Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Tak bardzo cię pragnę - szepnął, przesuwając się zmysłowo po jej ciele. Czuła jego pożądanie i w odpowiedzi sama zaczęła drżeć z pragnienia. - Blake... przecież powinniśmy być ostrożni - wykrztusiła z siebie - a ja nie wiem, w jaki sposób... - Ożenię się z tobą - powiedział szorstko. - Ale jeśli wolisz, możemy użyć jakichś środków. Oblała ją fala gorąca. Wpiła się paznokciami w jego plecy i usłyszała swój własny krzyk, gdy wznosiła ku niemu swe ciało. Ujrzała, że wzrok mu pociemniał, a twarz stężała. Ponownie opuścił głowę, by przykryć jej usta swoimi ustami. - Musimy... - próbowała powiedzieć. - Tak - wyszeptał, ale jego usta stawały się coraz bardziej natarczywe. Jego ostatnią przytomną myślą było, że mieć dziecko z Meredith byłoby rzeczą równie naturalną jak spacer wśród drzew albo brodzenie w strumieniu. Zamknął oczy, drżąc z pragnienia, by połączyć swe ciało z jej ciałem, by dać jej tę samą rozkosz, którą czuł, kiedy ją dotykał. ROZDZIAŁ ÓSMY Meredith drżała, zamroczona rozkoszą, kiedy usta Blake'a stawały się coraz bardziej natarczywe. Wystarczyłoby jej już to, że może go całować, odczuwać na sobie ciężar jego ciała i jego dłonie, odpinające guziki jej ubioru. - Światło - szepnęła. - Wiem - powiedział głębokim głosem, wyciągając rękę ku lampie. - Możesz mi wierzyć lub nie, maleństwo, ale miałem więcej niedobrych doświadczeń niż ty. W pokoju zrobiło się ciemno i tylko księżycowa poświata przedostawała się przez zasłony. Głaskał jej piersi, rozkoszując się ich obfitością. - Meredith - wyszeptał. - Co? - spytała. - Nie odpowiedziałaś mi jeszcze na moje pytanie. Jedno z nas musi coś zrobić, jeśli nie chcemy, żebyś zaszła w ciążę. Czuła, jak palą ją policzki. Miał rację, powinna się nad tym zastanowić. Przełknęła ślinę. - Nie biorę żadnych pigułek - wyznała. - Czy chcesz, żebym ja o to zadbał? Powiodła palcami po jego twarzy, mimowolnie dotykając blizny. Obraz jej samej z synem na ręku sprawił, że zadygotała z pragnienia. - Wszystko mi jedno, nie boję się niczego - odpowiedziała. Boże! - westchnął. Wtulił twarz w jej szyję i zadrżał cały. W jej słowach było coś wzniosłego. Jakie to będzie 108 OJCIEC MIMO WOLI szczęście, kiedy zobaczy ją z dzieckiem i wspólnie z nią będzie brał udział w radościach rodzicielstwa... - Ja też się nie boję - powiedział. - Chodź do mnie. Przywarła do niego jeszcze mocniej, wtapiając się weń, podczas gdy on zaczynał pieścić jej piersi. Wodził po nich palcami, czując naprężenie jej ciała i żar skóry. Przeciągał pieszczotę, utrzymując ją w napięciu i wzmagając pożądanie, tak że aż chwyciła go za nadgarstek i powiodła jego dłoń w dół, domagając się jego dotknięć. Pozwolił się tam zaprowadzić. Było to dla niej jakby wstępne spełnienie. Wstrząsnął nią dreszcz, wyprężyła się w jego szczupłych ramionach. Upajała go jej reakcja. Muszę być jej bliski, myślał w oszołomieniu, kiedy zdejmował z niej ubranie. Powiódł ustami po jej wargach, ledwie je muskając, podczas gdy dłonią odnalazł miejsce jeszcze nietknięte. Dotknął go delikatnie, badawczo. Westchnęła cichutko. Bogu dzięki za książki, pomyślał. Nie wiedziałby nic o dziewicach, gdyby nie wczorajsza lektura. - Wszystko będzie dobrze, Meredith - wyszeptał czule. - Będę bardzo delikatny. Postaram się, żeby nie bolało więcej niż to konieczne. - Ja się nie boję, Blake - odpowiedziała, chwytając go za ramię. - Oddam ci wszystko. - Ja też dam ci wszystko, Meredith i wszystko zrobię, żeby tobie było dobrze, nawet jeśli mam zapomnieć o swojej przyjemności - szeptał, trzymając usta przy jej wargach. Nie, to nie może być tylko żądza, pomyślała. Było coś więcej w powolnych ruchach jego dłoni, w delikatnym nacisku ciała. Pragnął jej - czuła przecież jego pożądanie - ale nie będzie dążył do osiągnięcia zadowolenia jej kosztem. Na myśl o jego obietnicy - godnej podziwu, zważywszy jak długo pozostawał bez kobiety - chciało jej się płakać. 110 OJCIEC MIMO WOLI Przywarła do niego i powiedziała mu bez słów, że to, co czuła, to była przyjemność, a nie ból. Przyjął to z tkliwością. Pamiętając, jak przedtem wycofał się, gdy jęknęła, albowiem nie wiedział, jak reaguje kobieta, która oddaje się rozkoszy. Wiła się w oczekiwaniu na niego, cichutko jęcząc słowa upojenia. Poczuł się dumny ze swych ukrytych zdolności. Szybkimi, zręcznymi ruchami zdjął z siebie ubranie i ułożył się obok niej. Objął ją i zaczął całować. - Chodź - potrafiła wymówić tylko jedno słowo, a głos miała bliski załamania. - Ja też ciebie chcę, maleńka - powiedział. - Bardzo ciebie pragnę. Wspierając się na łokciach nasunął się na nią. Zadrżał, czując jak jej miękkie, ciepłe nogi splatają się z jego nogami. Poczuła pierwszą, niepewną próbę i aż zadrżała, ale nie była spięta