They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Leciał nisko nad żywopłotami, ocierając się jednym kołem o trawę na polu niczym jaskółka śmigająca nad powierzchnią wody, żeby napić się w locie, i jednocześnie, niczym atakujący jastrząb, patrzyi z okrucieństwem w oczach na opuszczający się balon. Oczywiście Niemcy widzieli, co się stało z pierwszym, i w pośpiechu ściągali drugi na ziemię. Zanim Michael zdoła go dosięgnąć, znajdzie się już na dole, a obsługa dział zdąży się przygotować na przyjęcie wroga i będzie czekać z palcami na spustach karabinów. Byłby to atak na niskiej wysokości na upatrzony, przygotowany cel — ale nawet w swojej samobójczej pasji Michael nie stracił nic z wrodzonej przebiegłości myśliwego. Zbliżając się do balonu, wykorzystywał każdą naturalną zasłonę, żeby ukryć samolot. Przed nim, trochę z boku, ciągnęła się wąska wiejska droga, a rosnący wzdłuż niej rząd smukłych, wysokich topoli był jedyną nierównością na płaskiej równinie aż do wzgórz. Michael wykorzystał linię drzew, skręcając ostro, żeby ustawić się równolegle do nich i mieć stanowisko balonu po drugiej stronie. Spojrzał w lusterko przymocowane do górnego skrzydła bezpośrednio nad swoją głową. Zielony samolot Andrew był za nim tak blisko, że śmigło zdawało się dotykać sterów Michaela. Michael wyszczerzył radośnie zęby, poderwał sopwitha i wzniósł go-nad drzewa niczym jeździec przesadzający w pełnym galopie palisadę. Stanowisko balonu znajdowało się trzysta metrów z przodu. Balon dotarł już na ziemię i obsługa naziemna pomagała właśnie obserwatorom wyjść z kosza, a następnie rzucili się całą grupą do 26 najbliższego rowu. Strzelcy, którym rząd drzew zasłaniał dotąd cel, otworzyli równocześnie ogień ze wszystkich karabinów maszynowych. Michael wpadł w strumień kul. Pociski zdawały się wypełniać powietrze wokoło, a szrapnele wciągały za sobą powietrze, tak że od gwałtownych zmian ciśnienia czuł ból w uszach. Na stanowiskach widział zwrócone w swoją stronę twarze działowych — białe plamy za krótkimi lufami, które podążały za nim, rozbłyskując nieustannie jaskrawymi wystrzałami. Sopwith pędził jednak z szybkością stu pięćdziesięciu kilometrów na godzinę i miał do pokonania zaledwie trzysta metrów. Nawet potok kul trafiających w ciężki blok silnika nie mógł powstrzymać Michaela, który naprowadzał karabin na cel delikatnymi dotknięciami pedałów sterów. Bezpośrednio przed nim znajdowała się grupa ludzi uciekających od balonu w stronę pobliskiego okopu. Biegnący w środku dwaj obserwatorzy, przemarznięci i opatuleni w grube warstwy ubrania, wydawali się wyjątkowo nieruchawi. Michael nienawidził ich jak napotkanego na drodze jadowitego węża, opuścił lekko dziób sopwitha i dotknął spustu karabinu. Grupa rozprysła się niczym szary dym i zniknęła w trawie. Michael natychmiast poderwał vickersa do góry. Balon był przymocowany do ziemi i wyglądał niczym wielki namiot cyrkowy. Michael puścił w niego serię i pociski smugowe poszybowały w stronę miękkiej jedwabnej masy bez najmniejszego efektu. Mimo wojowniczej furii umysł Michaela był wyjątkowo klarowny, a myśli pędziły tak szybko, że czas zdawał się zwolnić swój bieg. Ułamki sekund, w ciągu których zbliżał się do jedwabnej powłoki balonu, rozciągały się na całe wieki, tak że mógł śledzić lot każdej z kul wystrzelonych z vickersa. — Dlaczego nie chce się zapalić? — wykrzyczał pytanie i nagle odpowiedź sama przyszła do niego. Atom wodoru jest najlżejszy ze wszystkich atomów. Gaz uciekający z balonu wznosił się i mieszał z powietrzem nad srebrną powłoką. Michael zrozumiał, że strzelał za nisko. Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślał? Poderwał sopwitha niemal pionowo w górę, kierując ogień na boki balonu, coraz wyżej, aż wreszcie strzelał nad srebrzystą powłoką — i powietrze nagle zamieniło się w ogień. Kiedy potężna ściana płomieni popędziła na spotkanie samolotu, Michael utrzymał sopwitha w pionowym locie i gwałtownie zamknął przepustnicę. Pozbawiona napędu maszyna przez ułamek sekundy zawisła w powietrzu i zaraz opadła. Kopnął silnie pedał steru, kładąc ją na plecy i obracając 27 w klasycznym korkociągu, a kiedy znowu otworzył przepustnicę, leciał już w przeciwną stronę, oddalając się od olbrzymiego stosu pogrzebowego. Pod spodem dostrzegł błysk zieleni, gdy Andrew oderwał się od jego skrzydła i skręcił mocno w lewo, ledwo unikając kolizji z podwoziem samolotu przyjaciela, a następnie oddalając się pod kątem prostym do jego toru lotu. Z ziemi nie dochodziły żadne strzały; nieoczekiwana akrobatyka obu samolotów i ogłuszający wybuch balonu odwróciły uwagę' ar-tylerzystów. Michael szybko skrył się za linią topól. Teraz, kiedy było już po wszystkim, jego wściekłość znikła równie szybko, jak nadeszła, i chłopak rozejrzał się po niebie, świadomy, że dwa potężne słupy dymu i ognia mogą zwabić eskadrę „Albatrosów". Poza dymem niebo było czyste i Michael poczuł ulgę. Pędząc tuż nad samymi żywopłotami, zaczął szukać przyjaciela. Dostrzegł, że Andrew leci nieco wyżej niż on sam i kieruje swój samolot w stronę wzgórz, jednocześnie skręcając mu na spotkanie. Połączyli się i Michael aż się zdziwił tym, jak wiele otuchy daje mu fakt, że Andrew leci obok. Uśmiechał się i żartobliwie kręcił głową na nagły szał bojowy przyjaciela, który wręcz kazał mu się sprzeciwić wyraźnemu rozkazowi powrotu do bazy. Lecieli skrzydło w skrzydło nad liniami niemieckimi, nie zważając na ogień, który ściągały na siebie samoloty. Kiedy zaczęli nabierać wysokości, żeby ominąć skalne ściany,- silnik w samolocie Michaela zakrztusił się i zgasł. Sopwith poleciał w dół, silnik zaskoczył i z rykiem nabrał mocy, by przenieść maszynę tuż nad krawędzią wzgórza, po chwili jednak znowu się zakrztusił i zgasł