Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Będę o tym pamiętała - obiecała Jaina. Gdy tylko potwór połknął ofiarę, powróciła więź, jaka jeszcze kilka minut wcześniej łączyła jaz Mocą. Uświadomiła sobie, że ponownie omywa ją fala krzepiących myśli pozostałych członków oddziału specjalnego. - A co z moim bratem? -zapytała. - Wszystko w porządku - odparł Duman Yaght. - Powiedz mi tylko, kto będzie następny. Jaina poczuła, że zbiera się jej na mdłości. Prawdę mówiąc, spodziewała się takiego pytania i wiedziała, że może odpowiedzieć tylko jedno. -Ja. - To niemożliwe. - Nie uzyskasz ode mnie innej odpowiedzi. - A więc, Anakin pozostanie na swoim miejscu. Może nawet pozwolę mu umrzeć. - Obiecałeś, że go uwolnisz - przypomniała Jaina. - Sądziłam, że Yuuzhan Vongowie dotrzymują danego słowa. Ciemne worki pod oczami dowódcy zsiniały, ale Yuuzhanin odwrócił się do stojącego nad Anakinem strażnika. - Odprowadź go na miejsce i obudź Bithankę - rozkazał. Jaina poczuła, że jej umysł zalewa fala mieszanych uczuć pozostałych Jedi. Niektórzy byli przerażeni, inni obawiali się o życie Ulahy, a kilkoro podziwiało jej odwagę. Już w następnej chwili Jacen wypełnił umysły wszystkich jednym uczuciem: promieniującym od Anakina spokojem i zdecydowaniem. Z pewnościąjej młodszy brat miał jakiś plan. Jaina nie miała pojęcia, jaki, ale sama świadomość wzmacniała jej siły i pozwoliła zachować milczenie. Kiedy Anakin znajdował się jakieś trzy metry od ściany, wyrwał się z rąk prowadzącego go strażnika i skoczył do Ulahy, krzycząc głośno, aby ją obudzić. Uklęknął obok Bithanki i gorączkowo zaczął coś szeptać do jej ucha. Wprawdzie Ulaha nadal kierowała pozbawione powiek, niewidzące oczu na sufit ładowni, ale jej przekazywane przez Moc oszołomienie i rozczarowanie sugerowało, że jest bardziej świadoma i czujna, niż mogłoby się wydawać. Anakin zdołał powiedzieć jeszcze kilka słów, zanim na jego głowę spadł cios zadany tępym końcem amphistaffa. Stracił przytomność i przestał wysyłać myśli pozostałym. Nie obudził go nawet niepokój, jaki promieniował z umysłów przyjaciół. Strażnik zaciągnął go pod ścianę, aby ponownie przytwierdzić żelem blorash jego ręce i nogi do koralowej podłogi. Potem, nie wypuszczając amphistaffa z ręki, zaciągnął Bithankę na środek ładowni. Voxyn starał się skierować paszczę w ich stronę, ale miał wciąż jeszcze unieruchomione tylne łapy i mógł tylko łypać na nich jednym okiem. Wyglądało na to, że potwór znów panuje nad odruchami. Mimo to jego głód, doskonale wyczuwalny dzięki Mocy, porażał umysły wszystkich niczym blasterowe błyskawice. Okazało się, że Ulaha jest zbyt słaba, aby stać o własnych siłach. Chwiała się, dygotała i nie mogła oderwać spojrzenia od podłogi. Lando wprawdzie uprzedzał, że mogą zostać zmuszeni do działań niezgodnych z ich sumieniem, ale Jaina nie mogła uwierzyć, że miał na myśli bezczynne przyglądanie się, jak Yuuzhan Vongowie zabijają członka ich grupy. - Wybór należy do ciebie, Jaino Solo. - Duman Yaght obrócił głowę i ułożył rysy oszpeconej bliznami twarzy w grymas, który miał być uśmiechem. - Imię albo życie. Jaina uwolniła myśli i posługując się Mocą, wysłała je do Eryl Besy. Modląc się w duchu, poprosiła o jakikolwiek znak, że wreszcie opuścili objęty działaniami zbrojnymi rejon przestworzy. Oznaczałoby to, że mogą wezwać na pomoc wojenne androidy, aby wyzwoliły ich z tej matni. Nie dostała jednak takiego zapewnienia. Zwiesiła głowę. Wiedziała, że istnieje tylko jeden sposób naprawienia popełnionego błędu i przeciwstawienia się wysiłkom Dumana Yagh^ ta. Nie mogła jednak dopuścić, żeby Ulaha zginęła. Nie potrafiła wymówić słów, które skazywałyby ją na męczeńską śmierć. Długi czas nie unosiła głowy, żeby nie patrzeć na Yuuzhanina. - To było ostatnie imię, jakie ci podałam - odezwała się w końcu. - Jeżeli taka jest twoja wola... Kpiący ton dowódcy Yuuzhan uświadomił jej, że została ostatecznie poniżona. Duman Yaght złamał w końcu jej wolę. Chyba wszyscy to rozumieli. W ładowni zapadła głucha cisza. Przerwał ją dopiero cichy głos Ulahy. Równocześnie do umysłu Jainy napłynął wstyd, podobny do tego, który sama odczuwała. - Nie możesz, Jaino... Nie pozwól, żeby mnie..