Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Jziwiłł jeszcze latem 1846 r. był zaliczany do zwolenników wojny, jednak aedniu tegoż sejmu przerzucił się do opozycji. Władysław IV mając na- - zdoła go pozyskać dla swej koncepcji, 12 czerwca 1647 r., powołał go 1 senatu mianując starostą żmudzkim. Radziwiłł przysięgę senatorską złożył !3 maja, przez prawie cały czas sejmu 1647 r. zasiadając w izbie poselskiej. 169 Jeszcze w dniu 14 maja król wysiał do izby poselskiej de-putację 10° z wezwaniem, aby posłowie zajęli się zagadnieniami publicznymi, zaś sprawę świadoską obiecywał osądzić na kolejnym sejmie. Proponował więc zastosować zwyczajny tryb postępowania sądowego. Trzy dni trwała dyskusja w izbie nad inicjatywą królewską. Ostatecznie wobec nacisków z wielu stron, przekupienia niektórych posłów oraz mało zdecydowanej postawy duchowieństwa101 odłożono tę sprawę zgodnie z propozycją władcy do przyszłego sejmu. Me pomogły wystąpienia z 16 maja kanclerza kurii wileńskiej, księdza Wawrzyńca Mocarskiego, który, aby podsycić opór katolików, mówił o podobnym do świado-skiego zajściu w zabłudowskiej majętności Radziwiłła, zwłaszcza że zaprzeczył temu tamtejszy pleban. Nie pozostało więc duchownym wileńskim nic innego, jak raz jeszcze polecić uwadze posłów, aby czuwali nad należytym zadośćuczynieniem za „krzywdę bożą". Uczynili to Mocarski (18 maja) i Wojna (21 maja) przy okazji podziękowań składanych reprezentantom szlachty za ich dotychczasową postawę. Po zaniechaniu tej kwestii sprawy wyznaniowe pozostawały nadal przedmiotem obrad. 21 i 22 maja dużo czasu zajęła dyskusja wywołana żądaniami posłów mazowieckich, aby na Mazowszu obowiązywał statut z 1525 r., zabraniający niekatolikom „sub po-ena capitis" wykonywania swych obrzędów religijnych i szerzenia wiary. Pod wpływem ciągłych wezwań marszałka i zakulisowych nacisków stronników króla posłowie ci zgodzili się odłożyć dyskusję na bardziej sposobny czas, zwłaszcza że 23 maja miał być ostatnim dniem sejmu 1647 r., a dotychczas nie podjęto żadnych uchwał. Ustępliwość katolików zachęciła dysydentów do wysunięcia własnych postulatów. 24 maja (poprzedniego dnia zgodzono się prolongować obrady o trzy dni), gdy na wspólnym posiedzeniu obu izb czytano projekty ustaw, Zbigniew Gorayski zażądał także uchwalenia konstytucji znoszącej wbrew prawu ferowane dekrety trybunalskie. Przypomniał on, że król poprzysiągł utrzy- io« w jej skład wchodzili: arcybiskup lwowski Mikołaj Krosnowski, wojewoda brzeskolitewski Andrzej Massalski i wojewoda miński Aleksander ogiński. »» Postawa duchowieństwa, a zwłaszcza jezuitów poddana została krytyce w epigramacie Do księży. Zob.: [S. Oświęcim], op. cit., s. 199. 170 mać pokój między rozróżnionymi w wierze i zobowiązał się nie dopuścić do łamania uprawnień dysydenckich. Jego wystąpienie ponownie rozpętało długą dyskusję. Biskupi i senatorowie świeccy, którzy w sprawie świadoskiej milczeli lub otwarcie bronili Janusza Radziwiłła, chcieli teraz okazać swą gorliwość katolicką. Ostrą wymianę zdań przerwało dopiero oświadczenie Władysława IV, że „velle pacem inter disidentes in religiom, vult tectam et sartam conservare Rempublicam, nec videndo expedire nova iura ut statuantur, antiąua ezecutioni mandare promittit" 102. 27 maja, tuż przed deklaracją poborów przez poszczególne województwa, dysydenci podjęli jeszcze jedną próbą zwrócenia uwagi sejmujących na sprawę zakłócenia pokoju wyznaniowego. Stanisław Chrząstowski, wskazując na uchwalone przez sejm konstytucje w sprawach prywatnych, żądał, „vel omnia desideria re-ciantur et publica tantum maneant, vel in aeąuali Republica ae~ ąuali sorte ąaudendum", a Janusz Radziwiłł groził nawet zerwaniem sejmu 103. Zdecydowane oświadczenie Jerzego Ossolińskiego, którego poparli biskup poznański Andrzej Szołdrski, a także Al-brycht Stanisław Radziwiłł, stwierdzając, że nie pozwoli, aby Bóg i wiara została obrażona, nawet gdyby sejm miał być rozerwany, skłoniły dysydentów, obawiających się, iż winą za to obciążą ich, do odstąpienia od swych żądań. Sejm 1647 r. nie doprowadził do zmiany sytuacji protestantów. Dla nich zaś „pat" w praktyce oznaczał porażkę, tym bardziej że rozpowszechniane wtedy utwory agitacyjne podsycające wrogość wobec innowierców oraz relacje o przebiegu obrad, w których więcej czasu poświęcano obronie wiary „quae vocatur hospita et domina" niż bezpieczeństwu państwa i ugruntowaniu wolności szlacheckich, powodowały wzrost fanatyzmu. Ponadto upływ czasu „pracował" na niekorzyść protestantów, gdyż z każdym rokiem wchodziło w życie coraz więcej szlachty wychowanej w duchu kontrreformacji. W coraz mniejszym więc stopniu więzi stanowe mogły zabezpieczać przed naruszeniem praw wyznaniowych innowierców. a Memoriale, t. III, s. 324. Król przedłuży) też S. Bolestraszyckiemu glejt wniający mu bezpieczeństwo do następnego sejmu, na którym jego sprawa 1 zostać ostatecznie uregulowana. 53 Memoriale, t. III, s. 326. 17! Wkrótce po zakończeniu sejmu po raz pierwszy od 1573 r