Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Odłożył na pół zjedzony tort na stół i niespokojnie zaczął chodzić po sali. Zatrzymał się przed Bauerem. - Nie mam nic przeciw kobietom. Te które znam, były dla mnie dobre. Moja matka zawsze była dobra. Pamiętam, jak przychodziła do mnie, powiedzieć mi dobranoc nim poszedłem spać gdy byłem małym chłopcem... Jakie to było cudowne. Teraz ona nie żyje. Spalili ją. Całą opryskał ją fosfor ale teraz ona jest w Niebie. - Tylko Bogu wiadomo, gdzie ona jest - Odezwał się brutalnie Bauer, który przestał się uśmiechać. Spojrzał zezem na Legionistę, leżącego na łóżku i bawiącego się trzema zielonymi kostkami, jakby go nic nie interesowało. - Nigdy nie byłeś na akcji w burdeliku? - zapytał Bauer, pochylając się ukradkiem przez stół. Stein zaczął pogwizdywać. Był zdenerwowany Podobnie jak reszta z nas czuł, że Bauer posuwa się za daleko. - Nie - wyrwało się George’owi jak wrzask. - Nienawidzę tego. Czy nie rozumiesz, nienawidzę tego. Jesteście zwierzętami, odrażającymi zwierzętami gdy myślicie o kobietach, a gdy kobiety chcą tego samego, co wy, są sidłami diabła. Bauer cofnął się w przerażeniu widząc, jakim dzikim wzrokiem George na niego spogląda. Był w nich błysk choroby umysłowej. George złapał się za włosy i szarpnął, jakby chciał je wyrwać z korzeniami. Rzucił się na swe łóżko i ukrył twarz w dłoniach. Każdym włóknem jego drobnego ciała wstrząsał gwałtowny szloch. W sali zapanowała cisza. W zdumieniu patrzyliśmy na małego żołnierza. Tylko pięciu z nas wiedziało, co tu jest nie tak. Mały wstał, podciągnął spodnie i kołyszącym się krokiem podszedł do George’a. Legionista skoczył jak pantera, chwycił Małego za ramię i rzekł surowym tonem. - Chodź, Mały, idziemy na dół napić się piwa! Mały uśmiechnął się radośnie i zdumiony zapytał. - Piwa, na twój koszt? Legionista potwierdził skinieniem i wyciągnął Małego z sali. - Czy nie powinienem go wykończyć? - zapytał naiwnie Mały. Nad ramieniem wskazał gestem łkającego George’a, który na szczęście niczego nie zrozumiał. Stein i ja poszliśmy z nimi. Gdy wróciliśmy po paru godzinach, podniecenie na sali opadło. George siedział z pielęgniarkami, pomagając jakiejś praktykantce rozwijać bandaże. Bawiło je to, a ich śmiech słychać było z daleka. Bauer leżał na swym łóżku, pustym wzrokiem wpatrując się w sufit. Spojrzał na nas kątem i wymamrotał. - Zrobię to dziś w nocy. To konieczne. Legionista skinął głową. - Im wcześniej, tyn lepiej. Usiedliśmy i zaczęliśmy pić. Robiliśmy to całkiem otwarcie, nie przejmując się, że jest zakaz Mały poszedł na górę do siostry przełożonej. Było bardzo późno, a my byliśmy całkiem wykączeni gdy siostra przełożona weszła, nie mając na sobie munduru, zawinięta tylko w szlafrok koloru grynszpanowej zieleni. Czegoś takiego nigdy przedtem nie robiła. Idąc bez szmeru, jakby na aksamitnych łapkach pochyliła się prosto nad Bauerem, wyciągnęła się i szepnęła ochryple. - Daj mi to! Bauer spojrzał na nią przerażony. - Co masz na myśli? Pochyliła się nisko nad nim, by nie budzić śpiących. - Bardzo dobrze wiesz! Oddaj to! Bauer wstał i spojrzał na nią tępym wzrokiem - Przysięgam, że nie wiem o czym mówisz! - Nie wiesz? Powinieneś się cieszyć, że tu przyszłam, a nie łowcy głów. - Wsadziła rękę pod jego poduszkę, wyciągnęła nóż bojowy i schowała go pod szlafrokiem. A potem wypłynęła z sali na nikogo nie patrząc. Legionista wściekł się. - Ten głupi osioł się wygadał! - Co teraz u diabła zrobimy? - zapytał Bauer gorączkowo rozglądając się dokoła. - Co się dzieje? - zapytał ktoś w ciemności. - Co cię to obchodzi? Zajmij się sobą, dupku! - odprawił go Legionista. Gdy Mały zszedł z góry, był już późny poranek. Był w podniosłym nastroju i robił mnóstwo hałasu. Poszeptali z Legionistą. Wyszli do toalety i tam kontynuowali rozmowę. Gdy wrócili, Mały był prawie trzeźwy. Milczał i był nieco skrępowany. Legionista rzucił się na łóżko i zaczął palić. Nic nie powiedział i zachowywał się tak, jakby nie słyszał naszych szeptanych zapytań. Prawie mogliśmy usłyszeć, jak jego mózg pracował. Obchód, na czele z szefem, Oberstabsarztem dr Mahlerem, przebiegał jak zwykle. Siostra przełożona wyglądała ściśle oficjalnie. Nawet najmniejszym spojrzeniem nie ujawniła, co wydarzyło się w nocy. Nowy pacjent, artylerzysta z amputowaną ręką, uśmiechnął się idiotycznie, gdy dr Mahler zapytał go jak się czuje. - Świetnie, panie Rzeźniku Polowy, przeraźliwie świetnie! Byłem w kurwidołku, piłem koniak. Melduję, że czuję się cholernie świetnie. Spocznij, Rzeźniku Polowy! Nagle ożywiliśmy się, czekając na wybuch. Ale dr Mahler po prostu popatrzył przez chwilę na artylerzystę i poklepał go po ramieniu. - To dobrze, że tak się czujesz, Fischer. Gdybyśmy my wszyscy tak mogli. Legionista spojrzał na mnie i popukał się palcem w czoło. Ponieważ była ostatnią wśród wychodzących, siostra przełożona odwróciła się w drzwiach i popatrzyła na Legionistę. Spojrzeli sobie głęboko w oczy. Tych dwoje rozumiało się nawzajem. Zahartowany żołnierz i równie zahartowana pielęgniarka wojskowa. Jedno z nich chude i żylaste drugie wielkie i pulchne. Drzwi zamknęły się z wyraźnym trzaskiem. George szperał w swym plecaku. Podniósł głowę i badawczo rozglądał się po sali. Znów zerknął do plecaka. Wtedy przybrał minę jak ktoś, kto podejmuje decyzję. Szybko zawiązał plecak i wepchnął go głęboko pod łóżko. Kilka razy pospiesznie przeszedł od drzwi do okna i z powrotem Nagle zatrzymał się, krzyknął głośno i potykając się wybiegł z sali