Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Następna grupa kwartetów smyczkowych Mozarta, KV 168-173, nie jest odległa od grupy poprzedniej, KV 155-160, jeżeli chodzi o numer Katalogu Kochla i o czas powstania, a przecież dzieli ją od niej przepaść. Nie są to już kwartety włoskie, mediolańskie, lecz austriackie, wiedeńskie: Mozart napisał wszystkie sześć późnym latem 1773. Ten pobyt w Wiedniu w roku 1773 odegrał w rozwoju Mozarta decydującą rolę. Kończy okres jego lat chłopięcych, etap cudownego dziecka. Umożliwia mu - teraz, gdy jest już dojrzalszy ł ma lepsze rozeznanie (bo przecież był już raz w Wiedniu) - zetknięcie się ze sztuką świeższą, mniej konwencjonalną; wszakże muzyka operowa i instrumentalna w Italii była czystą konwencją. 182 MUZYKA KAMERALNA NA INSTRUMENTY SMYCZKOWE Daje mu wreszcie sposobność zaznajomić się z Józefem Haydnem, rewolucjonistą, w szczególności z jego sześciu kwartetami op. 17, wydanymi w roku 1771, i z sześciu kwartetami op. 20, tzw. "Son-nenąuartette", wydanymi w roku 1772. Zetknięcie się z nimi zupełnie zbija z tropu Mozarta, tak samo, jak około dziesięciu lat później zbije go z tropu zetknięcie się z dziełami Jana Sebastiana Bacha. Podobnie jak w tym późniejszym okresie napisze szereg trochę "skrępowanych" fug, tak i teraz pisze szereg wybitnie "skrępowanych" części na kwartet smyczkowy, które stoją zbyt blisko wzorów, nie dorównując im jednak. Bo Mozart tylko naśladuje to, czego się Haydn, starszy i dojrzalszy, dopracował. Serie kwartetów op. 17 i op. 20 były również rezultatem kryzysu w twórczości Haydna. Haydn, który zbliżał się do czterdziestki, miał już w tym czasie dość stylu galant; odczuwał potrzebę pogłębienia, większej powagi, większej intymności. Nie przychodziło mu na razie na myśl nic lepszego, jak powrócić do "uczoności", kontrapunktu, polifonii. Nie do ścisłej polifonii - miał za wiele smaku, aby na przykład włączać do kwartetu normalną fugę. Jeżeli tytułuje dumnie finał Kwartetu C-dur op. 20 nr 2 Fuga a ąuattro soggetti lub finał Kwartetu A-dur op. 20 nr 6 - Fuga a trę soggetti, to jest to już igranie z technicznymi możliwościami fugi, wynikające z nieodpartej chęci dania wszystkim czterem głosom - także altówce i wiolonczeli - jak największej niezależności. A kiedy na końcu finału z op. 20 nr 5, zatytułowanego Fuga a due soggetti, Haydn wprowadza imitowanie pierwszych skrzypiec i wiolonczeli w stretcie, to jest to zabawa nawet troszkę ostentacyjna. Ale jak dalece ten pozorny powrót do stylu staroklasycznego był dla Haydna sprawą o zabarwieniu osobistym, widać z gorzkiej czy może żartobliwej uwagi po zakończeniu Fugi C-dur: "sic fugit amicus amicum" ("tak ucieka przyjaciel przed przyjacielem"). Przy tym wszystkim wyczuwa się w tych dziełach stylistyczny przełom, dualizm. Oscylują one między "galant" i "uczonością"; wirtuozostwo w partii pierwszych skrzypiec, skrajna rubaszność cechująca niektóre z menuetów, egzotyka jak w Menuecie cygańskim w op. 20 nr 4, stosowanie instrumentalnego recytatywu - wszystkie te tak różnorodne elementy zderzają się z sobą. Mozartowi trudno zasymilować to wszystko. Znowu naśladuje tylko to, co mu odpowiada, ale nie potrafi sobie tego całkiem przyswoić. Naśladownictwo rzuca się w oczy. Po raz pierwszy ((w KV 170) pisze jako pierwszą część wariacje, tak jak Haydn w op. 17 nr 3; po raz pierwszy też nagle pisze fugi jako finały (KV 168, 173), i to nie odczuwając, jak Haydn, potrzeby szukania takiego wyjścia - toteż obie te fugi nie mają ani w koncepcji, ani 183 DZIEŁA INSTRUMENTALNE w realizacji pierwiastka osobistego, humoru Haydnowskich finałowych fug. Widzieliśmy już poprzednio, że Fuga d-moll używa chromatycznego tematu, który był monetą obiegową. Zjawiają się mimowolne reminiscencje. Początek pierwszej części KV 168 jest jakby echem z op. 17 nr 3 Haydna, w tejże tonacji; jeden z fugowych tematów z op