Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Tym lepiej. Ale czy w rejestrach Uczonego nie znalazła się przypad- kiem taka właśnie bestia? Miała dziwną nazwę.. Merril dotknęła ramienia Terma, aż podskoczył. - Trochę się martwię tym owadożercą - powiedziała. - Pełno tu robactwa, zauważyłeś? - Jak mógłbym nie zauważyć? - W istocie nauczył sieje ignoro- wać. Owady nie należały do gatunku kąsających, ale wszędzie wokół tratwy było ich pełno. Miliony i miliony skrzydlatych stworzeń różnej wielkości - od długości palca do ledwie widocznych drobinek. - Jesteśmy trochę za duzi, żeby nas przypadkiem zjadł. - Może. A co tam z...? - Moim zdaniem Gawingowi nie zagraża niebezpieczeństwo. Ale będę miał oczy szeroko otwarte. - Dobry chłopak. - Obserwują nas. Ciało Minyi skurczyło się w odruchu przerażenia. - Spokojnie! Spokojnie! - zawołał Gawing. - To tylko Term. Uspokoiła się natychmiast. - Pewnie pomyślą, że źle robimy. - Chyba nie. Zresztą mogę się z tobą ożenić. - Jesteś pewien, że tego właśnie chcesz? - W jej głosie zabrzmia- ło krótkie, ledwo dostrzegalne wahanie. Prawdę mówiąc, nie był. W umyśle miał kompletny zamęt. Znisz- czenie drzewa nie było dla niego wydarzeniem bardziej wstrząsają- cym niż pierwszy miłosny akt. Teraz kochał Minyię i bał się jej jed- nocześnie - za tę rozkosz, którą mogła mu dawać i odbierać. Czy nie pomyśli, że jest jej własnością? Lekcja małżeństwa Clave'a, to, co o nim wiedział... nie zapomniał ani słowa. Minya też będzie starsza od partnera, jak Mayrin... I tak nie miało to żadnego znaczenia. W Plemieniu Quinna były cztery kobiety. Jayan i Jinny należały do Clave'a, pozostawały Mer- ril i Minya. - Jestem pewien - odpowiedział. - Czy możemy już iść i powia- domić wszystkich? - Niech śpią - mruknęła i przytuliła się. do niego. Kątem oka śledziła latającą paszczę, która pochłaniała chmury owadów. Była coraz bliżej. Nie miała zębów, jedynie wargi i język, poruszający się nieprzerwanie niczym wędrowny wąż. Obracała się powoli - był to jeden ze sposobów, by obserwować całe niebo w poszukiwaniu nie- bezpieczeństwa. - Ciekawe, czy jest jadalny - mruknął Gawing. - Mnie się chce pić. - No to musimy jakoś dotrzeć do tego stawu. - Gawing... kochany... musimy też spać. Czy twoja warta już się przypadkiem nie skończyła? Ziewnął, aż trzasnęło mu w szczęce, i zakończył ziewnięcie sze- rokim uśmiechem. - Muszę przecież komuś powiedzieć. Term leżał skulony jak embrion, pochrapując z cicha. Gawing dwukrotnie szarpnął j ego uwięzia i zawołał. - Pobieramy się. Term szeroko otworzył oczy. - Niezły pomysł. Teraz? - Nie, zaczekamy, aż minie czas snu. Twoja wachta. - W porządku. ROZDZIAŁ X Moby Obudziły ją głosy. Ocknęła się całkowicie przytomna, spragnio- na i nerwowa. Był młody. Dała mu to, czego chciał, właściwie to mu się narzu- ciła. Straci zainteresowanie. Będzie pamiętał, że próbowała go za- bić. Miał kilka godzin, żeby zmienić zdanie. Głosy były dość odległe, ale słyszała je wyraźnie. - ...dziesięć lat starsza od ciebie, nie masz wykupu... ale to dro- biazg. Sześć czy siedem dni temu próbowała nas wszystkich zabić! - Mogła wybierać i przebierać między nami - to mówi Clave. Jest rozbawiony. - Oprócz, oczywiście, mnie. Tego byście chyba nie chciały, co, słodziutkie? - Myślę, że to cudowne - powiedziała Jayan albo Jinny. Druga bliźniaczka dodała: - To... nadzieja. - Gawing, nie jesteś wystarczająco dorosły, żeby wiedzieć, co robisz! - Nakarm tym drzewo, Alfinie. Gawing zauważył Minyę, kiedy poruszyła się i wciągnęła z po- wrotem na korę. - Halo - zawołał. - Gotowa? - Tak! - Zbyt chętnie? Trochę za późno na przebiegłość. - Jaki rodzaj ceremonii wybierzemy? Nie możemy użyć mojej, pozostawi- liśmy Uczonego w kępie... -1 to także - wtrącił Alfin. - Uczony... - Teraz ja jestem Uczonym - oznajmił Term. Zignorował pogardliwe prychnięcie Alfina, otworzył plecak i roz- łożył jego zawartość. W zapasową odzież owinięte były cztery małe, płaskie pudełka z gwiezdnego materiału, plastiku, oraz płaska, pole- rowana i szklista powierzchnia, podobna do lusterka Przywódcy, która jednak nie odbijała niczego. Plemię, Quinna wydawało się równie zaskoczone jak Minya. Gawing zapytał: - Niosłeś to ze sobą przez cały czas? -Nie, skąd, zmaterializowałem z czystego powietrza. My, Ucze- ni, mamy swoje sposoby, wiesz? - No, pewnie. Wyszczerzyli do siebie zęby. Term wziął lusterko i jedno z pu- dełek. Umieścił skrzynkę w grubej oprawie lustra