Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Wnet potem wyjechał Maciek w pole z pługiem, niby orać i gdy się ku zmierzchowi zbliżało, wrócił do domu. Usiadłszy w izbie przy piecu począł znowu myśleć, i wreszcie odezwał się do baby: — Słyszysz, matka, ja bym ci coś powiedział, coby ciebie i mnie uszczęśliwiło, ale się boję, bo ty wszystko wygadasz. — Boże odpuść,.co też ty gadasz, przeciem ci ja znowu nie taka, żebym miała wygadać sobie nieszczęście — odpowiedziała baba i poczęła zarzekać się na sekret. Maciek, uwierzywszy jej niby^ powiedział, że orząc dziś w polu wyorał skrzynkę pieniędzmi, ale że bez jej pomocy pieniędzy tych do stodoły znieść nie potrafi. — No widzisz, jakiś ty, mój Maćku! I ja bymfteż to o tym komu powiedzieć miała? A Boże mnie skarż, nie powiem, a dyć by nam to pan zaraz zabrał! — To weź miech i chodźmy — odpowiedział chłop. Gdy Maciek z kobietą nasypali -w miecti pieniędzy, rzeki do niej: — Czekaj, ja ci zadam miech na plecy, bobyś ty sobie nie poradziła, a mnie łacniej :edzie zadać go sobie samemu. Baba usłuchała i wziąwszy worek na plecy szła wolno ku domowi. Maciek, nasypawszy sobie w miech mniej pieniędzy, wziął spiesznie garnek z gnojówką i kropidłem, który tam był wprzód postawił, i idąc z wolna za babą kropił ją wodą. Baba z początku szła spokojnie, ale gdy przez koszulę zaczęło ją ziębić i coś cuchnąć, rzekła: 2?' — Maćku, ady to deszcz cuchnący pada! Maciek, udając niewiarę, rzekł znowu: — Nie gadałabyś lada czego! Ale zaraz, niby spostrzegłszy, że prawda, odezwał się: . — Ano, w samej rzeczy, że cuchnący deszczyk pada. I kropił dalej. Baba, przestraszona i odurzona tym wszystkim, niosła cicho pieniądze do stodoły. Parę razy z mężem po nie nawróciwszy, znieśli wreszcie wszystko i zakopali w stodole. Chłop, nie w ciemię bity, wiedział pewno, że baba sekret wywrzeszczy. Poszedł tedy na drugą noc do stodoły, wydobył owe pieniądze i zakopał starannie w innym miejscu. I nie omylił -się w swoich przewidywaniach. Zgoda między nimi niedługo trwała, baba gwałtem dopominała się pieniędzy, chłop dać nie chciał bojąc się, żeby się baba nie wydała przed kumoszkami przez lekkomyślne ich używanie. — Nie dasz?-—zawołała raz na chłopa w największej złości. — Nie dam! — odpowiedział chłop spokojnie. — Więc czekaj — rzekła baba — ani ty ich nie będziesz miał, ani ja. Pójdę do pana, powiem wszystko! I wyleciała jak oparzona do dworu. Pan, wysłuchawszy babę i schowawszy ją za piec, posłał po Maćka. Maciek wiedział już, co się święci, i szedł spokojnie. — Słuchaj, Maćku — rzekł pan do niego — słyszałem, żeś wykopał pieniądze i nie powiedziałeś mi nic o tym. — Miły Boże — odpowiedział chłop — przydałyby mi się bardzo, bo już nie mogę dać sobie rady z biedą. Ale gdzie tam, paniczku! Nie- zdarzy się to biednemu człekowi. A po chwili dodał: — Wiem ci ja, wiem kto to paniczkowi o tym powiedział, bo jej to już nie pierwsze! Już ci to nie kto inny, tylko moja kobieta gadała o tym, która mi już nie od dzisia ogłupiała i cudośne rzeczy wyprawia i wygaduje. Ja już dawno wybierałem się do panoczka podziękować za gospodarstwo, bobym wypsiał na nim dłużej z kobietą niespełna rozumu. — A będziesz ty mnie w taką niepoczciwą suknię obłóczył! — krzyknęła baba na męża wylatując z zapiecka.—A czegóż się to zapierasz? A nie pamiętasz to już, kiedy to było? A toć wtenczas, kiedyśmy to idąc do więcerzy zastali dróżkę zagrodzoną kiełbasianym płotem! A nie jadłeś to potem tych kiełbas ze mną jakie dwa tygodnie? He? — Boże, odpuść! Kobieto, przecie się upamiętaj, a takich głupstw nie wygaduj, bo się tylko ludzie będą śmiali z ciebie. — No, czekaj —¦ odrzekła baba — jałci, Maćku, zaraz przypomnę! To było wtenczas, kiedym ptaka W więcierzu złapała we wodzie. Jeszcze nie pamiętasz? A przypomnij no sobie, to były dziwy: w ten sam dzień na sidła złapała się ryba! — -To jegomość widzi — przerwał Maciek — co to człek musi mieć biedy po całych dniach z taką kobietą. . — O, bodaj cię też i nie wiem co już wzięło, kiedy się zapierasz — wyrwała się znowu baba — ady ja sama paniczkowi zaraz powiem, kiedy to było, to paniczek przypomni. To było wtenczas, kiedy to pod wieczór deszcz cuchnący padał. — A idźże już sobie, babo! —zawołał pan zniecierpliwiony i wypchnął babę za drzwi. 28 Chcąc się jednak doprawdy przekonać, posłał ludzi do stodoły Maćka i kazał ją całą skopać, a gdy nic nie znaleźli, utwierdził się w tym, że baba zwariowała. Maciek też i na >wsi opowiadał sąsiadom o tym nieszczęściu, znając babę z wielu głupstw i złości, uwierzyli łatwo, że to jest prawda. Bojąc się jednak, aby się to wreszcie nie wydało, podziękował panu za gospodarstwo, pod pozorem, że mu nie może poradzić mając głupią żonę, i wyniósł się w dalekie strony. A kupiwszy sobie tam piękny kawał ziemi, wziął babę więcej na wodze i żył z nią potem szczęśliwie