Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Nina doskonale wiedziała, co to znaczy. Krak nosił na szyi złoty łańcuch, symbol przywództwa wśród kruków. Nina przypomniała sobie to, co opowiedział jej Eneas, który był bardzo dumny ze swoich ptaków i nieustannie się nimi chełpił. Wiedziała wszystko o tym, co znaczy pozycja przywódcy stada. Kruk, który przewodził stadu dla Eneasa, musiał zginąć ze swoim panem. Nina spojrzała na siedzącego na jej ramieniu ptaka, rada choć z takiego towarzystwa. Według powszechnego mniemania, podniebna armia Eneasa wciąż krążyła wokół Szarej Wieży, czekając na powrót swego pana. Pozbawione wodza ptaki bez sprzeciwu pozwoliły Grathowi i jego ludziom na wymordowanie obrońców wieży. - Zostań ze mną - zwróciła się do ptaka. - Możesz mi być potrzebny. Nie wiedziała, czego się może spodziewać po wejściu do Szarej Wieży. Nie powiedziała nawet Grathowi, że wieża jest jej celem. Przez chwilę zastanawiała się, jaka też byłaby jego reakcja, gdyby się o tym dowiedział wcześniej. Choć była córką diuka, jemu zaś płacono za jej ochronę, łatwo mógł ją zostawić własnemu losowi. Odwiózł ją aż dotąd, jedynie dlatego, że usilnie nalegała. Żeby pojąć głębię ojcowskiego szaleństwa, musiała zobaczyć pobojowisko własnymi oczami. I oto Szara Wieża zaczęła ją wzywać w sposób, jakiego nie oczekiwała. Ogarnęła ją fala dawno zapomnianym wspomnień. Patrzyła na wieżę, czuła jej zew i zastanawiała się, jak też by wyglądało jej życie, gdyby tu przyjechała wcześniej. Może by się skończyło. - - Jedziemy dalej - powiedziała cicho. Jej głos prawie nikł w szumie wichury. - - Dalej? - spytał Grath. - To znaczy dokąd? - - Do wieży. - - Nie. Ani myślę. Nina jednak nie dała się zbić z tropu. - Ja jadę. Wy możecie pojechać ze mną, albo zostać, jeżeli się boicie. Sama wrócę do Czerwonej Wieży. Najemnicy wydali pomruk niechęci. Grath podprowadził konia bliżej i pochylił się ku dziewczynie, tak by jego podwładni nie słyszeli, co chciał jej rzec. - - Słuchaj, smarkulo - syknął. - Przywiozłem cię aż tutaj, ale dość tego! W tej wieży nie ma nic, co byłoby warte obejrzenia. Nie zmuszaj mnie, bym cię odstawił na południową mierzeję jak nieposłusznego bachora! - - Chcę wszystko zobaczyć sama! - upierała się Nina. - - Tam są tylko trupy, głupia dziewko! Chcesz pooglądać nieboszczyków? To się rozejrzyj! Tutaj masz ich chyba pod dostatkiem! Krak nastroszył pióra. - - Jadę! - uparła się Nina. - Z wami albo bez was! Twarz Gratha poczerwieniała. - - Tylko spróbuj, a klnę się na piekło, że... - Co, Grath? Przerzucisz mnie przez siodło i zawieziesz do Czerwonej Wieży jak worek żyta? Nie sądzę. - Nina wbiła w niego lodowate spojrzenie. - Rusz tylko palcem, a powiem ojcu, że ośmieliłeś się mnie tknąć! Powiem, że mnie zgwałciłeś. Poskarży się Biagiowi i nie dostaniesz złamanego szeląga! Groźba w jej głosie sprawiła, że Grath zaczął się wahać. Wiedział, że Enli uwielbia córkę, a bez jego rekomendacji Biagio nie rozwiąże sakiewki. I w końcu Grath ustąpił. - Nie ma tam niczego godnego uwagi - ostrzegł ją ponownie. - Znajdziemy tam tylko te przeklęte ptaszyska. Jeżeli nas zaatakują... - Nie zaatakują - zapewniła go Nina. - Krak nas ochroni. Trzymajcie się blisko mnie a nic warn nie będzie. Były to śmiałe słowa i dziewczyna spostrzegła, że najemnicy rozważąjąje w myślach. Sama nie była pewna, czy tak będzie w istocie. Choć ostatni raz odwiedziła Szarą Wieżę jako pięcioletnie dziecko, pamiętała, że kruki Eneasa były przerażającymi stworzeniami. W jej umyśle pojawiła się wizja tysięcy wpatrzonych w niąognistych oczu. Trwało to jednak tylko chwilę. Szara Wieża czekała - a w niej być może odpowiedzi na niektóre z dręczących ją pytań. Zdrada ojca zostawiła jej pustkę w duszy. Po raz pierwszy w życiu w niego zwątpiła. A może po raz pierwszy odważyła się na samodzielną ocenę. Nie wiedziała. Ale nadszedł kres szczęśliwego życia, jakie wiodła w samotni Czerwonej Wieży i potrzebny był jej ktoś, od kogo mogła zażądać rachunku. - Jedźmy! - rzuciła rozkaz i skierowała konia drogą ku wieży. Podjazd był długi, droga gęsto porośniętą drzewami. Podczas jazdy wiatr jeszcze przybrał na sile. Grath i jego najemnicy skwitowali rozkaz niechętnymi pomrukami, ale usłuchali i wkrótce cały oddziałek opuścił osadę, wjeżdżając pod baldachim drzew osłaniających krętą drogę. Koń Niny parskał z niezadowoleniem. Siedzący na jej ramieniu Krak wydał długi, przeciągły gwizd, który to zwyczaj przejął od diuka Enli. Nina naciągnęła na twarz kaptur opończy, by jakoś osłonić się przed przenikliwym wiatrem. Wyjechali z południowej mierzei przed kilkoma godzinami i dziewczyna czuła już mróz przenikający skórę jej rękawiczek. Grath pognał konia i podjechał bliżej. - - Głupio postępujesz, moja panno - rzekł. - Uganiasz się za duchami. Już mówiłem, że nie ma tam czego szukać