They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

- Co mówią spece z Ośrodka Zwalczania Chorób? - Zastanawiają się, czy ten szczególny filowirus nie jest jednak przenoszony drogą powietrzną. - Cholera - zaklął Steven. - Doszli do tego samego wniosku co my: jest po prostu za dużo zachorowań jak na zakażenie przenoszone tylko przez płyny ustrojowe. - I co teraz będzie? - Ogrodzimy miasto i spalimy wszystkie domy - odparł Cummings i widząc minę Stevena, dodał: - Właśnie tak robią w Afryce. Bardzo skuteczna metoda. - Ale to nie jest wyjście. - Możemy co najwyżej wprowadzić godzinę policyjną, żeby ludzie nie bywali w miejscach publicznych. Zamknęliśmy kina i boiska piłkarskie, ale zrobiono wyjątki dla tylu małych punktów, że to niewiele dało. Choć ludzie są wystraszeni i to pracuje na naszą korzyść. - Strach jest naszym przyjacielem - zauważył Steven. - Dobrze powiedziane - pochwalił Cummings. - Muszę to sobie zapisać. - Co ze środkami? - Ze sprzętem nie ma problemu. Amerykanie i Szwedzi przywieźli najnowsze urządzenia. Spece z Ośrodka Zwalczania Chorób w Atlancie traktują nas trochę jak poligon doświadczalny. Mają u nas to, do czego przygotowują się od lat w wielkich miastach amerykańskich. Szwedzi są dumni ze swoich pojazdów specjalnych. Od czasu Linkoping, czyli od roku 1990, uważają się za ekspertów. Brakuje nam tylko pielęgniarek, co chyba sam widziałeś. Steven przytaknął. - W całym kraju apelujemy o zgłaszanie się ochotniczek, najlepiej z doświadczeniem przy chorobach zakaźnych, ale to wymierający gatunek. Większość dawnych szpitali zakaźnych zamknięto dziesięć do piętnastu lat temu. - Przy tylu pustych kościołach pewnie przestały być potrzebne - zauważył kwaśno Steven. - Stare kościoły są idealne. Wystarczy dobudować z tyłu krematoria i będą w sam raz. Cummings zerknął na niego z ukosa. - To nie twój problem - powiedział łagodnie. - Nie przejmuj się takimi sprawami, skoncentruj się na szukaniu źródła choroby. Jakieś musi być. - Trudno się nie przejmować, kiedy dookoła umierają ludzie i nie wiadomo, gdzie szukać - odparł Steven. - To przyjdzie samo. Czasem więcej odwagi wymaga nieangażowanie się. - Co u skrzywionego Cane’a? - Chyba się podda - odrzekł Cummings. - Działanie po książkowemu, jak to robił przez całe życie, zaprowadziło go donikąd. To ty odkryłeś, że Ann Danby miała faceta, nie on i jego zespół. A wezwanie przez rząd speców z Ośrodka Zwalczania Chorób mocno uraziło jego dumę. Podejrzewam, że będzie chciał „spędzać więcej czasu z rodziną” i złoży rezygnację. - Następna rezygnacja? To źle wpłynie na morale. Kto wskoczył na miejsce Caroline w służbie zdrowia? - Jej zastępca, Kinsella. Jest okay, ale Caroline porządnie prowadziła swój wydział. Przyszedł na gotowe. Szkoda, że Spicer tak ją załatwił. Była bardzo dobra. - Owszem. Steven wrócił do hotelu, usiadł przy komputerze i jeszcze raz zabrał się do przeglądania zgromadzonych informacji o osobach, które sklasyfikował jako „zagadkowe karty”. Znów szukał wspólnego elementu. Może wcześniej coś przeoczył? Ale i tym razem nic nie znalazł. - Więcej danych - mruknął. - Muszę mieć więcej danych. Zadzwonił do Sci-Medu i poprosił o więcej informacji o ludziach, którzy go interesowali. Powiedział, że nie potrafi sprecyzować, czego potrzebuje; niech przyślą wszystko, co mogą. Lepiej mieć za dużo niż za mało. Długo myślał o słowach Cummingsa, żeby za bardzo się nie angażował. Wiedział, że to sensowne, ale przeczucie mówiło mu co innego: na natchnie nie może czekać wszędzie. Równie dobrze w kościele Świętego Judy. Przypuszczał, że Caroline i Kate będą miały przerwę mniej więcej o tej samej porze co poprzedniego wieczoru. Pojechał do kościoła i czekał, aż się pojawią. Wyszły po piętnastu minutach. Miały włosy mokre od prysznica i oczy podkrążone ze zmęczenia. - Nie spodziewałam się, że jeszcze cię tu zobaczę - przywitała go cicho Caroline. - Okazało się, że znów mam wolny wieczór - odparł Steven, maskując brawurą to, co naprawdę czuł. - Szczęściarz - powiedziała Kate. Caroline powtórzyła to samo, ale jej oczy mówiły, że rozumie, jakie to dla niego trudne. Kiedy po przerwie obie wróciły do pracy, Steven przyłączył się do nich. Warunki w starym kościele pogorszyły się od wczoraj. Liczba pacjentów gwałtownie wzrosła. Do dwóch rzędów łóżek przybył trzeci. W nawie leżało teraz około sześćdziesięciu ciężko chorych. - W dawnej zakrystii musiałyśmy zrobić kostnicę - wyjaśniła Kate Lineham. - Krematoria ledwo nadążają. Robi się zator. Steven przełknął i lekko skinął głową. - Do roboty, kochani - przynagliła Kate. Steven pracował pięć godzin, jak poprzedniego wieczoru. Znów wyszedł razem z Caroline. Był wykończony, ale wiedział, że jej dyżur trwał dwa razy dłużej. - Chyba mam w domu puszkę wołowiny - oznajmiła. - I może jakąś fasolę. Co ty na to? Uśmiechnął się. Znów potrzebował towarzystwa. - Kusicielka z ciebie. Ale może zjedlibyśmy kolację w moim hotelu? Caroline pokręciła głową. - Nie. Jestem wypompowana i na pewno tak wyglądam. Jedźmy do mnie. Zaprosisz mnie na kolację, kiedy to wszystko się skończy. - Więc mamy randkę. - Dlaczego, do diabła, wróciłeś do tego kościoła? - zapytała Caroline, gdy czekali, aż fasola się zagrzeje. - Przecież wiem, co czujesz. - Mimo wszystko jestem lekarzem - odparł Steven. - Nie mogę stać z boku, kiedy brakuje personelu. Moje drogocenne uczucia to luksus, na który nie pozwala sytuacja. Caroline przytaknęła ze zrozumieniem, może nawet z pewnym podziwem. - Dziś było ci łatwiej? - zapytała. - Właśnie zwymiotowałem w twojej łazience, jeśli to ci wystarczy za odpowiedź. Ty robisz dużo więcej niż ja. Jak sobie z tym radzisz? Po raz pierwszy zobaczył w oczach Caroline zupełną bezradność. Coś ścisnęło go za gardło. - Miałyśmy dzisiaj dziewiętnaście zgonów - powiedziała cicho. - Kładłyśmy ciała w zakrystii... jedno na drugim... jak worki kartofli. Czyjąś córkę, czyjegoś syna... Czekali na stosie na zabranie... i spalenie. Nigdy nie myślałam, że zobaczę coś takiego we współczesnej Anglii. - Kiedy ostatnio miałaś wolne? - zapytał łagodnie. - Te z nas, które nie mają rodzin, nie biorą wolnego, dopóki nie dostaniemy dodatkowych pielęgniarek. - Wykończysz się. - Może na to zasługuję. Może powinnam była ogłosić alarm po tym, jak tamta dziewczyna poszła do dyskoteki