They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Kiedy się muzyka skończyła, stary wziął go pod ramię, mówiąc: – Chodźmyż do mojej żony. Przystąpili tedy do gospodyni domu, mąż prezentował swojego gościa: – Imć pan Nieczuja prezentuje się tobie. – A! pan Nieczuja! – rzekła na to hrabina – brat pani podkomorzyny sędomirskiej. Niechże pan raczy usiąść. – Tak, mościa dobrodziejko, brat rodzony – odpowiedział skarbnik, zabierając miejsce tuż przy niej. – Le coeur me le disait bien, que c'est lid. – rzekła hrabina do córki – il commence par ,,mościa dobrodziejk’’ finira par ,,asani’’. Asan dobrodziej daleko mieszka od Jaćmierza? – Kilka mil, pół dnia jazdy, jeżeli drogi niezłe. –Siostra asana dobrodzieja mieszka podobno w Zadwórzu? – Zagórz nazywa się jej posiadłość – poprawił skarbnik. – Ah! Zagórz! prawda. Nie mogę nigdy spamiętać, chociaż mój pasierb tak często tam bywa... Pani podkomorzyna ma córkę podobno i bardzo ładną... – Jaka to szkoda – odezwała się na to panna – że mieszkamy tak daleko od Zagórza. Ja bardzo wiele dobrego słyszałam o pannie podkomorzance i bardzo bym była szczęśliwa, gdyby mi los zdarzył poznać ją osobiście... – Patience, ma chčre! laissez faire votre frčre... il vous procurera cette connaissance... Siostrzenica asana dobrodzieja, o której moja córka tyle dobrego słyszała, podobno ma iść za mąż. Powiadano nam, że ma konkurenta... jakże się to mówi? Ernestynko! poprawże matkę, kawalera podobno... tak przynajmniej mówi nasza panna służąca. Ernestynka oczy spuściła ku ziemi i mimo woli umilkła. Skarbnik także nie bardzo wiedział, co mówić; jeszcze mu się nie zdarzyło coś podobnego widzieć i słyszeć. Wszakże się zebrał na koniec: – Mościa dobrodziejko – rzekł on – o pannach nie można nic pewnego powiedzieć, aż póki na kobiercu nie staną. Kręci się ten, kręci się ów, kręcą się różni, ale który z nich szuka żony, a który tylko rozrywki, trudno to z góry powiedzieć. My też niewiele zważamy na to i nikomu też nie wierzymy... – I bardzo dobrze państwo robicie – rzekła na to hrabina – osobliwie jeżeli sami tacy wietrznicy u was bywają, jak mój pasierb kochany... O ile ja wiem, kocha się w trzech pannach od razu, a ile by jeszcze do tego trza doliczyć mężatek, tego już nie wiem... Doskonały człowieczek! korzysta z swojej młodości, jak może... To wymówiła hrabina niby z niechcenia i zaraz spytała męża: – Mój kochanku! a cóż się dzieje z obiadem? czy każesz dawać, czy chcesz, ażebyśmy zaczekali na Jędrzeja? Stary Rudnicki, który się zdrzymał cokolwiek, siedząc obok skarbnika, ocknął się nagle i rzekł: – Jak się tobie podoba... a cóż ja... – Jak to co ty? – spytała, patrząc mężowi w oczy, hrabina – gospodarz domu, twoja wola... A wtem wszedł Jędrzej do salonu. Jędrzej od tego czasu, jakeśmy go po raz ostatni widzieli, także się znacznie odmienił. Zmężniał, a może i wyrósł nawet cokolwiek; jego twarz młodzieniaszkowata nabrała męskie- 133 go, statecznego wyrazu, jego postać cała jeszcze więcej powagi. Zdawało się nawet, jakby tej powagi było w nim więcej, niżeli odpowiadało jego tak jeszcze młodemu wiekowi, skąd wynikała jakaś, jeżeli nie surowość, to sztywność, która wprawdzie nic nie raziła, ale stanowiła w nim cechę jemu tylko właściwą. Jędrzej zbliżył się najpierw do ojca i z rewerencją pocałował go w ramię, potem z dala ukłonił się matce, ścisnął siostrę za rękę i zaraz do skarbnika przystąpił. – Panie majorze! – rzekł on, ściskając go za obydwie ręce – spodziewam się, że pan sobie mnie przypominasz. Mam sobie to za najmilszą przyjemność, że pana znowu i w dobrym zdrowiu oglądam. Moim to było obowiązkiem odszukać pana w Bóbrce i złożyć mu moje uszanowanie, moją winą, że się to nie stało dotychczas. Wszakże nim się to stanie, proszę i tutaj przyjąć zapewnienie mojego szacunku dla jednego z najzacniejszych obywateli tej ziemi, a mojego, że się z tym muszę pochwalić, szanownego kolegi. – Cenię i ja sobie wysoko tę miłą sposobność – rzeki skarbnik – która mi dozwala obaczyć znowu tego młodego adiutanta, z którym tak osobliwą zrobiłem znajomość, bo prawie w ogniu... Ale jakżeś mi wyrósł, panie adiutancie, jak zmężniał... No i jakżeż? wyszło się cało z tych praktyk? – Jeśli o mnie tu chodzi, to dosyć cało... – Chwała Bogu i za to – rzekł skarbnik – mnie i to szczęście się nie dostało w udziale. Ja w październiku byłem ranny i wyleżałem prawie do pół listopada