Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Ogromnie ją to przygnębiało. Kiedy powiedziała doktor Webber o swoich obawach, ta zareagowała ze zrozumieniem. Była to niska kobieta o przetykanych siwizną ciemnych włosach, które nosiła starannie spięte z tyłu. Na sympatycznej twarzy nie miała śladu makijażu, a jej drobne zadbane dłonie poruszały się energicznie, podkreślając wagę tego, co mówiła. Starała się wyjaśnić Alex, że chociaż skutki uboczne chemioterapii mogą być rzeczywiście bardzo nieprzyjemne, nie są aż tak straszne, jak twierdzą niektórzy, i przy odpowiednim leczeniu da się je znieść. Zapewniła również, że żadne z nich nie są permanentne, i poprosiła, by Alex na bieżąco informowała ją o wszelkich dolegliwościach. Następnie omówiła pokrótce ewentualne problemy: wypadanie włosów, mdłości, różnorakie bóle, zmęczenie oraz tycie. Należało się także spodziewać stanów zapalnych gardła, przeziębień oraz kłopotów z wydalaniem. Istniało duże prawdopodobieństwo, że po rozpoczęciu kuracji Alex przestanie miesiączkować, ale było całkiem możliwe, że po pewnym czasie wszystko wróci do normy. Z danych statystycznych wynikało, że ma na to około pięćdziesięciu procent szans, a więc być może uda się jej jeszcze urodzić dziecko. „Jeśli nadal będę miała męża" — pomyślała Alex, zmuszając się do słuchania. Lekarka zapewniła, że nie ma żadnych dowodów na powiązania między chemioterapią a wadami wrodzonymi u dzieci. Istniało za to potencjalne, chociaż bardzo niewielkie prawdopodobieństwo problemów ze szpikiem kostnym, mogło też dojść do redukcji liczby białych krwinek, ale i to było raczej zagrożeniem potencjalnym, nie rzeczywistym. Z kolei prawie na pewno należało oczekiwać problemów z pęcherzem. Z całej tej długiej listy Alex zdziwiła jedynie informacja, że pomimo nudności i wymiotów będzie przybierać na wadze. Doktor Webber wyjaśniła wszakże, iż jest to skutek równie typowy jak utrata włosów. Zasugerowała też, by Alex jak najszybciej wybrała się do sklepu i kupiła sobie perukę, a najlepiej kilka. Zważywszy na leki, jakie miała przyjmować, należało przypuszczać, że straci swoje wspaniałe rude włosy. Doktor Webber starała się na miarę swoich możliwości przygotować Alex do terapii i udzielić jej duchowego wsparcia, Alex natomiast próbowała udawać, że rozmawia z nową klientką i że przed podjęciem jakichkolwiek działań musi uważnie zapoznać się z całym materiałem. Był to niezły pomysł i przez pewien czas nawet się sprawdzał, potem jednak zaczęło do niej docierać, co naprawdę ją czeka. Perspektywa nudności, wymiotów, utraty włosów — wszystko to dosłownie zapierało jej dech w piersi. Lekarka wyjaśniła, że przy każdej wizycie będzie na miejscu badać jej krew i robić prześwietlenie. Przez pierwsze czternaście dni każdego miesiąca Alex miała przyjmować doustnie cytoxan, pierwszego zaś i ósmego dnia miesiąca przychodzić do gabinetu na infuzję methotrexatu i fluorouracilu. Po zabiegu mogła wracać do biura. Doktor Webber zaznaczyła, że na dzień przez infuzją Alex powinna wypoczywać więcej niż zwykle, by zminimalizować skutki uboczne i nie dopuścić do nadmiernego obniżenia liczby białych krwinek. — Wiem, że to nie brzmi zbyt zachęcająco, ale na pewno się pani przyzwyczai — dodała z uśmiechem. Kiedy wstały i przeszły do sąsiedniego pomieszczenia, aby zrobić badania, Alex stwierdziła ze zdumieniem, że rozmawiają już od prawie godziny. Rozebrała się powoli, starannie układając ubrania na krześle, jakby liczył się każdy ruch, każdy najdrobniejszy gest. W żaden sposób nie była w stanie zapanować nad drżeniem rąk. Lekarka uważnie obejrzała bliznę po operacji i z uznaniem pokiwała głową. — Czy wybrała już pani chirurga plastycznego? — zapytała, Alex pokręciła głową. Nie wiedziała nawet, czy w ogóle zdecyduje się na rekonstrukcję. W tej chwili wyglądało na to, że będzie to zbędne. Kiedy o tym wszystkim pomyślała, w jej oczach pojawiły się łzy. Lekarka zmierzyła jej puls, a gdy zaczęła przygotowywać infuzję, Alex wstrząsnął szloch. Na próżno próbowała się opanować, przepraszając za swoje zachowanie. — Nic nie szkodzi — zapewniła doktor Webber. — Niech pani płacze. Wiem, jakie to okropne uczucie. Ale tylko za pierwszym razem. Później będzie lepiej. Proszę się tak bardzo nie martwić, naprawdę uważamy z tymi lekarstwami. Alex wiedziała, że właśnie dlatego należy starannie dobierać onkologa. Znała już wiele strasznych historii o ludziach, których zabiła źle dobrana dawka chemii. Nie była w stanie przestać o tym myśleć. Co będzie, jeśli jej organizm nie wytrzyma? Jeśli umrze? Jeśli już nigdy nie zobaczy Annabelle? Ani Sama. Nie zdążywszy się z nim pogodzić, po tej piekielnej awanturze? Nie mogła znieść tej myśli. Doktor Webber najpierw chciała jej podać roztwór glukozy, później dodawać do niego lekarstwo, jednakże igła ciągle wychodziła, a żyła zapadła się już na samym początku. Było to bardzo bolesne, wyjęła więc igłę i najpierw obejrzała drugie ramię Alex, potem obie dłonie, nadal mocno drżące. — Zazwyczaj podaję najpierw glukozę, ale pani żyły nie wyglądają dzisiaj najlepiej. Zrobimy zastrzyk, a następnym razem spróbujemy podać roztwór. Podam pani dożylnie nie rozcieńczony lek. Będzie trochę szczypało, za to wszystko potrwa zaledwie kilka chwil. Będzie pani zadowolona, że ma to już z głowy. Alex nie mogła się z nią nie zgodzić, z drugiej jednak strony brzmiało to bardzo złowrogo