They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

- Wątpię - odparł - nikt, z wyjątkiem tych, którzy mają wykształcenie filologiczne. Jesteś kochanie ginącym gatunkiem. -Seth uścisnął mnie, a następnie odsunął, żeby mi się przyjrzeć. -Jak, do diabła, się czujesz? Bo wyglądasz wspaniale! - Zmarzłam - odpowiedziałam - Ale ja nie mam dyplomu z języka angielskiego, jestem po prostu jedną z niewielu osób, które prawidłowo się nim posługują. To woła o pomstę do nieba, żeby poprawne mówienie po angielsku wymagało studiów filologicznych. A niestety wygląda na to, że przypadnie mi w udziale także poinformowanie cię, że ten krawat odpada. Kto wybrał coś takiego? - Catherine - zrobił dziwną minę. Catherine była jego nową dziewczyną, nie do końca poważną kandydatką na niedawno zwolnione stanowisko żony (już trzeciej). - Poddaję się - uniosłam obie ręce w górę - nie mam zamiaru podważać autorytetu Catherine, ale należy zauważyć, że jej gust jest jakby nieco dziwny. Zdjęłam palto, usiadłam. Czułam się wspaniale, zrelaksowana, mimo że widzieliśmy się dość dawno temu. - Cóż, wygląda na to, że jest pierwszą kobiecą kobietą, z którą się umawiam. Widzę w tym pewien postęp. Zaśmiałam się. - Seth, cieszę się, że znów się spotykamy. 1 ~Ja też, Tia Maria. - Użył mojego pseudonimu z dawnych czasów i dziwnie wytrącił mnie tym z mojego błogostanu. - Co się stało? - Nic takiego - odpowiedziałam, zdejmując niewidzialną nit-kc z poduszki - po prostu nikt się już tak do mnie nie zwraca. 91 Tak... od czasów studenckich, kiedy wolałam chorować nadużywając właśnie Tia Maria niż jakiegoś innego alkoholu. Już wtedy Seth wysyłał mi zabawne e-maile, naśmiewając się z mojej słabej głowy i używając tego przezwiska wtedy, gdy chciał mnie pocieszyć albo zadrwić sobie. Właśnie ze względu na te wspomnienia, wybrałam Tia na mój pseudonim w agencji. — Wiesz, kiedy musiałam wybrać imię do pracy u Peach, szukałam czegoś, co ma ze mną jakiś związek. Toteż wybrałam imię Tia. A teraz w zupełnie innym kontekście to imię zabrzmiało jakoś dziwnie. Poczułam, że zaczynam się denerwować. Po jaką cholerę tak się tłumaczę? Zwłaszcza, że to przecież tylko Seth! Wstał i otworzył butelkę szampana w najbardziej poprawny sposób, tłumiąc dłonią ciśnienie, pod którym wystrzelił korek. Większości moich klientów, kiedy serwują szampana, sprawia przyjemność ten dźwięk, przypominający grzmot i widok korka odbijającego się rykoszetem od ścian. Dosyć dziecinne. Wiem, ale dokąd właściwie zmierzam? Przecież zwykle obsługujemy nuworyszy, a Seth nie zaliczał się do ich grona. Jego nazwisko, zatrzymywane przez jego kolejne dwie żony, brzmiało Seth Ni-ven Bradford III. — Szampan dla mojej pani? Podał mi wysoki, wąski kielich. Szampan był lekko schłodzony, miał idealną temperaturę. — Dziękuję — odparłam lekko drżąc. Nalał sobie i usiadł z powrotem. Niezręcznie było wznosić jakiś toast, milczeliśmy więc. — Wróćmy do tego, czym się teraz zajmujesz, dobrze? Naprawdę martwię się o ciebie. Czasem czytam w gazetach takie historie... — To twoje miasto, Seth — powiedziałam. — W Nowym Jorku jest dużo więcej zboczeńców i dużo więcej gazet. U mnie wszystko w porządku i proszę cię nie rozmawiajmy o pracy. Przestał. To była jeszcze jedna cecha, którą miał Seth. Umiał przestać. Zwykle, nawet najnudniejszy facet nie może poskro- 92 mić swojej fascynacji tym tematem. To bardzo ciekawy fenomen. Spróbujcie sami. Następnym razem, kiedy wybierzecie się z kimś na piwo wspomnijcie, że znacie dziewczynę, która pracuje w agencji towarzyskiej albo jest jej właścicielką. Zamęczą was pytaniami. Gwarantuję. Oczywiście nie będziecie w stanie zmienić tematu, ale co tam! Warto sprawdzić jeśli macie jakiś wolny wieczór, z którym nie wiadomo co robić. W czasie jednej z degustacji win i serów wspomniałam mimochodem, że znam pewną Madam (a co do diaska, byłam zaledwie wykładowcą, a oni nie mieli dla mnie etatu na uczelni, a na dodatek byłam znudzona i wypiłam już trzy kieliszki kiepskiego porto). Reakqa była natychmiastowa. Zasypali mnie pytaniami. Złapałam się na tym, że wolałabym, aby takie zainteresowanie towarzyszyło rezultatom mojej pracy doktorskiej. Lubieżne zainteresowanie było zamaskowane i ubrane w niemal akademickie pytania. Nie przystawałam do ich wizerunku prostytutki (chociaż ciągle przecież zależało mi na wywoływaniu ich spojrzeń pełnych pożądania), ale gdybym..., jestem przekonana, że każdy z nich doznałby wzwodu na sam dźwięk słowa „prostytucja". Jest w tym zagadnieniu coś, co zupełnie zniewala mężczyzn. „A czy to prawda, że prostytutki to w większości nimfomanki, które zaspokajają swoje wybujałe potrzeby seksualne?" Jakbym widziała tych dziadków, śliniących się nad kieliszkiem sherry. Fascynują się tym tematem zarówno liberałowie, którzy zalegalizowaliby prostytucję, jak i fundamentaliści, którzy ją przeklinają. Ale to wszystko bez znaczenia. W tej właśnie chwili byłam w bezpiecznym miejscu, w oazie, do której nie docierają męskie szowinistyczne opinie. Dziadkowie mogą się zaślinić do pasa, nic mnie to nie obchodzi. Ja mam Setha. Seth nie chciał wiedzieć z kim, gdzie, ile razy. Nie pytał o orgazmy i o ceny, ani o to czy kobiety przychodzące we dwie to naprawdę lesbijki („Czy to prawda, że...?"). On po prostu chciał Sl? upewnić, czy jestem bezpieczna