They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Dobrze byłoby pozostać w cieniu, zrezygnować z kapitaństwa. W orzechowej bawialni jak zawsze pali się lampa naftowa, tyka zegar ścienny. Jak gdyby w ogóle nie wychodził z domu. Pytania Natalii zbył krótko, monosylabami. — Grewe zabili... Chcieli i mnie zabić, ale się ukryłem. Oskara Karłowicza zabili.... Nie do zniesienia paliło duszę jej spojrzenie pełne miłości i oddania, ostrożne dotknięcie jej miękkich rąk, gdy robiła mu opatrunek. Kilka dni spędził w domu, siedząc w fotelu i nie ruszając się niemal. Czasem tylko podchodził do okna i odsuwał firankę. Na ulicach panował spokój. Pewnego razu spostrzegł niezwykłego żołnierza w hełmie i bez epoletów, z malinowymi galonami na piersi. Żołnierz stał rozstawiwszy po gospodarsku nogi i czytał nalepioną na murze odezwę. Kubasow spojrzał na żołnierza, na przechodniów, którzy wcale, nie zwracali na niego uwagi i potrącali go łokciami, i zrozumiał, że skończyła się wojna. Lęk go opuścił, pozostała tylko apatia podobna do nie przemijającego zmęczenia. Ale trzeba było żyć, więc pewnego razu, czerwieniąc się, unikając wzroku żony, powiedział jej, jakby przyznawał się do czegoś haniebnego: — Chciałbym odjechać stąd... na zawsze. Odrzekła bez wahania: —Jak chcesz, mój drogi. Ale dokąd pojedziemy? I popatrzyła na niego spojrzeniem długim i pełnym współczucia, które zdradzało, że wszelkie wyjaśnienia są. zbyteczne. — Chociażby nad Morze Kaspijskie — rzekł Kubasow. — Myślę, że obrót ładunku jest tam nie mniejszy chyba niż u nas. I gorąco tam. A ja lubię upały. Gdy tylko roztajał śnieg i od morza powiał ciepły wiatr, ruszyli w drogę. W Batumie spacerowali po Ogrodzie Botanicznym, kupili mandarynki zawinięte w zielone liście i Kubasow ożywił się. Wydawało mu się, że. stał się bardziej niepozorny, że nikt nie zwróci na niego uwagi. Do zarządu Żeglugi Kaspijskiej przyszedł nie ogolony, bez munduru, w binoklach i krawacie, którego końce rozchodziły się w różne strony jak zwykli nosić staruszkowie — typowy drobny urzędniczyna ... Słuchając wywodów młodego, wesołego komisarza, mówiącego o znaczeniu ewidencji socjalistycznej, przytakiwał statecznie głową; bardzo mu się spodobał zarówno komisarz jak i niezwykle jasne morze na rejdzie, a nawet sprawy, którymi miał się zająć. W ciągu piętnastu lat, spędzonych na tym samymjrniejscu przy pracy siedzącej, Kubasow zestarzał się, utracił ruchliwość i nabył całego szeregu przyzwyczajeń. Bał się instynktownie tego nowego, z czym stykał się na każdym kroku. Na przystani naftowej oglądał olbrzymie, o płaskim dnie statki-cysterny, w których wszystko wydawało mu się nienaturalne, powikłane, nie na swoim miejscu. Zamiast ładowni, cała przystań ładunkowa rozcięta na drobne prze- działy-zbiorniki. Na pokładzie tylko wąskie luki z okrągłymi okienkami. Podczas rejsu luki są uszczelnione i cały statek jest zamknięty jak butelka z piwem. W dziale maszyn nie maszyna parowa, lecz motory Diesla. Ster porusza nie para, lecz elektryczność, a urządzenia przeciwpożarowe nie doprowadzają wody, ale dwutlenek węgla. Niechby tamT Wydawało mu się, że na „Wedze" wszystko było urządzone bez porównania lepiej i bardziej celowo. Kiedyś śmiał się z szyprów analfabetów i pierwszy spośród .kapitanów studiował maszynę parową. Teraz nie pojmował, po co i na co potrzebne są na Morzu Kaspijskim spalinowce i radiotelefon zamiast stacyj iskrowych i dźwigary elektryczne zamiast parowych lewarów. Pewnego razu w godzinach południowych, gdy ucichł stuk arytmometrów i niegłośna rozmowa w wydziale ewidencji zniżyła się do szeptu, -Kubasowa wezwano do naczelnika Żeglugi Kaspijskiej, Go-dojana. Podczas gdy wchodził po schodkach kołysząc się rytmicznie jak łódź, złe przeczucia nie dawały mu spokoju. Może pomylił cos" W wykazach i teraz to się wykryło? Przed drzwiami gabinetu przystanął i obciągnął marynarkę. Godojan siedział przy biurku, pochylony nad papierami. Podnosząc głowę błysnął okularami. — Kapitan Kubasow? Siadajcie, kapitanie. Gdzie pracujecie? Miał miękki, spokojny głos i głowa jego wydawała się maleńka i krucha, obok kamiennej głowy popiersia na stole. Kubasow nabrał otuchy. — Jestem inspektorem ewidencji, — Jesteście kapitanem dalekich rejsów? — Tak. ~— Gdzie pływaliście? — Na transportowcu „Wega", przez dziesięć lat. — O, to kawał czasu! Sądzę, żeście się stali mistrzem w swoim zawodzie. Godojan poprawił okulary i uśmiechnął się. Kubasow odpowiedział mu uśmiechem... Widać, że naczelnik Żeglugi Kaspijskiej to bardzo uprzejmy człowiek. Z tym samym niezmąconym uśmiechem naczelnik mówił dalej:. — Dobrze pracujecie, kapitanie. Praktyka szturmana przydaje wam się pewnie znakomicie? — Nie-e, praktyka nie ma tu żadnego znaczenia. To przecież zupełnie co innego, tu chodzi o statystykę. — No, jeśli tak — wypalił Godojan z westchnieniem ulgi, jak sędzia śledczy, który zdołał ustalić główny punkt oskarżenia — jeżeli tak, to nie ma potrzeby, byście siedzieli w kancelarii. To sprawa jasna. —A co mam robić? — wymamrotał Kubasow wylękły. Znowu przemknęło mu przez głowę przypuszczenie, że pomylił się gdzieś w wykazie. Godojan wstał z krzesła i uderzył ręką po papierach. — Robota znajdzie się, kapitanie! Spalinowiec „Derbent" przechodzi teraz próbę. W tych dniach wyjdzie z doków. To będzie w sam raz miejsce dla was, prawda? Brak nam doświadczonych kapitanów. Kubasow, oszołomiony, odpowiedział nie od razu. Rozumiał, że należy odmówić natychmiast, ale czuł na sobie spojrzenie Godojana i język odmawiał mu posłuszeństwa. — Myślę, że powinienem raczej zostać tutaj — zaczął tonem prośby, starając się nadać swemu głosowi serdeczną miękkość — ciężko mi będzie, rozumiecie ... w moich latach ..