Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
– Adam, Zoe! Obiad! – krzyknął Peter. Adam wszedł do kuchni jakby robił rodzicom łaskę. Latem wystrzelił w górę i miał prawie metr siedemdziesiąt wzrostu. Był niezdarny i chudy, ale dobrze zbudowany. Odsunął krzesło i opadł na nie, jakby ustanie na nogach wymagało potwornego wysiłku. – Byłem na komputerze – powiedział, jakby to tłumaczyło wszystko. – Gdzie jest twoja siostra? Julia postawiła karton mleka obok miski z zieloną fasolką szparagową. Adam wzruszył ramionami. – Zdaje się, że w swoim pokoju. Peter wyszedł na korytarz i zawołał ją jeszcze raz. Trzynastolatka zjawiła się po minucie, ożywiona, z rumieńcami na buzi. – Przepraszam – powiedziała. – Rozmawiałam z Ashley. Ashley i Zoe pozostawały w stałym kontakcie. Julia wiedziała, że nastolatki przechodzą przez fazy zafascynowania, ale zapomniała jak intensywnie przeżywają wtedy wszelkie związki uczuciowe. Dziewczynki nie mogły się rozstać dłużej niż na parę godzin. To się zmieni, pomyślała Julia, kiedy pojawią się chłopcy. Miejmy nadzieję, że dopiero za parę lat. Na razie Ashley i Zoe były nierozłączne w szkole, wieczorami rozmawiały przez telefon, weekendy spędzały to u jednej, to u drugiej w domu. – Możemy zacząć? – zasugerował Peter. Julia usiadła przy stole naprzeciwko męża. Pochylili głowy i ująwszy się za ręce, zmówili krótką modlitwę. – Po obiedzie matka i ja chcielibyśmy z wami porozmawiać – napomknął Peter, jakby sprawa ciąży była czymś błahym. Nabrał sobie gulaszu. – Porozmawiać z nami? – zapytała Zoe. – O czym? – zawtórował Adam. – Po obiedzie – wtrąciła Julia, nie chcąc psuć sobie posiłku. – Chodzi o moje prawo jazdy? – Adam miał je wkrótce otrzymać i już przypuścił atak na rodziców o kupno drugiego samochodu. Zgadzał się nawet na jakiś praktyczny wóz. Oczywiście ich ambitny syn zamierzał sam zarobić na ubezpieczenie i pokrywać wszelkie inne koszty. Julia dziobnęła widelcem fasolkę. Nie miała serca powiedzieć Adamowi, że przy dodatkowym obciążeniu finansowym nie kupią mu samochodu. Gdyby nie dziecko, udałoby im się może wyskrobać pieniądze na porządny, używany wóz, ale teraz nie mogło być o tym mowy. – Wiem! – zawołała Zoe podekscytowana. Rzuciła bratu spojrzenie, które mówiło, że góruje nad nim intelektualnie i ma bez porównania lepsze rozeznanie w sytuacji. Adam popatrzył na nią spode łba. – Jedziemy w tym roku na wakacje, prawda? – zapytała Zoe. Julia i Peter wymienili spojrzenia. Oczy Zoe pojaśniały. – Zabierzecie mnie nad Wielki Kanion, zgadza się? – Ja poprowadzę zaofiarował się Adam. – Moglibyśmy odłożyć tę rozmowę na po obiedzie? – Julia żałowała, że Peter zdradził ich intencje. Trzeba było poczekać, aż obiad się skończy. Teraz Adam i Zoe wiązali z tą rozmową jakieś nadzieje. – Potrzebuję czterdzieści dolarów na wu-ef – oznajmił Adam i sięgnął po drugą gorącą bułeczkę. Posmarował ją masłem, po czym zlizał z palców stopioną resztkę. – Czterdzieści dolców? – powtórzył Peter z przerażeniem. – Dzieci sporo kosztują – zauważyła Julia. Peter zdawał się nie rozumieć, jakich wyrzeczeń będzie wymagało nowe dziecko. – Skoro mowa o pieniądzach, potrzebny mi nowy stroik do klarnetu – dodała Zoe. Lekcje muzyki. Sporty. Harcerstwo. Kościół. Adam i Zoe byli aktywnymi nastolatkami i nowe dziecko tego nie zmieni. Obowiązków i zajęć pozaszkolnych mieli tyle, że nie nadążała ich wozić na próby, treningi, zbiórki i zebrania. Julia nie potrafiła sobie wyobrazić sytuacji, kiedy w domu zjawi się niemowlę z własnym harmonogramem karmienia, spania i przewijania. Nie mogła wlec ze sobą dziecka wszędzie, dokąd jechała. Peter też nie zawsze będzie mógł z nim zostać. Miał własne zainteresowania, podobnie jak ona. – Pojedziemy w tym roku na wakacje? – dopytywał się Adam. – Nie odparła Julia, zanim dzieci zdążyły przywiązać się do pomysłu i zgotować sobie kolejne rozczarowanie. Popatrzyły na matkę zdziwione jej ostrym tonem. – Powiedzcie nam po prostu, o co chodzi – prosiła Zoe. – Dlaczego zwyczajnie nie możemy się dowiedzieć? – poparł siostrę Adam. Nałożył sobie drugą porcję gulaszu. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy apetyt ich syna zwiększył się dziesięciokrotnie. Peter żartował, że będzie musiał wziąć drugi etat tylko po to, aby zarobić na jedzenie. A może Adam zatrudni się w restauracji szybkiej obsługi, która będzie go w stanie wykarmić. – Chyba powinniśmy im powiedzieć – Peter popatrzył wyczekująco na Julię. – To nie fair, że każecie nam zgadywać – Zoe aż się paliła z ciekawości. – Mam furę lekcji – nalegał Adam, próbując wmówić w rodziców swój zapał do nauki. Julia wiedziała, że usiądzie do komputera i podłączy się do jakiejś bezmyślnej gry. – Nie mam nic przeciwko, jeżeli mama się zgadza – powiedział Peter. Dzieci popatrzyły na Julię. – Powiedz nam, mamo. Miała nadzieję, że to Peter ogłosi wielką nowinę. Ale nie można było dłużej zwlekać, odłożyła więc widelec i splotła dłonie na kolanach. – Dobrze. – Uśmiechnęła się dzielnie. – Mamy dla was dobrą wiadomość. – Wbrew własnym odczuciom chciała nadać pozytywny wydźwięk temu, co powie. – Mówiłem, że to dobra wiadomość! – krzyknął Adam. On i Zoe przybili piątkę. – Jedziemy nad Wielki Kanion – oznajmiła Zoe z niezachwianą pewnością poszukiwacza przygód. – Chyba nigdy nie zgadniecie, że chodzi o dziecko – wyrwał się Peter. – Park Yellowstone. – Oczy Adama rozbłysły entuzjazmem. – Moglibyśmy prowadzić na zmianę. Dojechalibyśmy w osiemnaście godzin