Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Ale dzięki niech będą bogom za to, co zrobiłeś, Hirad – powiedział Ilkar, potrząsając plikiem dokumentów. – Więc nadal możecie zamknąć szczelinę i korytarz? – zapytał Bezimienny. – Teoretycznie – odezwała się Erienne. – To jest tak – wyjaśnił Ilkar. – Nie mamy już dość siły, by rzucić to, co planowaliśmy. Ponadto nie będziemy w stanie utrzymać zaklęcia na tyle długo, by skutecznie zszyć przestrzeń międzywymiarową. – To co możecie zrobić? – zapytał Hirad, lekko zirytowany. – Możemy doprowadzić do rozpadu szczeliny – odparł Ilkar. – Doskonale, a więc problem rozwiązany! – Hirad klasnął w dłonie, ale gdy zobaczył, że Erienne kręci głową, spoważniał. – Co? – Nie potrafimy przewidzieć, co taki rozpad może spowodować zarówno tu, jak i na Balai albo jeszcze gdzieś pośrodku. Wiemy, że wywoła to drżenie przestrzeni międzywymiarowej, a Septern mówi jasno o związanym z tym ryzyku. Może dojść do przemieszczenia się wymiarów albo uszkodzenia struktury jednego z nich, a może nawet wszystkich. Po prostu nie wiemy. – Erienne przeczesała dłonią włosy. – Ale nie mamy wyjścia, prawda? Sha-Kaan się o to zatroszczył – skrzywił się Hirad. – Nie, nie mamy – zgodził się Denser. – Ale jest coś jeszcze. By spowodować rozpad szczeliny, musimy znajdować się wewnątrz niej. * * * Choć byli tak daleko, szok wstrząsnął ich ciałami. Ci, którzy stali na straży, poczuli, jakby w ich umysłach rozpętał się huragan wyrywający pragnienia z podświadomości i siejący zamęt w świadomości. Dla śpiących było to niczym najgorszy koszmar. Natychmiastowa utrata poczucia bezpieczeństwa i pełne obaw przebudzenie. Jęki wyrwały się w dwóch setek ust. Wesmen, który by ich obserwował, zobaczyłby fizyczne objawy, ale nigdy nie odgadłby ich przyczyny. Szereg wartowników zachwiał się. Wolnymi rękami chwycili się za głowy, próbując jednocześnie opanować drżenie nóg i utrzymać równowagę. A za nimi reszta Protektorów wstała i zaczęła rozglądać się dookoła, nadal nie dając wiary temu, co spowodowało tak brutalne przebudzenie. Szok minął po kilku chwilach, ale jego efekty miały trwać. Aeb potrząsnął głową, starając się rozwiać mgłę ogarniającą jego umysł. Wyczuwał swoich braci, tak jak zawsze, ale nie wyczuwał ich Wybranego. Zginął. Zawiedliśmy. Ta myśl krążyła w umysłach Protektorów wraz z dotkliwym uczuciem straty i bezcelowości dalszego działania. To nie my zawiedliśmy. Aeb posłał swoją odpowiedź w kakofonię strumienia myśli. Trwamy w naszej misji. Nie poddaliśmy domu. Lecz kiedy już to powiedział, zdał sobie sprawę z beznadziejności ich położenia. Bronili pracowni po to, by ich Wybrany mógł powrócić. Teraz był martwy. Ich reakcją powinien być natychmiastowy powrót do Xetesku. Nie musieli już walczyć z Wesmenami i powstrzymywać ich ataków, ale oni nadal tu byli i z pewnością nie pozwoliliby odejść armii Protektorów. Aeb poczuł, jak chaos myśli zalewa Zbiornik Dusz. Byli w pułapce, bez dalszego powodu do walki. A jednak musieli walczyć, licząc na pomoc ze strony kogoś innego niż ich Wybrany. Sol. Możemy walczyć dla Sola, nadeszła przypadkowa myśl. Aeb poczuł gniew. Naszym celem jest przetrwanie do czasu, aż będziemy mogli powrócić do Xetesku i oczekiwać kolejnego Wybranego. Urwał myśl, zdając sobie sprawę, że wszelki ruch pomiędzy umysłami ustał. Tylko on mówił. Wyczuwał ich wszystkich. Podziwiamy i szanujemy Sola. Był naszym bratem Protektorem. On jako jedyny z ludzi rozumie nasze Powołanie. Ale bez Wybranego możemy tylko walczyć o siebie. Każdy z was niech walczy o swych braci. Wypełnijcie tą myślą swoje dusze, a zwyciężymy. Wracajcie na pozycje. Noc się nie skończyła. A jednak się zastanawiał. Rozmyślał nad efektami zerwania więzi z Wybranym. Czy mieli dość wiary we własne prawo do przetrwania, by mogli zwyciężyć? Świt miał mu przynieść odpowiedź. * * * Darrick dostrzegł blask ognisk w obozie Wesmenów wokół domu Septerna na godzinę przed tym, jak znaleźli się w odległości umożliwiającej natarcie