Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Sylwetk¹ ogólnie przypomina³ on niemieck¹ Panterê. ka¿dego naszego wozu, który mia³ ich w zasiêgu przyrz¹dów celowniczych. Wszystkie osiem kompanii 27 pu³ku miota pociski w pojazdy Rosjan. Z tej odleg³oœci nawet nasze armaty 75 mm s¹ dla nich œmiercionoœne. Toczymy siê w ich stronê, a ziemia i b³oto wylatuj¹ spod g¹sienic. Pocisk za pociskiem trafia w cel. Wkrótce ca³y obszar starcia spowija czarny jak wêgiel, mdl¹cy dym z p³on¹cych czo³gów wroga. Za³ogi próbuj¹ uciekaæ, ale padaj¹ skoszone przez karabiny maszynowe i miotacze p³omieni. Wielu mia¿d¿¹ g¹sienice. Oko³o tuzina czo³gów próbuje siê wymkn¹æ - trafiaj¹ je celne pociski armat 105 mm. Kompania wsparcia próbuje œci¹gn¹æ na siebie ich ogieñ, ale nasze ofiary skupi³y siê w stadku, jak œwinie zbieg³e z chlewika. Œcigamy ich w dó³ doliny, gdzie znajduj¹ siê w sytuacji bez wyjœcia. Zajmujemy znakomite stanowiska i strzelamy do nich jak na æwiczeniach. Po chwili szaleñczej nawa³y ognia pada komenda „przerwaæ ogieñ". Œwiadectwem potyczki jest osiemdziesi¹t piêæ wypalonych wraków T-34. Wszystko trwa³o pó³ godziny. - Mój Bo¿e - œmieje siê Stary. - To wiêcej ni¿ w najœmielszych marzeniach Goebbelsa. Co ten Iwan sobie myœla³, wystawiaj¹c siê tak na odstrza³? Nie chcia³bym byæ dowódc¹ tej jednostki. Jego g³owa na pewno spadnie. Pijani zwyciêstwem, niemal beztrosko pod¹¿amy do przodu. W Noryñsku atakujemy z zaskoczenia oddzia³ kawalerii i po krótkiej, lecz zaciêtej walce likwidujemy go. Oszala³e ze strachu konie bez jeŸdŸców biegaj¹ miêdzy czo³gami. Ow³adniêci ¿¹dz¹ mordu kierujemy na nie karabiny maszynowe i zabijamy po kolei. Jeden po drugim padaj¹ i p³acz¹ jak dzieci. Pantera z maksymaln¹ prêdkoœci¹ przeje¿d¿a po jednym z le¿¹cych wierzchowców i krew wraz z wnêtrznoœciami bryzga na boki. Rzeka jest wype³niona cia³ami. ¯o³nierze, którzy próbowali uciekaæ, dostali siê pod ogieñ karabinów maszynowych. Jeszcze zanim ostatni czo³g opuœci³ wioskê, w p³omieniach stanê³y wszystkie zabudowania i potworny fetor palonego miêsa rozszed³ siê po ca³ej równinie. Drugi pluton dostaje rozkaz przeprowadzenia rozpoznania. Razem z czterema innymi czo³gami przeje¿d¿amy przez Wieledniki kieruj¹c siê na Lubar. Kiedy forsujemy strom¹ pochy³oœæ, trzeci czo³g przewraca siê do góry g¹sienicami. Dwóch cz³onków za³ogi ginie, a Peters doznaje ciê¿kich obra¿eñ. Ma zmia¿d¿one obie nogi. Jêczy, kiedy k³adziemy go do kosza motocykla, który ma zawieŸæ go na punkt opatrunkowy. Obwi¹zujemy jego uda pasami próbuj¹c zatrzymaæ krwotok, ale nasz wysi³ek przypomina walkê z powodzi¹. Stary krêci g³ow¹. - Nie ma szans. Co u licha mo¿na zrobiæ, ¿eby zatamowaæ up ³yw krwi? Peters z trudem uœmiecha siê do Malutkiego. - Ju¿ nie musisz siê przejmowaæ, du¿a œwinko. Moja linia ¿ycia by³a znacznie d³u¿sza od twojej. Jak widzisz, wró¿enie z rêki nie zawsze siê sprawdza. - Bêdziesz ¿yæ stary. Dostaniesz parê zgrabnych, skórzanych nó¿ek ze srebrnymi zawiasami. - Uœmiechem stara³ siê dodaæ odwagi jêcz¹cemu Petersowi, którego skóra zaczê³a nabieraæ ¿ó³tego koloru z plamkami zapowiadaj¹cymi zbli¿aj¹c¹ siê œmieræ. - Z takimi nogami bêdziesz mieæ masê zabawy. W koszarach w Paderborn mieliœmy kole¿kê z takimi kulasami. Lubi³ wbijaæ sobie nó¿ w udo, a dziewczyny, które to widzia³y podskakiwa³y z wra¿enia i mdla³y. Nazywaliœmy go udownikiem. Z takimi nogami jest o wiele wiêcej zabawy. Sam chcia³bym takie mieæ. Malutki wsadzi³ Petersowi do kieszeni na piersi garœæ narkotyzowanych papierosów. Stary da³ znak motocykliœcie i uœcisn¹³ d³oñ Petersowi. - Pozdrowienia dla Niemiec i przygotowuj siê do rewolucji. Trzy godziny póŸniej Peters zmar³ na stopniach wiejskiej szko³y. Pochowali go w ogrodzie obok kuchni. Na grobie po³o¿yli he³m, ale ktoœ gra³ nim potem w pi³kê, tak ¿e nie mogliœmy mu nawet postawiæ krzy¿a po powrocie. Mimo straty jednego czo³gu kontynuowaliœmy nasze zadanie. Mieliœmy powa¿ne k³opoty z poruszaniem siê w poprzecinanym w¹wozami terenie. W koñcu znowu wydostaliœmy siê na szeroki, równy step. Natknêliœmy siê tam na szeœædziesi¹t sowieckich czo³gów T-34 zmierzaj¹cych w kierunku zachodnim. Zameldowaliœmy o tym dowództwu i otrzymaliœmy rozkaz ci¹g³ego ich obserwowania oraz kontynuowania naszej misji. Za³ogi nieprzyjacielskich czo³gów wkrótce odkry³y nasz¹ obecnoœæ i zaczê³y wykazywaæ niezdrowe zainteresowanie. Porta wysun¹³ siê ze swojego w³azu i pomacha³ do naszych rosyjskich kolegów, którzy odwzajemnili pozdrowienie w przekonaniu, ¿e maj¹ do czynienia z w³asn¹ za³og¹. Nastêpnie skrêcili i w podskokach pojechali dalej. Raptem Malutki wyda³ z siebie przeraŸliwy okrzyk. - Œwiêty Jezu! Widzicie co tam jedzie? Spojrzeliœmy we wskazanym kierunku. Od strony Olewska nadci¹ga³a nieprzyjacielska jednostka pancerna jeszcze liczniejsza od poprzedniej. Oprócz T-34, widaæ by³o tak¿e KW-1 oraz KW-2. Porta zwróci³ siê do Starego z pytaniem. - Nie uwa¿asz, ¿e powinniœmy siê wycofaæ? - Nie, zostajemy tutaj, dopóki nie dostaniemy rozkazu odwrotu. - Co za bohater! Dostaniesz za to Krzy¿ ¯elazny! - krzykn¹³ Porta i poczerwienia³ na twarzy z wœciek³oœci. - Poczekaj tylko, a¿ nasi przyjaciele z naprzeciwka zaczn¹ w nas waliæ ze swoich 152 mm armat. To rozum ci powróci. - 152 mm? - zapyta³ Stary i zacz¹³ uwa¿niej lustrowaæ wrogie czo³gi przez lornetkê. -Tak, 152 mm, g³upku! -wœcieka³ siê Porta. -Nie wiesz jak¹ armatê maj¹ KW-1 i KW-2 idioto? Przywal¹ nam tak, ¿e 36 tylko KW-2, uzbrojony by³ w 152 mm haubicê, KW-1, posiada³ jedynie armatê kal. 76,2 mm. W 1944 roku czo³gi typu KW by³y ju¿ rzadko spotykane w sowieckich jednostkach pancernych, wprowadzano wtedy do dzia³añ nowe wozy bojowe typu IS-2, uzbrojone w armatê kal. 122 mm, oparte na konstrukcji jezdnej KW