They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Jak mały, drapieżny ptak ze Starego Świata, zawsze lecący pod wiatr. - Wcale nie - zaprzeczyła słabo, usiłując przywołać w pamięci herby wygrawerowane na srebrnej zastawie stołowej w Mhor. - Ejże, dziewczyno, mnie nie oszukasz - zapewnił ją łagodny głos rozlegający się w porannym półmroku. Potem posłyszała odgłos człapania i czyjś kościsty palec szturchnął ją w żebra. - Możesz zaprzeczać, ile tylko chcesz, ale tamtego przeklętego dnia w Mhor nie sposób zapomnieć! -Nie pamiętam Mhor. Mhor był i przepadł. - W tych słowach kryło się więcej prawdy, niż skłonna była przyznać. Z niechęcią usiadła na posłaniu. - Jakże to, dziewczyno? Gdzie, u licha, podział się ten duch, co nie pozwolił mi podnieść na ciebie ręki tego dnia na wzgórzu? I tak się na mnie zawziął, że w żaden sposób nie potrafiłem tego zrobić, no a potem obydwoje musieliśmy czmychnąć aż tutaj! - Może już gdzieś odleciał, Bardolfie. Pewnie ten upał Luizjany go przepędził. - Poklepała twardy siennik, na którym spała. - Nie mogę złapać tchu! Och, czy tu nigdy nie wieje chłodny wiatr! - Nie rozkażę wiatrowi, żeby dął, ale dostaniesz dziś ode mnie coś, czego pewnie bardzo pragniesz. Czarny Bardolf zapalił nędzny kaganek i Kestrel mogła dostrzec, jak wlepia w nią uparcie swoje ciemne, zapadnięte oczy. Wstała z posłania, otrzepując nędzną, zniszczoną do cna halkę. Mała, rozespana czarna kotka uczepiła się jej spódnicy, lecz szybko zaczęła rozgrzebywać pazurami klepisko w poszukiwaniu robaków na śniadanie. - Cóż to za niespodzianka, Bardie? Do licha, czyżbyś zerwał się tak wcześnie, żeby mi ją zrobić? A może nie było cię tu przez całą noc? -Uniosła brew i spojrzała na swego towarzysza. Bardolf z pewnością miał więcej wspólnego z nocą niż z dniem. Jego sękate członki i długie, posiwiałe włosy stanowczo lepiej pasowały do mroku niż do dziennego światła. Nie wyglądał pięknie, wcale nie jak ktoś, kogo można by pokochać, a jednak kochała go z całego serca. Uratował jej życie, a w ciągu ostatniego roku starał się, jak mógł, by uczynić je lżejszym. - Popatrz no na to! Znalazłem ją na parapecie, gdzie się suszyła zeszłego wieczoru. Przyniósłbym ci ją wcześniej, ale stara jędza, co ją przed tobą miała, zawzięła się na mnie niczym pies. - Bardolf sięgnął do niewielkiego woreczka i wyciągnął stamtąd zmiętą spódnicę w odcieniu 16 lawendowego błękitu. Kestrel podeszła bliżej i z przyjemnością pogładziła jedwab. - Och, Bardie, ależ z ciebie szelma - szepnęła. - Ano, nie przeczę, ale chciałem dać ją tobie. Na co by mi się przydał taki łaszek? Przymierz go zaraz, dziewczyno! Głowę bym dał, że dawno zapomniałaś, jak się nosi piękne stroje. - Czy ta baba nie obdarła cię ze skóry? - Podobno ma spódnice we wszystkich kolorach, jakie tylko są na świecie. No, wdziewaj to! Wzięła spódnicę i odwracając się do niego tyłem, wciągnęła ją na swoją zniszczoną bieliznę. W talii pasowała doskonale, choć na dole była przynajmniej o dziesięć centymetrów za krótka. - Doprawdy, psujesz mnie. - I Kestrel z wdzięcznością cmoknęła Bardolfa w kościste czoło. - Ano psuję, nie mogę inaczej - przytaknął z rozbawieniem. - A teraz oporządź się, jak należy. Już prawie dnieje. - Co znowu uknułeś? Zamiast odpowiedzi, Bardolf pchnął jaku misce z wodą. Jej poranna toaleta polegała jedynie na przetarciu twarzy rąbkiem zwilżonej szmatki i przeczesaniu włosów palcami. Nie miała tu przecież pachnącej bzem wanny, ani służebnej do pomocy przy układaniu fryzury, lecz mimo że Bardolf kpił sobie z niej czasami, czyniła wszystko, co mogła, by wyglądać schludnie. Nie chciała by myślano o niej, że jest nieokrzesaną prostaczką. Uniosła głowę i pochwyciła spojrzenie Bardolfa, ale na widok jego szpetnej twarzy wcale nie wstrząsnął nią taki dreszcz, jaki wzbudziły w niej obrazy, które widziała we śnie. Była szczęśliwa, że przebudziła się z tego koszmaru. Zasznurowała stanik możliwie najciaśniej, lecz mimo że starała się za wszelką cenę odegnać wspomnienia nocy, nie mogła wymazać ich z pamięci. Ściągnęła sznurówkę stanika jeszcze mocniej. - Na Boga! - wykrzyknęła