uchwyt dłonią naciskaj i ona świeci. Cała elektrownia w jednej garści. A jeszcze i ta przyjemność jest, że przy naciskaniu warczy jak motor auta albo samolotu... Wszyscy z daleka już słyszą, że cywilizowany człowiek idzie. Kolka powiedział mnie, że to niemiecki wynalazek. Ale na pewno kłamie