Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Fascynujące - powiedział Biznesmen, błyskawicznie przyswajając ormacje zawarte w streszczeniu. - Proponowała, by wpleść tetrodotoksy-najgroźniejszą ze znanych neurotoksyn, w RNA wirusa paciorkowca grupy wywołującego chorobę reumatyczną. Jej celem było stworzenie przeno-mego drogą powietrzną wirusa czterysta razy silniejszego od konwencjo-Inych neurotoksyn, obdarzonego cechami, które czyniłyby go doskonałą mią w taktycznej wojnie biologicznej. Senator Baker uniósł rękę. - Z uwagi na istniejące zagrożenia panna Martinelli zrezygnowała z prze-wadzenia eksperymentu. Jej zdaniem opracowana przez doktora Frencha :toda łączenia genów pozwoliła mu stworzyć nową formę życia, co spo-)dowało jego śmierć. Panna Martinelli obawia się, że jeśli jej podejrzenia twierdzą się, może zostać uznana za pośrednio odpowiedzialną za stwo-;nie tak straszliwego zagrożenia. Sądząc z sekcji zwłok wygląda na to, że teoria sprawdziła się w praktyce. Senator Baker zdjął okulary do czytania, zmęczonym gestem potarł czo-, po czym spojrzał na Biznesmena z niemą prośbą. - Doktorze Sterling, chyba nie ma mi pan za złe, że proszę o takąprzy-lgę. Zanim będę mógł poważnie potraktować zarzuty panny Martinelli vszcząć dochodzenie, muszę poznać fakty. Czy może się pan tym zająć? rtrzebuję kogoś spoza sił zbrojnych, kto zadałby ludziom z Fort Detrick [powiędnie pytania i potrafiłby ocenić, czy mówią prawdę. Biznesmen uśmiechnął się do niego ze zrozumieniem. - Senatorze Baker, chętnie zajmę się tą sprawą w pańskim imieniu, biecuję, że zachowam całkowitą dyskrecję. Pomyślał, że dzięki pannie Martinelli ta podróż bardzo mu się opłaciła. 31 Rozdział 5 Fort Detrick, Maryland Piątek, godzina i0.04 r Śmigłowiec beli ranger przeleciał nad parterowymi, podobnymi do bar ków budynkami Fort Detrick i usiadł na lądowisku tuż za bramą wjazd wą. Obok czekał szary samochód z włączonym silnikiem. Ledwie płozy śir głowca dotknęły ziemi, z wozu wysiadł młody mężczyzna w mundurze, w b tach wypolerowanych na wysoki połysk. Biznesmen zeskoczył na ziemię: sfatygowaną teczką doktora Sterlinga pod pachą. Czekający na niego wojskowy, prostolinijny amerykański chłopak o szcz rym uśmiechu, schylił się pod łopatami śmigła i wyciągnął rękę do gościa - Doktorze Sterling, jestem porucznik McPherson. Mam zaszczyt z wieźć pana na konferencję. Biznesmen uścisnął mu dłoń, uśmiechnął się z przymusem i powiedzi z silnym niemieckim akcentem: - Muszę poprosić o zmianę trasy przejazdu. Proszę niezwłocznie z brać mnie do pułkownika Westbrooka. Porucznik zaprowadził Biznesmena do samochodu. - Sir, pańskie wystąpienie miało rozpocząć się dziesięć minut temu. - Niech pan robi to, co mówię, poruczniku. I czy moglibyśmy się pospi szyć? Nie chcę, żeby z powodu naszej rozmowy zginęło jeszcze więcej dziei Porucznik McPherson zawiózł go pod najnowszy budynek na terenie baz dwupiętrowy betonowy bunkier w kolorze piaskowym. Biznesmen zatrzym się przed wejściem. Mieściła się tu siedziba Wojskowego Instytutu Badań ni Chorobami Zakaźnymi, czyli USAMRIID. Wyrastająca z dachu plątanina k minów i rur świadczyła o tym, że w instytucie prowadzono badania nad ni bezpiecznymi gazami. Biznesmen uśmiechnął się, podziwiając ten pomn nieustającego dążenia ludzi do odkrywania nowych, egzotycznych sposobó zabijania bliźnich. Choć wyraźnie starano się, by budynek niczym się nie w różniał, mężczyzna wiedział, że ta betonowa bryła może uchronić przed biol gicznym zagrożeniem równym wybuchowi reaktora atomowego. Porucznik zaprowadził swojego gościa przez podwójne szklane drz\ do dyżurki. Tam Biznesmen złożył fałszywy podpis w rejestrze i czekał ni cierpliwie, aż strażniczka, kobieta o poważnych niebieskich oczach, przygi tuje plakietkę z nazwiskiem, dającą wstęp do budynku. - Nie musi pani anonsować mojego przybycia - powiedział do niej, prz; pinąjąc plakietkę do klapy. Potem zwrócił się do porucznika McPhersona. Bardzo panu dziękuję, poruczniku. Dalej już sobie poradzę. 32 Strażniczka otworzyła Biznesmenowi drzwi do administracyjnego skrzy-budynku i Biznesmen zniknął w głębi sterylnego korytarza. Zapięty na ostatni guzik kapitan trzykrotnie zapukał kostkami palców letalową framugę drzwi prowadzących do gabinetu. - Wejść - rzucił pułkownik Westbrook