Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Nie kwestionował rozpoznania i opinii Burrisa — po prostu nauczono go, że lekarz powinien się kierować własnym rozpoznaniem, nie przyjmując bezkrytycznie czyichkolwiek opinii. Gdyby tylko Sędzia pozwolił mu się zbadać. Cinnie Iverson siedziała na niskim krześle z twardym oparciem na korytarzu przed pokojem Sędziego. Była jak zwykle nienagannie ubrana — miała na sobie prostą niebieską suknię z narzuconym na ramiona białym rozpinanym swetrem. Szminka i obfita porcja różu nie zdołały ukryć bladości jej twarzy. W ręku trzymała zwiniętą w kulkę swoją nieodłączną koronkową chusteczkę. — Dzień dobry, mamo — powiedział Zack, podchodząc do niej. Wstała i pozwoliła mu się pocałować w policzek. Chłodna mina wyrażała raczej dezaprobatę niż gniew, ale i tak pierwszy raz w życiu Zack widział ją taką. — Co z ojcem? — Pielęgniarka go w tej chwili myje. — Są jakieś zmiany? Pokręciła głową, czemu towarzyszyło zagryzienie wargi. — Mamo, ja... jest mi bardzo przykro, że tak się stało. Nie masz pojęcia, jak okropnie się czuję. — To oczywiste — powiedziała cicho. — Wszyscy się tak czujemy... — Na moment się zawahała, po czym kontynuowała. — Zachary, wiem, że z czasem będę umiała spojrzeć na to wszystko z większą wyrozumiałością, ale teraz, kiedy Sędzia leży tam jak roślina, wybacz, że... — Rozumiem cię. Przyszedłem po to, żeby powiedzieć 370 wam obojgu, iż starałem się postępować zgodnie z tym, co uważałem za słuszne. — Wierzę ci, mimo to nie sądzę, żeby zechciał z tobą rozmawiać. Jest rozdrażniony... nie chce nikogo widzieć... i bardzo przygnębiony. — Nie musi ze mną rozmawiać. Wystarczy, że zechce mnie wysłuchać. Kto przysłał te kwiaty? Wskazał na ogromną wazę pełną lilii i storczyków, które musiały kosztować przynajmniej sto pięćdziesiąt dolarów. — Frank. Przed chwilą je przyniesiono — odpowiedziała. — Może o tym nie wiesz, ale ostatniej nocy bardzo nam wszystkim pomógł zachować równowagę. Powinieneś mu podziękować. — Podziękuję mu... kiedy tylko się z nim spotkam, mamo. — Nie wiem, co byśmy bez niego zrobili. — Wytarła chusteczką kąciki oczu. — Rozumiem — odrzekł Zack, usiłując zwalczyć falę wściekłości. — Szkoda, że nie ma Lisette. Byłabym przynajmniej pewna, że Frank je przyzwoite posiłki. — Powiedział ci o Lisette? — Powiedział, że pojechała z dziewczynkami odwiedzić swoich przyjaciół w Wirginii, jeśli to masz na myśli. — Jasne, mamo — odparł przez zaciśnięte zęby. — Miałem na myśli dokładnie to. W tym momencie prywatna pielęgniarka — rozłożysta kobieta o obwisłych ramionach i spuchniętych kostkach — wytoczyła swój wózek z pokoju Sędziego. — Skończyłam, kochaneńka — oznajmiła. — Przepraszam, że tak długo trwało, ale twój mąż to kawał chłopa... — Spojrzała podejrzliwie na Zacka. — Przykro mi, doktorze, ale dalej nie życzy sobie żadnych odwiedzin. — Mamo, muszę wejść, żeby mu coś powiedzieć. Cinnie przez moment rozważała słowa kobiety. — W porządku, pani Caulkins — zwróciła się do pielęgniarki. — Teraz ja się nim zajmę. Niech pani wraca do swoich obowiązków. — Poczekała, aż pielęgniarka odejdzie. — Zachary, zapytam ojca, czy możesz wejść, ale nie przypuszczam, że się zgodzi. 371 urazu. Elementy tej zagadki klinicznej nie układały się w spójną całość. Pęknięcie włókien rdzenia pod wpływem siły rozciągającej... skurcz tętnicy, powodujący uszkodzenie nerwu wskutek niedokrwienia... Wyjaśnień paraliżu Sędziego było dużo, lecz żadne nie pasowało do całości. Na końcu laminowanej lady leżała mała plastikowa tacka z piórami, ołówkami i instrumentami medycznymi. Zabrawszy z niej oftalmoskop i młoteczek neurologiczny, Zack poszedł do pokoju ojca. Nie kwestionował rozpoznania i opinii Burrisa — po prostu nauczono go, że lekarz powinien się kierować własnym rozpoznaniem, nie przyjmując bezkrytycznie czyichkolwiek opinii. Gdyby tylko Sędzia pozwolił mu się zbadać. Cinnie Iverson siedziała na niskim krześle z twardym oparciem na korytarzu przed pokojem Sędziego. Była jak zwykle nienagannie ubrana — miała na sobie prostą niebieską suknię z narzuconym na ramiona białym rozpinanym swetrem. Szminka i obfita porcja różu nie zdołały ukryć bladości jej twarzy. W ręku trzymała zwiniętą w kulkę swoją nieodłączną koronkową chusteczkę. — Dzień dobry, mamo — powiedział Zack, podchodząc do niej. Wstała i pozwoliła mu się pocałować w policzek. Chłodna mina wyrażała raczej dezaprobatę niż gniew, ale i tak pierwszy raz w życiu Zack widział ją taką. — Co z ojcem? — Pielęgniarka go w tej chwili myje. — Są jakieś zmiany? Pokręciła głową, czemu towarzyszyło zagryzienie wargi. — Mamo, ja... jest mi bardzo przykro, że tak się stało. Nie masz pojęcia, jak okropnie się czuję. — To oczywiste — powiedziała cicho. — Wszyscy się tak czujemy... — Na moment się zawahała, po czym kontynuowała. — Zachary, wiem, że z czasem będę umiała spojrzeć na to wszystko z większą wyrozumiałością, ale teraz, kiedy Sędzia leży tam jak roślina, wybacz, że... — Rozumiem cię. Przyszedłem po to, żeby powiedzieć 370 wam obojgu, iż starałem się postępować zgodnie z tym, co uważałem za słuszne. — Wierzę ci, mimo to nie sądzę, żeby zechciał z tobą rozmawiać. Jest rozdrażniony... nie chce nikogo widzieć... i bardzo przygnębiony. — Nie musi ze mną rozmawiać. Wystarczy, że zechce mnie wysłuchać