Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Obok dziecięcego łóżeczka Pamwa dostrzegł prawdziwą niewielką fisharmonię i nie mógł doczekać się poranka, by móc na niej zagrać, choć strasznie bał się momentu, gdy dziecko się obudzi. Pamwa nie wiedział, jak postępować z dziećmi, nie wiedział, jak długo tu pozostanie, czy ma powiadomić Annę, żeby przyszła tutaj, czy zabrać dziecko do siebie. W kredensie, szukając filiżanki, Pamwa znalazł kilka ampułek ketaminy - wtedy wysypał śmieci z kubełka i znalazł jednorazową strzykawkę. Pojął, że kobieta może wrócić zmieniona po zetknięciu się z innym światem; prawdopodobnie nie zostanie długo na reanimacji. Pamwa zaczął zapisywać muzykę, lecz od czasu do czasu zasypiał na kilka sekund, co wystarczyło, by mu się przywidziały jakieś obrazy, porozłaziły zdania, a w tekście pozostały bezsensowne połączenia słów. W końcu Pamwa zdecydował, że niczego nie będzie zapisywał - po prostu zagra na fisharmonii; przyniesie magnetofon, włączy go - będzie grał tak, jak czuje w danym momencie -i tak powstanie muzyka do filmu. 116 Pamwa wiedział, że muzyka, którą poczuje, będzie zaledwie śladem czyjegoś planu, którego nie był w stanie zrealizować; od niego zależy jedynie to, w jaki sposób ma zachowywać się przy instrumencie: będzie grał jedną ręką, albo zwiąże nadgarstki, albo jedną ręką będzie rozciągał palce drugiej na klawiaturze, albo upije się podczas wykonywania utworu, albo na klawiaturę położy kwiaty, albo będzie uderzał pięścią lub czołem po klawiszach, będzie ślizgał się po nich głową, albo potnie palce i pojawi się krew, albo zabandażuje pocięte opuszki, nałoży rękawice, albo wypełni orzechami wnętrzności fisharmonii, zaśnie, albo położy się na podłodze i będzie się czołgał w kierunku instrumentu, zamknie oczy, albo zgasi światło, albo usiądzie na fisharmonii i będzie grał palcami stóp, a potem sczołga się; a może by tak raz za razem naciskać pedały, nie dotykając klawiatury, a może długo trzymać jeden dźwięk, może podśpiewywać, przypominać sobie jakieś inne melodie, a może w ogóle nie grać, lecz szukać czegoś w radiu, albo nie robić zupełnie nic, tylko wytrwać. Pamwie wydało się, że ktoś grał na fisharmonii tak, jak on dopiero co wymyślił, i rzucił się do pokoju - lecz panowała tam cisza, dziecko jeszcze spało. Pamwa przypuszczał, że do momentu jego przebudzenia zostało jakieś pół godziny. Na brzegu łóżka Pamwa namacał sweter i zabrał go do kuchni, bo trochę zmarzł; był to gruby bordowy żeński sweter z guzikami - wielkimi, drewnianymi i startymi od dotykania, co znaczyło, że guziki wykonano ze zbyt miękkiego materiału, były na pewno znacznie starsze od samego swetra. Pamwa musiał choć trochę zjeść, bo zaczynało go piec w żołądku, i otworzył lodówkę: kawałek sera, butelka mleka, butelka wody mineralnej, masło, kawałek gotowanego mięsa, miód w słoiku, resztka wódki, cytryny - ser z mlekiem da dziecku na śniadanie; zjadł mięso i dwie duże łyżki miodu. Pamwa chciał zmieszać wódkę z wodą mineralną i dodać soku cytrynowego, wziął wodę, ale okazało się, że tak mu ścierpła ręka, że nie utrzymał butelki i ta rozbiła się (Pamwa nie mógł ustalić, czy to z powodu serca, choć koło serca nie 117 poczuł nic niepokojącego, czy też przygniótł sobie rękę, zasypiając na siedząco). Więc Pamwa zaparzył herbaty i wlał do filiżanki z gorącym płynem sporą ilość wódki. Wyobraził sobie, że za moment napije się herbaty i pójdzie do pokoju, gdzie śpi jego dziecko, on położy się do łóżka, próbując nie obudzić żony - bardzo mu bliskiej, lecz zupełnie nieznanej (Pamwa nie mógł wyobrazić sobie ani jej twarzy, ani ciała, oczywiście, jest to osoba, której w rzeczywistości nigdy nie widział), a rano, kiedy w pokoju będzie już jasno, będzie ją tulił, a syn będzie jeszcze spał. Pamwa wyszedł na dwór, żeby nie nadymić w pokoju, już czas zadzwonić do Anny (wczoraj marzył o tym, by cały dzień spędzić z nią w domu, nigdzie nie wychodząc), oranżerie już się rozjaśniały i teraz to nie one wyglądały chimerycznie, lecz to, co niewyraźnie rysowało się w środku. Pamwa dobrze wiedział, że zaraz skończy się papieros i znowu wejdzie do mieszkania, potem przyjdzie Anna; że ten stan trwający kilka minut jest nadzwyczaj nietrwały; mimo to nie mógł siebie przekonać, że coś może się zmienić; że ta chwila przestanie się wydłużać i trwać bez końca; że możliwe są jakieś najmniejsze zmiany w świecie, w nim samym; że odległości wracają do normalnego stanu, że odległości te będzie można przebyć. Pamwa szedł schodami i na razie zabronił sobie delektować się tymi stanami, utrwalać je, zapamiętywać, systematyzować, a przede wszystkim starać się je wywołać - musi wrócić do dziecka, nie zatrzymując się nigdzie po drodze. Pomyślał jeszcze o tym, że kiedy mimo wszystko za jakiś czas zechce zapisać układ kompozycji, to zakończy ją mniej więcej tak: wykonawca nie ma żadnego innego zadania oprócz jednego: stworzyć od czuwanie obecności. 26 października-29 listopada {przeł. Lidia Stefanowska) Spis treści Jurko Izdryk, ...Pro... za... o..