Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
To są afisze z głębi życia duchowego Ameryki: mówią o ofierze, poświęceniu, obowiązkach. Tak czas się ściga ze świadomością, lecz jeszcze w zbyt wolnym tempie. Matki trzydziestu tysięcy poległych płaczą samotnie wśród wygodnie żyjących sąsiadów, którzy im okazują zdawkowy żal, jaki się okazuje tym, co stracili bliskich w katastrofie. Kiedy tych matek będzie więcej, zaczną szukać legityma- cji swego bólu. Masowej zguby młodzieży "bez sensu" i glorii nie zniesie żadne społeczeństwo. Toynbee wskazuje, że cywilizacje z zastoju wyzwala bodziec. Na tym bodźcu pokładał nadzieje Macaulay, przewidujący już przed stu laty upadek cywilizacji zachodniej, kiedy dowodził, że inwazja barbarzyńców na imperium rzymskie była błogosławieństwem na dłuższy dystans, ponieważ przerwała "proces kostnienia". "Zachodzi obawa - troskał się Macaulay - że teraz zabraknie barbarzyńskich szczepów". Jego obawy okazały się płonne. Ten bodziec figuralnie zaistniał w formie czerwonego żołnierza na Korei. Figuralnie - bo ten żołnierz reprezentuje styl całej burzącej eurazjatyckiej cywilizacji, pełniącej swoje niszczycielskie dzieło w konsternacji Międzyepoki. W razie jego zwycięstwa, że powtórzymy za doktorem Bewanem "świat może wejść w okres duchowego skostnienia - stan Straszliwy, który dla wyższych manifestacji ducha ludzkiego będzie równoznaczny ze śmiercią". Wyścig z komunizmem polega nie na dozbrajaniu fizycznym, które już ruszyło, tylko na duchowym. Biskupi katoliccy Ameryki kończą swój zbiorowy list pasterski do społecz- ności amerykańskiej tymi słowy: O ile nie potrafimy odnaleźć drogi wiodącej ku przywróceniu łączności masy ludzkiej z życiem duchowym, nasza cywilizacja zostanie zniszczona przez siły rozporządzające umiejętnością budowania, ale pozbawione mądrości łączenia (knowlege to create but not the wisdom to control). Opinia amerykańska dopiero teraz i bardzo wolno zaczyna sobie uświada- miać, że aby stać się wodzem duchowym Pax Americana, trzeba się przerąbać z powrotem do źródeł organicznych, z których powstała kultura amerykańska. * [Red.:] Glamorous - czarująca. 210 Jeśli dla dozbrojenia fizycznego importuje się uran, mangan i kauczuk - to dla uzbrojenia kulturalnego trzeba bądź produkować, bądź importować witaminy kultury organicznej. Ale w stanie czystym, rozbijając i wyrzucając na śmieci opakowanie - skrzepłą formę cywilizacji zachodniej, i mając ambicję własnej formy cywilizacyjnej. Przed Ameryką stoi przejmujący wyścig z czasem. Czy Ameryka nadąży na czas z tym wypoczwarzaniem się do nowej for- my dziejowej? Jak długi czas jest potrzebny na winienie cywilizacji mate- rialnej? "Zanim przemysłowcy utracą marzenia o wyprodukowaniu jeszcze jednego ulepszonego otwieracza konserw, okres całego jednego pokolenia może być stracony" - niepokoją się dziennikarze1. Niepokój socjologów jest większy. Toynbee uważa, że "nasza cywilizacja nie dojrzała jeszcze do stadium państwa światowego... stadium takie jest poprzedzone okresem zamętu, który bodaj potrzebuje dla swego przebiegu kilkunastu lat"2. Spengler uważa, że przejście od kultury do cywilizacji zabrało tysiąc pięćset lat3. Jeśli tyle lat trzeba, aby od wiary w bożka piorunu dojść do elektryczności, to ileż lat upłynie, by od elektrycznej lodówki przerobić drogę do irracjonalnej wiary, silnych ukochań, masowych tęsknot i zbiorowych dążeń? Aby, odszedł- szy z europejskiej kultury do cywilizacji materialnej, zrobić dziejowy skok - tym razem do własnej kultury? Ale przecież wskutek wzrostu techniki przebieg epoki się skraca: epoka ka- mienia łupanego trwała trzy tysiące lat, gładzonego tysiąc osiemset, brązu - osiemset, żelaza - trzysta. A przecież postęp techniczny idzie w geometrycz- nym stosunku