Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
– Muszę stwierdzić, że dziś wieczorem, kiedy stanąłeś twarzą w twarz z ćmą, na wpół patrzyłeś, na wpół widziałeś – kontynuował don Juan. – Chociaż w tym stanie wcale nie byłeś zwykłym sobą, ciągle utrzymywałeś pełną świadomość umożliwiającą ci posługiwanie się swoją wiedzą o świecie. Don Juan przerwał i spojrzał na mnie. Z początku nie wiedziałem, co powiedzieć. – W jaki sposób posługiwałem się swoją wiedzą o świecie? – zapytałem. – Twoja wiedza o świecie powiedziała ci, że w krzakach można znaleźć jedynie polujące zwierzęta albo kryjących się w liściach ludzi. Uchwyciłeś się tej myśli i oczywiście musiałeś znaleźć jakiś sposób, żeby dostosować do niej świat. – Ale ja wcale nie myślałem, don Juanie. – A więc nie nazywajmy tego myśleniem. Jest to raczej ciągły nawyk naginania świata do naszych myśli. Kiedy do nich nie pasuje, to po prostu go dostosowujemy. O ćmach wielkości ludzi trudno nawet pomyśleć, dlatego też dla ciebie to, co siedziało w krzakach, musiało być człowiekiem. To samo było z kojotem. O naturze tego spotkania zadecydowały twoje stare nawyki. Pomiędzy tobą a kojotem coś się wydarzyło, ale nie była to rozmowa. Ja sam miałem podobny dylemat. Mówiłem ci, że pewnego razu rozmawiałem z jeleniem, ty rozmawiałeś z kojotem, ale ani ty, ani ja nigdy nie będziemy wiedzieć, co się wtedy naprawdę wydarzyło. – O czym ty mówisz, don Juanie? – Kiedy wyjaśnienie czarowników stało się dla mnie jasne, było już za późno, żeby się dowiedzieć, co zrobił mi jeleń. Powiedziałem, że rozmawialiśmy, ale tak nie było. Stwierdzenie, że odbyliśmy rozmowę, stanowi tylko sposób uporządkowania tego wydarzenia, tak żebym mógł o nim opowiadać. Jeleń i ja robiliśmy coś, ale kiedy to się działo, musiałem, tak samo jak ty, dostosować świat do moich wyobrażeń. Tak jak i ty, rozmawiałem przez całe życie, dlatego moje nawyki wzięły górę i przeniosły się na jelenia. Kiedy jeleń podszedł do mnie i zrobił to, co zrobił, musiałem odebrać to jako rozmowę. – Czy to jest wyjaśnienie czarowników? – Nie. To jest moje wyjaśnienie dla ciebie. Ale nie pozostaje ono w sprzeczności z wyjaśnieniem czarowników. Jego wywód wprawił mnie w stan wielkiego intelektualnego podekscytowania. Na chwilę zapomniałem o grasującej ćmie, a nawet o robieniu notatek. Próbowałem nadać inną formę temu twierdzeniu i tak rozpoczęliśmy długą dyskusję o lustrzanej naturze świata. Świat, według don Juana, musi odpowiadać swojemu opisowi, innymi słowy, ów opis sam siebie odzwierciedla. Następnie powiedział, że nauczyliśmy się odnosić do własnego opisu świata w kategoriach tego, co nazywał nawykami. Wprowadziłem tutaj pojęcie, które uznałem za szersze – intencjonalność, czyli właściwość ludzkiej świadomości polegająca na odwoływaniu się do jakiegoś obiektu stającego się celem. Nasza rozmowa przerodziła się w niezwykle interesującą spekulację. W świetle wyjaśnień don Juana moja rozmowa z kojotem nabrała nowego znaczenia. Istotnie, miałem intencję dialogu, ponieważ nigdy nie poznałem innej drogi celowego porozumiewania się. Udało mi się również dostosować do opisu mówiącego, że do komunikacji dochodzi poprzez dialog, i w taki sposób opis odzwierciedlił sam siebie. Przeżyłem chwilę uniesienia. Don Juan roześmiał się i powiedział, że doświadczanie uniesień pod wpływem słów stanowi kolejny przejaw mojej głupoty. Zrobił komiczną minę, mówiąc bez wydawania głosu. – Wszyscy robimy podobne machlojki – stwierdził po długiej pauzie. – Jedynym sposobem ich uniknięcia jest nieustanne kroczenie drogą wojownika. Reszta przychodzi sama. – Czym jest reszta, don Juanie? – Wiedzą i mocą. Ludzie wiedzy posiadają obie. A jednak żaden z nich nie potrafiłby powiedzieć, w jaki sposób je osiągnął, poza tym że nigdy nie przestawał postępować jak wojownik i w pewnym momencie wszystko się zmieniło. Spojrzał na mnie. Zdawał się być niezdecydowany. Potem wstał i powiedział, że nie mam innego wyjścia, niż tylko udać się na umówione spotkanie z wiedzą. Poczułem dreszcze. Serce zabiło mi szybciej. Wstałem. Don Juan obszedł mnie dookoła, jakby badając moje ciało z każdej strony. Dał mi znak, żebym usiadł i pisał